Dyrektor Instytutu Zachodniego Justyna Schulz polemizuje w piątek na łamach dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" z niemieckim rządem oraz ekspertami Bundestagu kwestionującymi prawa Polski do reparacji wojennych od Niemiec.
Artykuł Schulz stanowi kontynuację dyskusji rozpoczętej 1 września przez redakcję opiniotwórczej gazety niemieckiej dotyczącej opublikowania materiału opisującego ekspertyzę zespołu prawników dla Bundestagu. Parlamentarni eksperci uznali polskie roszczenia za nieuzasadnione.
Wcześniej zastępczyni rzecznika rządu Niemiec Ulrike Demmer powiedziała, że niemieckie władze poczuwają się do politycznej, moralnej i finansowej odpowiedzialności za II wojnę światową, kwestię niemieckich reparacji dla Polski uważają jednak za ostatecznie uregulowaną zarówno prawnie, jak i politycznie. Stanowisko to potwierdził następnie rzecznik rządu Steffen Seibert.
Schulz polemizuje z przedstawicielami niemieckiego rządu, którzy utrzymują, że Polska otrzymała od Niemiec reparacje "znacznych rozmiarów" i zarzuca im, że stawiają w sposób nieuprawniony na jednej płaszczyźnie świadczenia wypłacone krajom zachodnim ze świadczeniami przekazanymi krajom okupowanym przez ZSRR.
Kraje zachodnie i ich obywatele, włącznie z neutralnymi Szwecją i Szwajcarią, otrzymały w latach 60. odszkodowania, podczas gdy indywidualne roszczenia obywateli polskich były odrzucane ze względu na brak stosunków dyplomatycznych między Polską a RFN - pisze Schulz.
"Kwestia reparacji mogłaby być traktowana jako wyjaśniona, ale nie dzięki świadczeniom wypłaconym przez Niemcy, lecz dzięki wielkoduszności Polski, która zrezygnowała z roszczeń. Po wielkim moralnym geście polskich biskupów w 1965 roku doszło w 1990 roku do wielkiej rezygnacji z materialnych odszkodowań" - zaznacza dyrektor Instytutu Zachodniego Justyna Schulz dodając, że wiedza o tym bardzo sprzyjałaby niemiecko-polskiemu pojednaniu i pokojowej koegzystencji w Europie.
Brak tych stosunków nie przeszkadza natomiast stronie niemieckiej w traktowaniu rezygnacji przez Polskę w 1953 roku reparacji z NRD jako rezygnacji z reparacji od całych Niemiec, a w dodatku rozszerzenia tej rezygnacji na indywidualne roszczenia - zauważa autorka.
Schulz odrzuca zdecydowanie argument ekspertów Bundestagu, że indywidualne roszczenia obywateli polskich mogą, zgodnie z zasadą wzajemności, prowadzić do uznania niemieckich roszczeń wynikających z przymusowych wysiedleń Niemców po II wojnie światowej.
Schulz zwraca uwagę, że taka interpretacja ekspertyzy prowadzi do przekształcenia Polski z kraju będącego wierzycielem w kraj będący dłużnikiem, który ze względu na naruszenie granicy zobowiązany jest do reparacji. Taki sposób myślenia stanowi "niedopuszczalną rewizję wyników II wojny światowej" - uważa dyrektor IZ.
Autorka stawia pytanie o sens prowadzenia debaty na ten temat po upływie ponad 70 lat od zakończenia wojny. Nawet, jeśli przyjąć niemiecki punkt widzenia, że polskie roszczenia zostały ze względu na polską rezygnację ostatecznie uregulowane, to co najmniej trzy argumenty przemawiają za kontynuacją dyskusji - wyjaśnia szefowa placówki naukowej mającej siedzibę w Poznaniu.
"Po pierwsze widać jasno, że pojednanie między Niemcami a Polską opiera się nie na niemieckiej dyplomacji realizowanej za pomocą czeków. Wręcz przeciwnie - podstawą jest ogromna materialna rezygnacja ze strony polskiego państwa i jego obywateli" - zaznacza Schulz. Przypomina, że Polska otrzymała zaledwie od 1 do 3 proc. całościowej sumy reparacji wypłaconych przez Niemcy. Jej zdaniem rzecznicy niemieckiego rządu powinni zdawać sobie sprawę z tej różnicy.
"Zamiast ogłaszać, że Polska otrzymała reparacje jak wszystkie inne kraje, rzecznicy powinni byli wyrazić uznanie dla ówczesnego polskiego rządu Tadeusza Mazowieckiego za to, że w roku 1990 nie wysunął roszczeń reparacyjnych" - pisze Schulz. Założenie, że Polska zrezygnowała z roszczeń, jest sprzeczne z rozpowszechnioną w Niemczech opinią, zgodnie z którą Niemcy ze względu na swoją przeszłość są "skarbnikiem Europy" - podkreśla.
Ten przykład pokazuje - kontynuuje Schulz - że Polska "pomimo ogromnych strat i cierpień zrezygnowała z pieniędzy, by razem z Niemcami budować wspólną Europę".
"Kwestia reparacji mogłaby być traktowana jako wyjaśniona, ale nie dzięki świadczeniom wypłaconym przez Niemcy, lecz dzięki wielkoduszności Polski, która zrezygnowała z roszczeń. Po wielkim moralnym geście polskich biskupów w 1965 roku doszło w 1990 roku do wielkiej rezygnacji z materialnych odszkodowań" - zaznacza Schulz dodając, że wiedza o tym bardzo sprzyjałaby niemiecko-polskiemu pojednaniu i pokojowej koegzystencji w Europie.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ ap/ mag/