Skala grabieży sowieckiej i niemieckiej w trakcie II wojny światowej była nieporównywalnie mniejsza niż „dokonania” Szwedów – mówi PAP dr hab. Hubert Kowalski z Instytutu Archeologii UW. Z kolei zdaniem dr Katarzyny Wagner z Instytutu Historycznego UW badania nad stosunkami polsko-szwedzkimi nabierają rozpędu.
18 i 19 czerwca 2018 r. w Sali Kolumnowej Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego odbyła się konferencja naukowa pt. „Polskie dziedzictwo kulturowe w Szwecji. Rzeczy i historia”. Organizatorami wydarzenia były Instytut Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego, Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Fundacja Wydziału Historycznego VARIA . Patronem medialnym był portal Dzieje.pl.
Konferencja była oficjalną inauguracją projektu poświęconego polonikom w Szwecji. Celem projektu kierowanego przez dr Katarzynę Wagner z Instytutu Historycznego UW jest skatalogowanie przedmiotów – darów, zakupów, trofeów czy łupów wojennych – które powstały w Rzeczypospolitej Obojga Narodów lub dotyczą polskiej kultury, a są przechowywane w Szwecji. Tematem wystąpień były polonika przechowywane w szwedzkich muzeach i bibliotekach, relacje polsko-szwedzkie w XVI-XVIII w. oraz kwestia skali zniszczeń wojennych w okresie Potopu oraz wielkiej wojny północnej.
Badacze podsumowywali również stan dotychczasowych badań nad grabieżami dzieł sztuki w czasie najazdu Szwedów oraz nad tym, w jaki sposób te wydarzenia znalazły odbicie w pamiętnikach z tamtej epoki. Jednymi z uczestników konferencji byli dr Katarzyna Wagner i dr hab. Hubert Kowalski który kierował poszukiwaniami zatopionych w Wiśle dzieł sztuki zagrabionych przez Szwedów podczas Potopu.
PAP: Skąd pomysł organizacji konferencji „Polskie dziedzictwo kulturowe w Szwecji. Rzeczy i historia”?
Dr Katarzyna Wagner: Chcieliśmy znaleźć odpowiedź na kilka pytań, m.in. czym są polonika, jak dużo wiemy w tym momencie na temat przedmiotów przechowywanych w Szwecji oraz które luki badawcze trzeba zapełnić w pierwszej kolejności. Wielu naukowców podejmowało ten temat, jednak nadal brakuje całościowego spojrzenia na problem poloników w Szwecji. Głównym celem konferencji było więc spotkanie tworzącego się międzynarodowego, interdyscyplinarnego zespołu badawczego, który rozpoczyna prace nad inwentaryzacją polskiego dziedzictwa kulturowego w Szwecji. Stało się to możliwe dzięki współdziałaniu dwóch podmiotów – Uniwersytetu Warszawskiego i Narodowego Instytutu Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą. Powołany niedawno Instytut ma być platformą dla naukowców i popularyzatorów, którzy zajmują się polskim dziedzictwem kulturowym, znajdującym się poza granicami Polski.
Instytut planuje stworzenie bazy poloników obejmującej wszystkie zagraniczne zbiory polskiej proweniencji, a ich częścią staną się oczywiście przedmioty znajdujące się w zbiorach szwedzkich. Realizacja tych założeń nie byłaby możliwa bez współpracy naukowców – i dlatego obradujemy na Uniwersytecie Warszawskim - reprezentujących różne dziedziny nauki zarówno z Polski, jak i ze Szwecji.
We wrześniu otworzymy na kampusie uniwersyteckim przy Krakowskim Przedmieściu wystawę planszową prezentującą wybrane polonika znajdujące się w szwedzkich zbiorach. Prawdopodobnie przedstawione wystąpienia konferencyjne uda się umieścić w publikacji pokonferencyjnej, która być może zapoczątkuje serię wydawniczą obejmującą badania poloników.
PAP: W jaki sposób będą państwo docierać do tych przedmiotów?
