Z powodu śmierci b. komendanta wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej w Płocku (Mazowieckie) Tadeusza D., oskarżonego w 2017 r. przez IPN m.in. o zbrodnie komunistyczne, postępowanie sądowe w jego sprawie zostało umorzone. Decyzję taką ogłosił w środę płocki Sąd Rejonowy.
Pierwsza rozprawa w ramach postępowania wobec 89-letniego Tadeusza D. odbyła się 1 grudniu ub.r. Oskarżony, mieszkający ostatnio w Warszawie, nie stawił się wówczas w sądzie, a nieobecność usprawiedliwił zaświadczeniem lekarza sądowego o złym stanie zdrowia - sąd odroczył rozprawę do 14 lutego 2018 r. Wkrótce potem b. płocki komendant wojewódzki MO zmarł.
Według aktu oskarżenia IPN, w związku z wprowadzeniem przez władze PRL stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. Tadeusz D., podpisując decyzje o internowaniu 82 działaczy ówczesnej legalnej opozycji, głownie działaczy płockiej NSZZ „Solidarność”, doprowadził do bezprawnego pozbawienia ich wolności. Za czyny opisane w akcie oskarżenia - zbrodnie komunistyczne, będące zarazem zbrodnią przeciwko ludzkości - Tadeuszowi D., groziło do 10 lat pozbawienia wolności.
Wydając postanowienie o umorzeniu, sąd przypomniał, że zgodnie z KPK „nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza w razie śmierci oskarżonego”. Sąd wyjaśnił, iż informację o śmierci Tadeusza D. otrzymał od jego wnuczki, na początku stycznia tego roku, a następnie potwierdził ten fakt w bazie PESEL oraz uzyskując z Urzędu Stanu Cywilnego odpis aktu zgonu, z którego wynika, że b. komendant wojewódzki MO w Płocku zmarł 16 grudnia 2017 r.
Występujący w sprawie jako oskarżyciel posiłkowy, internowany w stanie wojennym, Jerzy Kucharski, a także jego pełnomocnik, radca prawny Włodzimierz Lendzion, w wygłoszonych w środę oświadczeniach procesowych skrytykowali – ich zdaniem - przewlekłe działania organów ścigania i sądu w sprawie Tadeusza D. Obaj podkreślili, że od podjęcia pierwszych czynności w sprawie b. komendanta wojewódzkiego MO w Płocku do sporządzenia aktu oskarżenia minęło 10 lat. Zwrócili jednocześnie uwagę na upływ czasu, od chwili, gdy oskarżenie trafiło do sądu – maj 2017 r. do pierwszego terminu procesu – grudzień 2017 r.
„Finał jest taki, że kolejny przedstawiciel reżimu komunistycznego, oskarżony o bardzo poważne zbrodnie, to jest o zbrodnie komunistyczne i przeciwko ludzkości, przeciwko narodowi polskiemu i polskim patriotom, oraz o przestępstwa takie jak przekroczenie uprawnień i działania na szkodę interesu społecznego i prywatnego, nie został ani osądzony, ani ukarany, za co przede wszystkim odpowiadają prowadzący to postepowanie prokuratorzy z IPN w Warszawie i Łodzi” – oświadczył Kucharski.
Jak dodał, w przypadku 49 komendantów wojewódzkich MO z okresu stanu wojennego oraz takiej samej liczby ich zastępców, którzy nadzorowali SB, większość już zmarła „do końca drwiąc sobie z prawa i śmiejąc się swoim ofiarom w twarz”. „Ci nieliczni, którzy jeszcze żyją, są już w takim wieku i stanie zdrowia, że ich osądzenie i ukaranie jest praktycznie niemożliwe. Albo zapadają w stosunku do nich wyroki, które kompromitują polski wymiar sprawiedliwości, jak ten w przypadku byłego komendanta MO z Wałbrzycha” – powiedział Kucharski.
