Javier Sotomayor 13 października skończy 50 lat. Na przełomie lat 80. i 90. królował w skoku wzwyż. Jego rekord świata 2,45 ustanowiony w 1993 roku, do dziś nie został poprawiony. Kubańczyk to fenomen – twierdzą Artur Partyka i Jacek Wszoła, ale – jak dodają - z dopingową rysą.
W 1999 roku na Igrzyskach Panamerykańskich w Winnipeg przyłapano go na zażywaniu kokainy. Został zdyskwalifikowany, powrócił do sportu i... wpadł po raz drugi - tym razem stosował nandrolon. Gdy wyszło to na jaw, w 2001 roku ogłosił zakończenie kariery.
„Z pewnością Soto, jak był nazywany, ma dyskomfort, ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, że to fenomen. Nie ma takiej opcji, aby przez kilkanaście lat królował na skoczni dzięki niedozwolonemu wspomaganiu. To nie jest możliwe. Był regularnie badany. A te dwie wpadki nie umniejszają jego wielkości. Poprzeczkę na 2,30 pokonał przeszło 300 razy w karierze. Absolutny fenomen!” – powiedział PAP Artur Partyka, młodszy od Kubańczyka o niespełna dwa lata.
Rekordzista Polski od ćwierć wieku (2,37 w hali w 1991 i na stadionie w 1993) pochwalił się, że z Sotomayorem wygrał siedmiokrotnie…
„…a może nawet i ośmiokrotnie. Nie pamiętam dokładnie, ale moim zdaniem ważniejsze, i z czego mam satysfakcję, że cztery-pięć razy wtedy, kiedy Soto był bardzo mocny, w wielkiej formie” – dodał pochodzący ze Stalowej Woli łodzianin.
Skok wzwyż ma Kubańczykowi, zwanym też Mr High Jump, wiele do zawdzięczenia. To on był wizytówką tej konkurencji, to on w latach swej świetności napędzał koniunkturę. Jego kariera jest niezwykła. Zaczął trenować mając dziewięć lat, a w wieku 15 po raz pierwszy pokonał wysokość dwóch metrów. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. W 1988 roku w hiszpańskiej Salamance po raz pierwszy poprawił rekord świata na 2,43. W następnym sezonie skoczył 2,44 w Portoryko, a w 1993 roku, ponownie w Salamance - 2,45.
„I ja tam byłem, miód i wino piłem. A com widział i słyszał… Oj, działo się, działo… wszystko w nadzwyczaj gorącym, kubańskim stylu. Brylował oczywiście Mr High Jump, który nie stronił od balangi…” – wspomniał w rozmowie z PAP świętowanie w Salamance w 1988 roku rekordu świata Sotomayora Jacek Wszoła, były… rekordzista globu (2,35 w niemieckim Eberstadt w 1980, w którym to roku w Moskwie został wicemistrzem olimpijskim).
W 1976 roku warszawiak, mając wówczas 19 lat, po zdobyciu złotego medalu igrzysk, nazywany był „cudownym dzieckiem Montrealu”. W tym samym czasie lekkoatletyczne zajęcia rozpoczynał na Kubie w wieku dziewięciu lat Sotomayor, który także, tylko raz – w 1992 roku w Barcelonie – wywalczył złoto.
„To prawda, w dorobku ma wprawdzie tylko jeden złoty medal olimpijski, ale głównie dlatego, że jego kraj bojkotował wcześniejsze igrzyska w Los Angeles w 1984 roku, w którym jako 17-latek ustanowił w Hawanie rekord świata juniorów wynikiem 2,33, i cztery lata później w Seulu. On był na początku drogi, ja na końcu, ale kilka razy spotkaliśmy się na zawodach. Nie udało mi się jednak z nim wygrać” – wspomniał Wszoła, który w grudniu skończy 61 lat.
Jedenastokrotny mistrz Polski (1974-1988) w pełni zgadza się z Partyką, dwunastokrotnym mistrzem kraju (1989-2000), że Sotomayor to fenomen z dopingową rysą, która nie jest w stanie przyćmić jego osiągnięć. Był dwukrotnym mistrzem (1993, 1997) i wicemistrzem świata stadionie (1991, 1995), zdobył cztery złote medale halowych mistrzostw globu (1989, 1993, 1995, 1999), a ile razy wygrał w prestiżowych mityngach, nie pamięta i on sam, kiedy padało takie pytanie gdy bywał w Polsce. Natomiast z innych statystyk zakodował sobie, że 21 razy pokonał 2,40, a gdy atakował rekord świata w 1993 roku, to sędziowie, by zawiesić poprzeczkę na stojakach, musieli …wchodzić na krzesła. Czy nie myślał wtedy o wysokości 2,50?
„Nie, ani wówczas w Salamance po zaliczeniu 2,45, ani później. Nigdy nie miałem obsesji 2,50, nie śniła mi się ta wysokość” – mówił dziennikarzom w 2001 roku w Spale. Zajął wtedy drugie miejsce (za Szwedem Stefanem Holmem) w ostatnim, cenionym na świecie halowym mityngu „Opoczno” (organizowanym od 1994 roku), w którym zwyciężał trzykrotnie (1994, 1995, 1999). Tyle samo razy konkurs wygrywał Partyka (1996, 1998, 2000).
Na pytanie o największych rywali, Sotomayor wymienił Szweda Patrika Sjoeberga, któremu odebrał rekord świata, i… Partykę. Jak podkreślił wtedy, „z Arturem walczyłem wiele razy i nigdy łatwo nie było. On zawsze był niebezpieczny, musiałem na niego uważać”.
Łodzianin, wicemistrz olimpijski z Atlanty przyznał, że dobrze pamięta pierwsze spotkanie z Kubańczykiem w 1986 roku na mistrzostwach świata juniorów w Atenach.
„On skoczył 2,25 i zdobył złoto, ja nie zakwalifikowałem się do finału. Już pod Akropolem miałem wrażenie, że dzieli nas przepaść, że jego poziom jest jeszcze dla mnie bardzo odległy. On w zasadzie już był na topie, natomiast ja mogłem sobie o tym pomarzyć. W tym samym sezonie Soto pokonał 2,36. To był wtedy juniorski rekord świata” – wspomniał Partyka.
Czym wyróżniał się Sotomayor od rywali? „Przede wszystkim szybkością na rozbiegu, co przekładało się na siłę odśrodkową. Do tego miał wypracowaną siłę, znakomitą technikę, przygotowanie fizyczne, jak również inne wrodzone cechy, a także i wzrost (193 cm). Nie wiem czy w pełni wykorzystał swój talent, poparty ciężką pracą, bez której absolutnie nie skakałby przez tyle lat na takim poziomie. Fakt faktem, że jego rekord do dziś nie został pobity” – powiedział Wszoła.
Który z zawodników może skoczyć 2,46? Tutaj nie ma już jednomyślności. Dla Wszoły kandydatem numer jeden jest mistrz olimpijski z Rio de Janeiro Kanadyjczyk Derek Drouin, a za nim brązowy medalista ubiegłorocznych igrzysk Ukrainiec Bohdan Bondareko oraz srebrny Katarczyk Mutazz Isa Barszim, który z kolei dla Partyki jest pierwszy na tej liście.
„Prowadzi go świetnie polski trener Stanisław Szczyrba, ma oko, znakomicie go wyczuwa i on jest w stanie doprowadzić Barszima do rekordu świata” – argumentował rekordzista Polski.
Janusz Kalinowski (PAP)
kali/ krys/