Dr Katarzyna Wagner: W skład zespołu oprócz polskich badaczy wchodzą muzealnicy z kilku szwedzkich instytucji i jest to ogromne ułatwienie. Jesteśmy po wstępnych rozmowach z przedstawicielami kilku szwedzkich muzeów, którzy uznali nasz projekt za korzystny również dla swoich badań. Z jednej strony będziemy tworzyli bazę poloników, a z drugiej wesprzemy merytorycznie kolegów muzealników w odtwarzaniu historii zarówno kolekcji, jak i poszczególnych artefaktów.
Ponadto proszę zauważyć, że część szwedzkich zbiorów jest zdigitalizowanych. Przechowywane w Szwecji materiały są opracowane w różnym stopniu, mniej lub bardziej szczegółowo; nie zwalnia nas to z obowiązku sięgania do obiektów oryginalnych, w muzeach.
PAP: Słuchacze wystąpień konferencyjnych mogli odnieść wrażenie, że w ostatnich kilku latach został uczyniony duży postęp w badaniach nad stosunkami polsko-szwedzkimi w dobie Potopu…
Dr Katarzyna Wagner: Dodałabym, że nie tylko w epoce Potopu, lecz również wielkiej wojny północnej, o której wiemy znacznie mniej. Badania nad Potopem postępują nieco szybciej, ponieważ zajmuje się nimi większa liczba badaczy. Łatwiej więc weryfikować źródła i stawiać więcej nowych hipotez. W przypadku wielkiej wojny północnej zaczynamy niemal od początku.
PAP: Dlaczego wielka wojna północna cieszy się mniejszym zainteresowaniem? Przecież był to jeden z największych konfliktów epoki nowożytnej i miał ogromne konsekwencje dla Rzeczypospolitej…
Dr Katarzyna Wagner: Ten brak zainteresowania jest widoczny w Polsce. W Szwecji okres ten – oraz postać Karola XII – cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Jest to w końcu szczytowy okres szwedzkiej mocarstwowości… W Polsce dopiero od kilku lat powstają publikacje na temat wielkiej wojny północnej. Są to głównie prace poświęcone kwestiom politycznym i wojskowym. Można powiedzieć, że na razie uzupełniamy braki w polskiej historiografii.
PAP: Przejdźmy do odpowiedzi na pytanie, skąd się wzięły polskie dzieła sztuki w szwedzkich zbiorach. Czy jesteśmy w stanie zrekonstruować skalę rabunku Szwedów podczas Potopu?
Dr hab. Hubert Kowalski: Wierzę, że powinniśmy dążyć do oszacowania skali rabunków, lecz w oparciu o szczegółowe wyniki kwerend archiwalnych i badań w szwedzkich instytucjach kultury. Nikt do tej pory nie zdołał w całości zbadać tego zjawiska. Poruszamy się wśród okruchów informacji zawartych w źródłach, np. przykład mówiących, że z jakiegoś miejsca wypłynęło jednego dnia kilkanaście lub kilkadziesiąt szkut pełnych zdobyczy. Nigdy nie przeliczyliśmy chociażby, ile ton marmurów zrabowanych w Warszawie i innych miastach trafiło do Szwecji.
Z rezultatów moich badań wynika, że tylko jeden z transportów zawierał kilkadziesiąt ton marmurów, a rabowano przecież także dzieła sztuki, broń, księgozbiory, przedmioty codziennego użytku. Mamy jednak wciąż tylko ogólne pojęcie o ogromie grabieży, jakiej dokonali Szwedzi, ale nie posiadamy zbyt wielu szczegółowych informacji, co w ramach projektu będziemy się starali zweryfikować. Ponadto należy zaznaczyć, że polonika w Szwecji to nie tylko łupy wojenne i trofea, lecz także dary czy zakupy.
PAP: Czy możemy porównać skalę zniszczeń w polskiej kulturze, jakich dokonali Szwedzi, np. z ogromem grabieży w trakcie II wojny światowej?