W poniedziałek Sąd Rejonowy w Wałbrzychu (Dolnośląskie) uniewinnił b. komendanta MO w tym mieście Leszka L. , oskarżonego przez IPN o wydanie bezprawnej decyzji o internowaniu w stanie wojennym 92 działaczy ówczesnej opozycji. Wyrok ten jest nieprawomocny. Według sądu, wydając decyzję o internowaniu poszczególnych osób, Leszek L. opierał się na projekcie aktu prawnego (dekret o stanie wojennym - PAP), co do którego nie wiedział, że wszedł on w życie dopiero kilka godzin później.
Prokurator IPN Arkadiusz Gałaj, ustosunkowując się w środę do zarzutów o przewlekłość śledztwa w sprawie b. komendanta MO w Płocku, zwrócił m.in. uwagę, na specyfikę tego typu postępowań.
„Odnoszę wrażenie i tym to tylko tłumaczę, że są państwo bardzo rozgoryczeni – i ja to rozumiem – tym, że oskarżony zmarł i postępowania nie można kontynuować. Ale uważam, że nie jest właściwym kierunkiem przelanie tego żalu, tej złości, na IPN, na komisję łódzką, którą reprezentuję, a która naprawdę starała się, od momentu kiedy sprawę dostała, tę sprawę skończyć. A wbrew pozorom, nie jest to takie łatwe. Każda taka sprawa to nie tylko skierowanie aktu oskarżenia, ale szereg czynności do wykonania, w tym przesłuchania osób, internowanych, także tymczasowo aresztowanych. To wymaga czasu” – oświadczył prokurator Gałaj, zwracając się do pokrzywdzonych.
I dodał: „Jeszcze raz powtórzę, ja państwa ból i żal rozumiem. Jest mi przykro i dziwię się, że ten żal i ból jest w tej chwili przelewany na instytucję, którą reprezentuję, która naprawdę stara się państwu w pomóc”.
W przypadku b. komendanta wojewódzkiego MO w Płocku Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi, należąca do pionu śledczego IPN, oskarżyła Tadeusza D. o to, że jako funkcjonariusz państwa komunistycznego, w okresie od 12 do 16 grudnia 1981 r., przekroczył on swe uprawnienia, wydając decyzje o zatrzymaniu i internowaniu 82 osób, ówczesnych działaczy opozycji, powołując się przy tym „na przepisy nieistniejącego aktu prawnego w postaci dekretu z dnia 12 grudnia 1981 r. o ochronie bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego w czasie obowiązywania stanu wojennego”. Taki akt prawny, jak podkreślił IPN, „nie został prawnie opublikowany i nie obowiązywał”.
Według aktu oskarżenia, konsekwencją działań Tadeusza D. było bezprawne pozbawienie wolności pokrzywdzonych na okres od kilku dni do kilkunastu miesięcy, „co stanowiło formę represji i poważnego prześladowania z powodu ich przynależności do określonej grupy społeczno-politycznej”.
Termin procesu Tadeusza D. został wyznaczony na 1 grudnia 2017 r. Stało się to po wydaniu przez płocki Sąd Okręgowy postanowienia o wyłączeniu z mocy prawa od rozpoznania sprawy sędzi tamtejszego sądu rejonowego. Wcześniej złożyła ona oświadczenie o wyłączenie z udziału w postępowaniu z uwagi na to, że pokrzywdzonym w sprawie był jej teść. Wnioski o wyłączenie złożyli też inni sędziowie sądu, ale nie zostały one uwzględnione. Wnioski te były uzasadniane osobistą znajomością z sędzią, której teść występował jako pokrzywdzony w sprawie.
Na pierwszej rozprawie w sprawie Tadeusza D. obecnych było kilkudziesięciu pokrzywdzonych, w latach 80. XX wieku działaczy NSZZ „Solidarność”. Ich stawiennictwo było dobrowolne; zostali powiadomieni o terminie, ale nie byli formalnie wezwani. Cześć z nich obecna była także w środę, gdy sąd ogłaszał decyzję o umorzeniu postępowania. Kilku z pokrzywdzonych w sprawie zmarło wcześniej. (PAP)
autor: Michał Budkiewicz
edytor: Paweł Tomczyk
mb/ pat/