27.01.2011. (PAP) - Około 80 byłych więźniów niemieckich obozów uczestniczy w uroczystości 66. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. Wśród nich jest Henryk Dyszyk z Warszawy, który trafił do obozu jako dziecko. Przyjeżdża co roku, by zapalić znicz i upamiętnić swoich bliskich, którzy tu zginęli.
Byli więźniowie przyjeżdżają do byłego Auschwitz, by dawać świadectwo prawdzie. „Dawanie świadectwa to coś, co wypełnia nasze życie. Aktywność zawodowa już się kończy, życie staje się puste, a tu jesteśmy potrzebni, czujemy, że robimy coś poważnego, coś ważnego” - powiedziała była więźniarka Zofia Posmysz-Piasecka.
Posmysz-Piasecka, mówiąc o pojednaniu polsko-niemieckim i komentując fakt, że w uroczystości uczestniczą prezydenci obu krajów, powiedziała: „Pierwszym sygnałem była dla mnie wizyta Benedykta XVI i jego wspaniała słowa: +Ja, syn narodu niemieckiego, nie mogłem tu nie przybyć+. To było dla mnie wstrząsające. A jeszcze to, że zrządzeniem Opatrzności po papieżu Polaku nastał papież Niemiec” - mówiła.
Zdaniem byłego więźnia Tadeusza Sobolewicza jego „wizyta to znak, że więźniowie, którzy jeszcze żyją i mają siłę tu przyjeżdżać, chcą oddać hołd tym, którzy zostali zamordowani”. „Nie mogę zapomnieć moich wspaniałych kolegów, którzy tu zginęli i których tu spalono. Zawsze zapalam świeczkę w krematorium. O nich trzeba pamiętać. O wspaniałym czynie świętego Maksymiliana Kolbego. Nie można o tym zapomnieć. O tylu wspaniałych żołnierzach, którzy tu, mimo prześladowań, w dalszym ciągu walczyli z nienawiścią. Trzeba odrzucić nienawiść. Tylko w pojednaniu, w tolerancji, można uzyskać coś dobrego” - mówił Tadeusz Sobolewicz. (PAP)
szf/ ls/ bk/