Dr hab. Hubert Kowalski: Przyjmuje się, że skala grabieży sowieckiej i niemieckiej w trakcie II wojny światowej była nieporównywalnie mniejsza, niż „dokonania” Szwedów. Skala rabunku w trakcie Potopu przewyższała wszelkie tego rodzaju wydarzenia w kolejnych epokach i wiekach wcześniejszych.
PAP: W jaki sposób Szwedom udało się przeprowadzić rabunek na tak wielką skalę?
Dr hab. Hubert Kowalski: Byli dobrze przygotowani. Nie były to działania „partyzanckie”. Szwedzi przygotowali się do przeprowadzenia tej grabieży. Porównuję to z sytuacją sprzed wybuchu II wojny światowej. Proszę pamiętać, że Niemcy zanim zajęli nasz kraj, dobrze zdawali sobie sprawę z tego, jakie dzieła znajdują się w polskich kolekcjach, nie tylko muzealnych, lecz i prywatnych. Niemieccy naukowcy odwiedzali Polskę i wiedzieli, do jakich „drzwi należy zapukać” w pierwszej kolejności. Czasami żartuję, że wydany w 1643 r. „Gościniec, albo krótkie opisanie Warszawy” Adama Jarzębskiego był dla Szwedów swego rodzaju przewodnikiem, dzięki któremu wiedzieli, które ogrody i rezydencje są najwspanialsze, i należy je ograbić w pierwszej kolejności.
PAP: Szwedów interesowało każde dzieło sztuki i księgozbiór?
Dr hab. Hubert Kowalski: Ich podstawowym celem było dążenie do utrzymania i wyżywienia armii. Wojsko nie zawsze rozróżniało wartość poszczególnych zdobyczy. Rabowano więc wszystko, co potencjalnie mogło stanowić jakąkolwiek wartość. W dodatku rabunek dotyczycący dóbr królewskich pozwalał na poniżenie przeciwnika. Król Jan Kazimierz mógł pisać listy, w których domagał się poszanowania swoich majętności i rezydencji, ale nie przynosiło to rezultatów. Rabunek trwał od pierwszego dnia wojny. Nigdy nie było wiadomo, jak długo będzie przebywać się w danym miejscu, więc dążyło się do wykorzystania tych zasobów.
Pamiętajmy jednocześnie, że rabunek nie zawsze był rzeczą prostą. Z Wisły wydobyto właśnie niemal całą zewnętrzną klatkę schodową Pałacu Kazimierzowskiego z loggią. Ktoś więc musiał dokonać precyzyjnej rozbiórki. Fakt ten tylko potwierdza, że nie było nigdy pomysłu na dłuższą okupację. Dążono do wywiezienia cennych rzeczy do swojego kraju, rujnując w tym samym czasie rezydencje.
PAP: Dziś Szwecja jest krajem bogatym. W czasach wojen polsko-szwedzkich była uboga. Współcześni nie zawsze zdają sobie z tego sprawę.
Dr hab. Hubert Kowalski: Był to kraj ubogi i pozostający na dużo niższym poziomie rozwoju kulturalnego niż Rzeczypospolita. Szwedzi wykorzystywali więc konflikt jako okazję do darmowego pozyskania dóbr kultury.
PAP: Czy po zawarciu pokoju Szwedzi zwrócili cokolwiek Polsce?
Dr hab. Hubert Kowalski: Zwrócili część artefaktów i archiwalia, m.in. Metrykę Koronną, ale z pozostałych zapisów pokoju dotyczących zwrotu obiektów zupełnie się nie wywiązali. Dziś aby odzyskać te skarby, należałoby rozbierać tamtejsze pałace, których częścią są zagrabione w polskich rezydencjach zdobienia i rzeźby, czy parcelować kolekcje muzeów i szwedzkich kościołów.
Wiele zdobyczy stawało się własnością nie króla, ale szwedzkiej szlachty, m.in. dowódców szwedzkiej armii i ich rodzin. Dziś w wielu tamtejszych prywatnych rezydencjach nie istnieje świadomość, że ich wyposażenie pochodzi z rabunku w trakcie wojny z Polską sprzed ponad 300 lat.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /