Bartnictwo to wspólny element tradycji narodów dawnej Rzeczpospolitej. Chcemy je przywracać wraz z Białorusinami i Ukraińcami, bo uważamy, że jest to tradycja, która łączy nasze narody i tak chcemy ją pokazywać w ujęciu transgranicznym – mówił PAP Piotr Piłasiewicz z Fundacji Bractwo Bartne.
Bartnictwo zanikło w Polsce w XIX wieku. Od dekady tradycje bartnicze przywracane są w polskich lasach w ramach programów Lasów Państwowych, ale także dzięki pasjonatom z Fundacji Bractwo Bartne, które skupia bartników z Puszczy Augustowskiej i innych rejonów Polski oraz z Białorusi. Tworzą oni barcie i kłody bartne w Puszczy Augustowskiej, organizują warsztaty i szkolenia, ale także wspomagają zakładanie nowych barci w innych rejonach kraju i za wschodnią granicą.
Bartnictwo to sposób hodowli pszczoły miodnej w barciach, czyli w dziuplach wykonanych w żywych drzewach oraz w kłodach bartnych, okrągłych wyrzynkach drewna z wykonaną komorą dla pszczół, i wciągniętych na drzewo. Jak przekonuje Piłasiewicz, historia bartnictwa jest tak stara, jak historia osadnictwa na terenie rozległych puszczy dawnej Rzeczpospolitej.
„Był to jeden z głównych zawodów wykonywanych przez miejscową ludność zamieszkującą bezkresne puszcze porastające nasz kraj i główne źródło utrzymania dla naprawdę szerokich rzesz społeczeństwa” - opowiadał.
Według niego pierwsze wzmianki o bartnictwie w dokumentach lokacyjnych pochodzą z XI wieku, natomiast z wykopalisk wiadomo, że jest to dużo starsze zajęcie. „Podczas wykopalisk w Biskupinie czy wykopalisk na grodach jaćwieskich znajdowano narzędzia wykorzystywane nie tylko w ciesielstwie, ale też bezpośrednio w bartnictwie” - dodał.
Zdaniem współczesnych bartników choć źródła historyczne na temat tej profesji są ubogie, to wiadomo, że istniały bractwa bartne zorganizowane na zasadach zbliżonych do cechów, ale cieszące się znacznie większymi swobodami, własnym prawodawstwem i sądownictwem. A obok barci w puszczach, tworzono je także w miastach, jak np. w Toruniu, gdzie bartnicy do niemal połowy XVIII wieku pracowali na etacie.
W polskiej tradycji do wchodzenia na drzewa bartne używano leziwa. Ta technika przetrwała na terenie Białorusi i północnej Ukrainy, gdzie do tej pory można znaleźć osoby, które w ten sposób dostają się do swoich kłód bartnych, porozwieszanych po lasach i bagnach.
Leziwo to specjalny, długi zestaw lin konopnych zakończony ławeczką. „Wejście polega na tworzeniu kolejnych strzemion z liny wokół drzewa, które zaciskają się na drzewie pod wpływem ciężaru bartnika. Kiedy przekładamy jedną czy drugą nogę w kolejne strzemię, wtedy lina zaciska się wkoło drzewa i blokuje, daje nam swobodny punkt oparcia” - wyjaśnił Piłasiewicz, który pokazał tę technikę wchodzenia do barci w Nadleśnictwie Spała.
Zakazy administracyjne, rozwój rolnictwa i przemysłu oraz pojawienie się efektywniejszych metod hodowli pszczół spowodowały pod koniec XVIII i na początku XIX wieku zanik bartnictwa w Polsce i w większości krajów Europy. Leśnych pszczół nie oszczędziła także groźna choroba pasożytnicza – warroza.
Członkowie Bractwa starają się jednak wykazywać ciągłość tradycji bartniczych, bo jej elementy – jak utrzymują - przetrwały w pojedynczych rodzinach. Są bowiem ludzie, którzy nadal posiadają pasieki kłodowe, które ich dziadowie byli zmuszeni zabrać z lasu i ustawić w swoim obejściu jako ule kłodowe, w związku z wprowadzeniem zakazów administracyjnych.
„U nich przetrwało to przekonanie, że człowiek nie powinien zbytnio ingerować w rozwój rodziny pszczelej, że powinien się do niej dostosowywać, a nie starać się dostosowywać pszczołę do naszych potrzeb. Bo to człowiek w zasadzie sprowadził pszczołę na ziemię dla własnej wygody. Ona sama z siebie lubi siadać wysoko, bo rójki najczęściej uciekają wysoko w drzewa” - wyjaśnił założyciel Bractwa, które promuje także bartnictwo jako wspólny element tradycji narodów dawnej Rzeczpospolitej.
„Jeżeli poszukamy trochę bardziej na wschód na terenach dawnej Rzeczpospolitej, to znajdziemy tam dziesiątki osób, które ten sposób pszczelarzenia, czyli bartnictwa, kultywują od pokoleń. Są to dla nas wzory do naśladowania. Do przywracania razem z Białorusinami i Ukraińcami pięknych tradycji bartniczych dawnej Rzeczpospolitej” - mówił.
Jego zdaniem jest to tradycja, która łączy nasze narody. „I tak chcemy ją pokazywać w ujęciu transgranicznym” - zaznaczył Piłasiewicz, który był współautorem wniosku o wpisanie w 2016 r. bartnictwa na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. (PAP)
szu/ mni/