2 września w całym kraju odbędzie się Narodowe Czytanie "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. W symbolistycznym dramacie o polskich dążeniach do niepodległości Wyspiański wiernie sportretował swoich współczesnych, a w ich dalszych losach odbija się polska historia XX wieku.
W przypadku "Wesela" szukanie pierwowzorów postaci dramatu wydaje się bardziej usprawiedliwione niż przy innych utworach literackich. Tadeusz Boy Żeleński, uczestnik wydarzeń, które stały się punktem wyjścia dramatu, pisał w "Plotce o +Weselu+”:, „Jeżeli drobiazgowe dociekanie elementów, które złożyły się na dany utwór, może się niekiedy wydać niewinną, ale dość jałową rozpustą historyczno-literacką, to nie tutaj. Albowiem stosunek poety do rzeczywistości był w +Weselu+ inny niż zazwyczaj: anegdota była nie punktem wyjścia, ale samym najistotniejszym materiałem twórczym".
Wszystko zaczęło się w lecie r. 1890, kiedy krakowski malarz Włodzimierz Tetmajer ożenił się z wiejską dziewczyną - Anną Mikołajczykówną, za co został przez ojca wydziedziczony, a samo wydarzenie stało się szeroko omawianym w Krakowie skandalem towarzyskim. Tetmajer, późniejszy Gospodarz z "Wesela", nie przejmując się plotkami, wiódł z żoną szczęśliwe życie w Bronowicach, a częstymi gośćmi w jego chacie bywali przyjaciele-artyści m.in. poeta Lucjan Rydel, który w 1900 r. postanowił ożenić się z młodszą siostrą Anny Tetmajerowej - Jadwigą.
Pan Młody z "Wesela", "cieszący się zasłużonym mirem wśród publiczności, zacny i kochany człowiek, był w kołach artystów w Krakowie postacią zdecydowanie komiczną. Przez dziwny kaprys przyroda połączyła w nim wybitny talent rymotwórczy z usposobieniem najmniej poetycznym, najbardziej — jak wówczas się mówiło — filisterskim, mieszczańskim. Ale największe piętno komizmu dawało mu jego przysłowiowe gadulstwo, graniczące wprost z jakąś newrozą. Starsi warszawianie pamiętają zapewne ową +piłę+, która urodziła się na bruku Warszawy pewnej bardzo słotnej jesieni, w czasie której Rydel bawił w tym mieście: +I wciąż ta sama ballada —?/Deszcz pada, pada, pada —?/Rydel gada, gada, gada —?" - wspominał Boy.
„Jeżeli drobiazgowe dociekanie elementów, które złożyły się na dany utwór, może się niekiedy wydać niewinną, ale dość jałową rozpustą historyczno-literacką, to nie tutaj. Albowiem stosunek poety do rzeczywistości był w +Weselu+ inny niż zazwyczaj: anegdota była nie punktem wyjścia, ale samym najistotniejszym materiałem twórczym" - pisał w "Plotce o +Weselu+” Tadeusz Boy Żeleński, uczestnik wydarzeń, które stały się punktem wyjścia dramatu.
Decyzja, aby poślubić Jadwigę Mikołajczykównę z Bronowic, chłopkę, wydawała się Rydlowi krokiem bardzo rewolucyjnym i przygotowywał się na walkę z mieszczańską rodziną. Ta ustąpiła jednak bez walki: "Niech się żeni, niech się żeni jak najprędzej, bo nas zagada na śmierć" - mówiła matka, ale Rydel, jak wspomina Boy, rozpędzony, dalej gadał, przekonywał i walczył. Chłopom z Bronowic Pan Młody wydawał się osobnikiem źle wychowanym bo, chcąc się zbliżyć do ludu, w konkury chadzał boso - rzecz w chłopskiej etykiecie niewybaczalna. Podobno też publicznie demonstrował, że dla zdrowia i tym większego zbratania z ludem zrezygnował z noszenia bielizny, co gorszyło z kolei eleganckie towarzystwo.
Ślub Rydla z Jagusią Mikołajczykówna odbył się pod koniec listopada 1900 r. kościele Mariackim. "Wstęp do kaplicy był zamknięty, mimo to tłumy publiczności cisnęły się do niej, a głównie falanga uczennic Rydla (...). Rydel musiał sobie torować drogę wśród tych dziewic, do których, przeciskając się przez kościół, przemawiał bez przerwy: +Widzicie, widzicie, nie ożeniłem się z żadną z was, boście przemądrzałe, sztuczne; wziąłem sobie ją, bo jest prosta, umie tylko kochać+ etc." - tak opisywał okoliczności ślubu Tadeusz Boy Żeleński.
