W sobotę 21 kwietnia 2018 r., na zaproszenie „Społecznego Komitetu Upamiętnienia Poległych Pilotów SAAF RAF w katastrofie Liberatora B24L EW-250 w 1944 r.”, Stowarzyszenie „Wizna 1939” zorganizowało i przeprowadziło prace badawcze w rejonie miejsca upadku samolotu. Celem prac było dokładne zlokalizowanie miejsca katastrofy i odnalezienie ocalałych części i szczątków maszyny.
16 października 1944 r. realizujące misję pomocy dla polskiego Państwa Podziemnego, operujące z lotniska Brindisi we Włoszech samoloty RAF, zostały zaatakowane nad Polską w rejonie Krakowa. Lecący z lewej strony klucza czterosilnikowy „Liberator” należący do 111. Skrzydła RAF został ostrzelany przez Focke-Wolfa 190 z grupy nocnych myśliwców niemieckich (wierna replika Liberatora B24J stanowi ekspozycję w Muzeum Powstania Warszawskiego).
Załoga stoczyła z nim walkę, jednak samolot został uszkodzony, a jeden z silników zapalił się. Pilot zapikował w dół (próbując w ten sposób ugasić pożar), a następnie próbował wylądować na polach w okolicach miejscowości Kocina i Krzczonów. Prawdopodobnie stracił jednak panowanie nad maszyną, która się rozbiła, a według przekazów miejscowej ludności doszło także do wybuchu. Dowódca załogi zdążył jeszcze wydać rozkaz opuszczenia maszyny, jednak jedynym z ośmioosobowej załogi, któremu udało się opuścić pokład, był strzelec pokładowy sierżant Pither Ronald T. W ostatniej chwili udało mu się wydostać z samolotu i wyskoczyć nad wsią Kocina. Tam udzieli mu pomocy żołnierze oddziału Armii Krajowej dowodzonego przez st. sierż. Mieczysława Jańca ps. „Lot”, którego syn był obecny podczas sobotnich poszukiwań.
Sprzyjająca pogoda i dobre warunki terenowe zachęcały do pracy. Już na początku poszukiwań pojawiły się drobne kawałki poszycia samolotu, rozciągnięte na powierzchni kilkuset metrów kwadratowych. Dla zlokalizowania większych fragmentów samolotu trzeba było użyć specjalistycznego sprzętu. Los nam zdecydowanie sprzyjał w tym dniu, bo na skraju badanego obszaru „rama” Lorenza dała bardzo silny ciągły sygnał, potwierdzając, że pod nami znajduje się jakiś bardzo duży obiekt metalowy. Następnie precyzyjnie oznaczono w terenie obszar wkopu i przystąpiono do prac ziemnych. Tym razem skorzystaliśmy z pomocy koparki, jak również wsparła nas miejscowa jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej. Jak się potem okazało, było to miejsce uderzenia jednego z czterech silników, który wbił się w ziemię na głębokość ok. 3,5 m. Układ warstw ziemi pozwolił ustalić także, że w miejscu tym doszło wcześniej do pożaru. Oprócz silnika z ziemi wydobyto także inne fragmenty samolotu, oczywiście w znacznym stanie zniszczenia.
Po wydobyciu silnika teren został uporządkowany i przywrócony do stanu poprzedniego. Niemniej jednak nie jest to koniec naszych poszukiwań, gdyż na pola Krzczonowa planujemy powrócić jesienią, by podjąć próbę odnalezienia pozostałych silników samolotu.
Członkowie Komitetu, od kiedy powstał w 2014 r., dotarli do wielu dokumentów, relacji świadków zdarzenia, a także rodzin żołnierzy Armii Krajowej i poległych lotników. Są także w posiadaniu dwugodzinnej relacji głosowej ocalałego
z katastrofy sierż. Pithera.
Obecnie trwają prace nad upamiętnieniem załogi i wybudowaniem pomnika.
Więcej na temat wydarzenia na stronie Społecznego Komitetu Upamiętnienia Poległych Pilotów SAAF RAF w katastrofie Liberatora B24L EW-250 w 1944 r.:
http://www.liberatorew250.com.pl/
Dariusz Szymanowski, Marcin Sochoń