Już ponad 90 proc. obiektów w Centralnym Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach to dary byłych jeńców i ich rodzin - powiedziała kustosz muzeum Beata Madej. W czwartek odbyło się spotkanie z rodzinami jeńców Oflagu II D Gross Born (Borne Sulinowo)
Czwartkowe spotkanie na terenie muzeum w Łambinowicach, gdzie w czasie II wojny światowej działał największy w Europie obozu jeniecki, to kontynuacja ubiegłorocznej akcji, podczas której spotkały się rodziny byłych jeńców wojennych oflagu Murnau.
"Musimy pamiętać, że więźniami oflagów byli ludzie posiadający oficerskie stopnie wojskowe i choćby już z tej racji dojrzali wiekowo już na początku wojny. Nasze muzeum działa od 1964 roku, więc pierwsze eksponaty otrzymywaliśmy jeszcze od samych byłych jeńców tych obozów. Dzisiaj nie ma ich już wśród nas. Jedynym sposobem na dotarcie do informacji o ich pobycie w niewoli oraz do pozostawionych przez nich dokumentów i pamiątek, pozostają członkowie ich rodzin. Staramy się do nich dotrzeć na wiele sposobów i jedną z takich metod są spotkania" - wyjaśniła Madej.
Jednym z uczestników spotkania jest Stanisław Zalewski, wnuk jeńca oflagu Gross Born. "Mój dziadek jako oficer armii austriackiej walczył pod Verdun. Wrócił do Polski, żeby walczyć z bolszewikami. Już jako kapitan rezerwy ruszył na swoją trzecią wojnę we wrześniu 1939 roku, gdzie pod Tomaszowem Lubelskim trafił do niemieckiej niewoli. O możliwości spotkania z rodzinami innych jeńców tego obozu dowiedziałem się z gazety. Niewiele zostało nam pamiątek po dziadku, jednak dobrze jest udostępnić tę część historii innym" - powiedział.
Henryk Podolski - syn porucznika Czesława Paderewskiego, przedwojennego kierownika szkoły, który dostał się do niewoli po Bitwie nad Bzurą - pamięć o ojcu łączy z pasją historyka. "W domu praktycznie nie mówiło się o czasie, który ojciec spędził w niewoli. Jednak tworząc drzewo genealogiczne rodziny zacząłem interesować się różnymi dokumentami z nim związanymi. Wiem już, że na terenie obozu prowadził zajęcia dokształcające z matematyki dla młodszych oficerów. Mam także kolekcję 190 jego listów, jakie napisał w czasie swojej niewoli. Jego los jest częścią większej historii naszego państwa, którą należy przechować dla kolejnych pokoleń" - podkreślił.
Zdaniem kustosz Madej, przekazywane do muzeum listy mają często bardzo osobisty charakter. Wśród nich są zbiory listów pisanych do uwięzionych oficerów przez ich dzieci.
"Są tu listy pisane do żon, narzeczonych, które zostały w domu. Jest też taki list, gdzie syn swoim niewyrobionymi jeszcze literami pisze do taty i pyta, kiedy wróci do domu i będzie tak cudownie jak było ostatnio, bo wszyscy za nim tęsknią. A na końcu jest prośba - przywieź mi wieczne pióro" - wyjaśniła Madej. (PAP)
autor: Marek Szczepanik
edytor: Paweł Tomczyk
masz/ pat/