Zabawa weselna trwała cztery dni i odbywała się w domu Mikołajczyków oraz w domu Włodzimierza Tetmajera. "Był to widok jedyny w swoim rodzaju i zupełnie niezwykły, kiedy u Tetmajera zasiedli przy stole panowie we frakach, a między nimi wiejskie kobiety w naszywanych gorsetach i w koralach u szyi, panie w sukniach wizytowych i chłopi w sukmanach" - relacjonował w liście do Frantiszka Vondraczka Lucjan Rydel. Stanisław Wyspiański był jednym z gości. "Pamiętam go jak dziś, jak, szczelnie zapięty w swój czarny tużurek, stał całą noc oparty o futrynę drzwi, patrząc swoimi stalowymi, niesamowitymi oczyma. Obok wrzało weselisko, huczały tańce, a tu, do tej izby raz po raz wchodziło po parę osób, raz po raz dolatywał jego uszu strzęp rozmowy. I tam ujrzał i usłyszał swoją sztukę" - wspomina Boy-Żeleński, inny uczestnik bronowickich uroczystości.
Współcześni z łatwością rozpoznawali pierwowzory postaci dramatu. Radczyni to profesorowa Antonina Domańska, ciotka Lucjana Rydla, żona lekarza i radcy miejskiego, autorka powieści dla młodzieży, jedna z pań, które patronowały artystycznemu światu Krakowa fin de siecle'u. Najważniejsza w tym gronie i najbardziej liberalna obyczajowo była Eliza Pareńska, która na Wielopolu prowadziła salon towarzyski i opiekowała się Wyspiańskim, kupując kolejne jego prace. W "Weselu" pojawiają się dwie jej córki - Maryna i Zosia - ona sama też zresztą bawiła się w Bronowicach. Wyspiański nie wprowadził jej do dramatu być może dlatego, że pani Domańska lepiej pasowała do potrzebnej w fabule figury mieszczańskiej matrony. Po premierze ciocia Rydla miała do Wyspiańskiego żal, że wystąpiła jako "Radczyni", podczas gdy przysługiwał jej bardziej prestiżowy tytuł "profesorowej".
Pretensje miał też Błażej Czepiec, wuj Panny Młodej, zamożny bronowicki gospodarz. Boy opowiada: "Wyspiański mimo woli bardzo boleśnie dotknął Czepca, każąc mu się o +szóstkę+ handryczyć z muzyką. Nie sam fakt zabolał Czepca, ale znikomość kwoty: +Gdzież to pan Wyspiański widział (tłumaczył Czepiec), aby gospodarz jak się patrzy dawał szóstkę muzyce, a cóż dopiero prawował się o tę szóstkę+".
W postaci Nosa Wyspiański opisał krakowskie środowisko dekadentów krakowskiego fin de siecle'u. "Wszystko nudzi, wszystko mi się przykrzy już" - mówi wzorowana na malarzu Tadeuszu Noskowskim postać, o której parobek Kasper zauważa, że "cało flaszke bestia schlał". Nos, wzorem Stanisława Przybyszewskiego uważa, że "Chopin gdyby jeszcze żył, to by pił". Boy sądzi, że w postaci Nosa uwieczniony został także inny malarz, Stanisław Czajkowski który na bronowickim weselu, po drzemce na paltach wstał, chwiejnym krokiem wszedł do izby i zapowiedział zgromadzonym: "A teraz ja wam powiem, co to jest secesja", po czym zwalił się jak długi pod stół.
Dziennikarz, któremu pokazuje się Stańczyk, to Rudolf Starzewski, redaktor krakowskiego "Czasu", jeden z najwybitniejszych polskich intelektualistów swojej epoki. Zwany przez przyjaciół Dolkiem był w Krakowie człowiekiem-instytucją. To on napisał po premierze "Wesela" entuzjastyczną recenzję, która zapewniła sztuce powodzenie. W dramacie Dziennikarz próbuje flirtować z 14-letnią Zosią Pareńską, jedną z trzech podlotków, które marzą o tańcach z drużbami. Zosia wyszła za mąż za Tadeusza Boya-Żeleńskiego, po latach wda się z Dolkiem Starzewskim w długi romans. Dziennikarz z "Wesela" popełnił samobójstwo 22 października 1920 r., gdy Zosia zakochała się w Witkacym. Podczas okupacji Zofia Żeleńska ukrywała przed gettem wieloletnią kochankę swojego męża, Irenę Krzywicką, a dom Żeleńskich na Krakowskim Przedmieściu służył za punkt kontaktowy AK. Zosia zmarła w wieku 70 lat, 13 maja 1956 r., do końca opiekowała się dziełami swojego męża i kochanków.
Poeta, brat Gospodarza, to Kazimierz Przerwa-Tetmajer, najsławniejszy poeta Młodej Polski. Nieco wcześniej napisał dramat pt. "Zawisza Czarny" i ten właśnie rycerz pokazuje mu się w bronowickiej chacie. Powszechnie uwielbiany król salonów Młodej Polski nie miał przed sobą szczęśliwej przyszłości. W latach 20. ze względu na pogarszający się stan zdrowia (utrata wzroku i nasilająca się choroba umysłowa, będąca efektem kiły) wycofał się z życia i żył z emerytury, finansowanej przez miasto Bydgoszcz. Mieszkał w warszawskim Hotelu Europejskim, którego właściciel, miłośnik poezji, zapewnił mu dożywotnie, bezpłatne mieszkanie. W styczniu 1940 r., gdy Niemcy zajęli warszawskie hotele dla wojska, Tetmajer został przetransportowany do Szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie, gdzie po kilku dniach zmarł.
