Organizacje zajmujące się polską oświatą na Białorusi twierdzą, że język polski jest wypierany z państwowego systemu szkolnictwa. Ich zdaniem najgorsza jest sytuacja w obwodzie grodzieńskim, gdzie mieszka największa liczba Polaków.
Według danych Polskiej Macierzy Szkolnej (PMS) maleje liczba uczniów, którzy uczą się języka polskiego jako przedmiotu (w ramach obowiązkowych zajęć). Dotyczy to zwłaszcza obwodu grodzieńskiego, gdzie liczba takich dzieci zmniejszyła się z 306 w 2014 r. do 182 w 2017 r. (w 2016 r. było to 228 osób). W wielu szkołach w Grodnie i obwodzie grodzieńskim liczba uczniów w ciągu ostatnich kilku lat zmniejszyła się ponad dwukrotnie, w innych spadki były jeszcze większe. Część szkół w ogóle wycofała zajęcia z języka polskiego.
Obecnie, jak podaje PMS, na całej Białorusi języka polskiego jako przedmiotu uczy się 421 dzieci. Dla porównania w 2005 r. było ich 3393, w 2007 r. – 2369, a już w 2008 – 649.
„W ostatnich latach stosunek administracji państwowej oraz instytucji oświatowych do nauczania języka polskiego można określić jako nieprzychylny i dążący do całkowitej eliminacji języka polskiego ze szkół państwowych” – powiedziała wiceprezes PMS Teresa Kryszyń.
Według danych PMS liczba dzieci uczących się języka polskiego na zajęciach fakultatywnych w obecnym roku nieco wzrosła (z 5117 do 5447), jednak od kilu lat utrzymuje się negatywny trend – dla porównania w 2014 r. wynosiła ona 6499. PMS odnotowuje w tym roku spadek także na Grodzieńszczyźnie (z 2787 do 2694).
Z danych nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi, który prowadzi własne statystyki, wynika, że ogólna liczba osób uczestniczących w zajęciach fakultatywnych na Białorusi w ciągu ubiegłego roku zmniejszyła się z 5435 do 4747, a liczba osób, które w różnych formach korzystały z lekcji polskiego w systemie państwowym, zmalała o 700-1000.
„Nieuruchomienie dzisiaj klas pierwszych oznacza, że w kolejnych latach nie będzie polskiego w kolejnych rocznikach” – mówi Andżelika Borys, kierująca ZPB.
„Dyrektorzy szkół dostają z kuratorium instrukcje, że mają nie uruchamiać zajęć z języka polskiego, zmniejsza się liczbę godzin, co sprawia, że nauczyciele nie są w stanie zapracować na etat i muszą rezygnować z pracy. Część zajęć fakultatywnych jest przekształcana w tzw. kółka, które nie wliczają się do stażu pracy i nie są taryfikowane jako lekcje” – mówi Borys. Podobne informacje przekazuje PMS.
W rejonie wołkowyskim, gdzie jeszcze cztery lata temu polskiego można się było uczyć jako przedmiotu obowiązkowego i dodatkowego, obecnie w ogóle nie ma takiej możliwości. Władze przekonują, że zapotrzebowanie na język polski zaspokaja działająca w Wołkowysku szkoła polska. Obecnie uczy się tam ok. 280 uczniów i, jak mówiła PAP dyrektorka szkoły Halina Bułaj, jest ona przepełniona, nie ma możliwości istotnego zwiększenia liczby uczniów.
W ramach państwowego szkolnictwa na Białorusi w Grodnie i Wołkowysku funkcjonują dwie szkoły polskie, których powstanie w latach 90. sfinansowała Warszawa. W sumie w ciągu ostatnich czterech lat ogólna liczba uczących się tam dzieci wzrosła z 773 do 838. Zdaniem Borys „nie ma jednak szans, by szkoły te zaspokoiły zapotrzebowanie na naukę języka polskiego”.
W roku bieżącym i w latach poprzednich ZPB informował o problemach z przyjmowaniem do dwóch polskich szkół pierwszoklasistów. W tym roku, pomimo protestów rodziców i zabiegów strony polskiej, do szkoły w Grodnie przyjęto ich 57, choć chętnych było ponad 60 osób.
„Utrzymanie się obecnej polityki może doprowadzić do całkowitego wyeliminowania języka polskiego ze szkół państwowych. Może też dojść do sytuacji, że będzie można się go uczyć tylko w dwóch szkołach polskich” – powiedziała Borys.
Jednak także sytuacja tych szkół może się pogorszyć, jeśli dojdzie do przyjęcia proponowanych przez ministerstwo edukacji Białorusi poprawek do białoruskiego kodeksu edukacyjnego, które przewidują poszerzenie listy przedmiotów wykładanych po białorusku lub rosyjsku, a także obowiązek zdawania egzaminu maturalnego w języku państwowym.
Według białoruskich Polaków jedną z przyczyn wypierania języka ze szkół państwowych jest negatywne nastawienie władz białoruskich do wyjazdów na studia do Polski oraz przyznawania Karty Polaka osobom o polskim pochodzeniu.
„Większa tolerancja jest dla języka polskiego w szkołach państwowych w Mohylewie (w tamtejszej szkole jako przedmiotu uczy się polskiego ok. 200 uczniów) czy w Mińsku (49 uczniów) niż na Grodzieńszczyźnie, gdzie mieszka najwięcej Polaków” – mówi Borys.
Tymczasem, jak przekonują zarówno ZPB, jak i PMS, zainteresowanie językiem polskim na Białorusi rośnie. Świadczy o tym duży (ponad 1 tys.) wzrost liczby uczących się języka w szkołach społecznych, chociaż lekcje w nich są płatne. „Do tego wzrostu przyczynia się nieżyczliwa sytuacja w szkołach państwowych” – twierdzi Teresa Kryszyń. Według wyliczeń ZPB w szkołach społecznych uczy się języka polskiego w tym roku 5943 osób, według PMS – 6017.
Łącznie, jak mówi Borys, liczba dzieci uczących się polskiego na Białorusi wynosi 12426 (według PMS - 12815). „A w rzeczywistości jest ich na pewno sporo ponad 13 tys., bo są przecież jeszcze kursy komercyjne” – twierdzi. W latach 90. liczba ta przekraczała 20 tys.
Podczas odbywającego się w weekend VI Forum Oświaty Polskiej zorganizowanego przez Konsulat Generalny w Grodnie negatywne tendencje w szkolnictwie państwowym potwierdzili zarówno przedstawiciele organizacji oświatowych, jak i organizacji zrzeszających Polaków w różnych regionach Białorusi, w tym rodziców uczniów. Wypowiadali się również nauczyciele, którzy skarżyli się na ograniczanie liczby godzin języka polskiego. W jednej z dyskusji uczestniczyli także przedstawiciele władz oświatowych Białorusi.
Z Mińska Justyna Prus (PAP)
just/ ndz/ mc/