W "Weselu" Tetmajer jest u szczytu powodzenia i flirtuje z 16-letnią Maryną, najstarszą z sióstr Pareńskich. W przeciwieństwie do delikatnej i zamkniętej w sobie Zosi, Maryna była dowcipna, pewna siebie, elokwentna, świadoma swojej urody. Kochał się w niej nieszczęśliwie przez wiele lat malarz Witold Wojtkiewicz. Maryna wyszła za mąż najpierw za lekarza Jana Raczyńskiego, potem za lwowskiego profesora medycyny i kolekcjonera sztuki Jana Greka. To u nich zatrzymał się Boy Żeleński, gdy we wrześniu 1939 r. znalazł się we Lwowie. Jan Grek i Boy zostali aresztowani wieczorem 3 lipca 1941 r., wkrótce potem Niemcy zabrali także profesorową Grekową. Cała trójka została zamordowana przez Niemców na lwowskich Wzgórzach Wuleckich 4 lipca 1941 r. razem z grupą innych polskich naukowców ze Lwowa.
Na początku XX wieku pojawienie się na scenie postaci trzech młodych dziewcząt z zacnych krakowskich domów: Maryny i Zosi Pareńskich oraz Haneczki – siostry Lucjana, samo w sobie było skandalem towarzyskim. Ponieważ Wyspiański odmówił wycięcia "kompromitujących" wątków matka Haneczki, Helena Rydlowa, w przeddzień premiery, prewencyjnie, nie znając jeszcze sztuki, zarządziła na własny koszt druk nowych plakatów ze zmienionymi imionami dziewcząt. W ten sposób podczas scenicznej premiery dramatu Maryna stała się Klarą, Zosia – Anielą, a Haneczka – Krzysią. Helena Rydlowa musiała sobie gratulować tego posunięcia, gdy na scenie podchmieleni parobcy mówią o trzech podlotkach: "Te panny to nos chcom", choć i tak cały Kraków wiedział, o kogo chodzi i trząsł się od plotek.
Następnego dnia po premierze, w niedzielę 17 marca 1901 r. Wyspiański żalił się, że "Lucek biega po Plantach i grozi, że mi +pyski spierze+". Rydlowi chodziło nie tylko honor siostry, ale też o sposób, w jaki Wyspiański przedstawił jego dopiero co poślubioną żonę. Jadwiga Rydlowa była osobą delikatną, nieśmiałą i subtelną, mało przypominała śmiałą, wygadaną Pannę Młodą z przedstawienia. „Kto znał cichą, subtelną, a wcale oświeconą Lucjanową Rydlową, ten musi przyjść do przekonania, że w stosunku do niej zawiodła Wyspiańskiego jego zastanawiająca intuicja" - pisał Boy.
Rachela, która jako pierwsza zauważa za oknem Chochoła i zaprasza go na wesele, w rzeczywistości nazywała się Pepa Singer i była córką bronowickiego karczmarza. Jak pisze Boy, 15-letnia w 1900 r. Pepa "nie była ani ładna, ani inteligentna i brała dość bierny udział w bronowickim życiu artystycznym". Po premierze dramatu "stała się ona niejako chodzącym cieniem swego literackiego sobowtóra, istniała odtąd wyłącznie jako Rachela, ożywiała się jedynie, skoro się zetknęła z którąś z osób działających w +Weselu+. Lata całe +obijała się+ w artystycznych knajpach krakowskich, nieznana nikomu z imienia i z nazwiska, znana jedynie jako Rachela" - pisze Boy w "Plotce". Pepa przeszła na katolicyzm, została pielęgniarką, wojnę przeżyła ukrywając się m.in. w Bronowicach i Warszawie. Zmarła w 1955 r.
Sam Wyspiański po wystawieniu "Wesela" przeżył pierwszy w życiu okres powodzenia i dostatku. Dramat doceniono, napływały tantiemy, honoraria, wzrosło zainteresowanie jego obrazami. Dwa dni przed ślubem Rydlów Wyspiański także ożenił się z chłopką - Teodorą Teofilą Pytko - służącą w domu jego ciotki, matką trojga jego dzieci. Po premierze dramatu Wyspiańscy przestali biedować, przenieśli się do lepszego mieszkania. Ale sam artysta powoli już wtedy umierał na kiłę; stosowane wówczas środki na tę chorobę jeszcze bardziej pogarszały jego stan. Ostatnie lata Wyspiański spędził właściwie nie ruszając się z łóżka, pisał i rysował bezwładną, ropiejącą ręką ujętą w dwie deseczki i obandażowaną tak, aby mógł utrzymać ołówek. Zmarł 28 listopada 1907 r.
aszw/ pat/