Rebelianci w prowincji Dera odrzucili w środę rosyjskie ultimatum dotyczące ich kapitulacji. Media prorządowe informują natomiast, że w mieście Bosra al-Szam kontynuowane jest składanie broni. Armia syryjska (SAA) wznowiła też atak na miasta Saida oraz Tafas.
Przyczyną fiaska rozmów rebeliantów syryjskich z rosyjskimi negocjatorami było ultimatum, zgodnie z którym Rosjanie zażądali całkowitego złożenia broni i przywrócenia pełnej kontroli syryjskiego rządu nad wszystkimi terenami znajdującymi się w rękach rebeliantów. Rebeliantom nie zaoferowano też przewiezienia do pozostającej poza kontrolą syryjskiego rządu prowincji Idlib. Wcześniej rebelianci z innych terenów po kapitulacji byli właśnie tam przewożeni specjalnymi autobusami.
Rebelianci z prowincji Dera w związku z fiaskiem rozmów ogłosili Rosję swoim wrogiem. Jednak środowe zerwanie negocjacji nie jest pierwszym od czasu ich rozpoczęcia w końcu czerwca. Wcześniej rebelianci już dwukrotnie ogłaszali fiasko rozmów.
Tymczasem sympatyzujący z syryjskim przywódcą Baszarem el-Asadem libański portal al-Masdar poinformował w środę o tym, że w mieście Bosra al-Szam kontynuowane jest składanie broni przez rebeliantów. Miasto to ma szczególne znaczenie ze względu na znajdujące się tam ruiny starożytnego miasta. Jest to jeden z sześciu obiektów znajdujących się w Syrii i wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
SAA wznowiła natomiast ofensywę, której celem jest odzyskanie kontroli nad przejściem granicznym z Jordanią w miejscowości Nasib. W związku z tym syryjskie lotnictwo dokonało nowych nalotów na strategiczne miasto Saida. Od trzech dni SAA nie odniosła jednak w tym rejonie większych sukcesów. Media prorebelianckie informowały też w środę o nalotach na miasto Tafas w zachodniej części prowincji Dera.
W środę doszło również w Moskwie do spotkania jordańskiego ministra spraw zagranicznych Ajmana Husejna Abd Allaha as-Safadiego z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem. Obaj ministrowie omówili kwestię strefy deeskalacji, która miała być utworzona na południu Syrii zgodnie z porozumieniem rosyjsko-amerykańsko-jordańskim. Zdaniem Ławrowa umowa przewidywała, że cała strefa deeskalacji będzie znajdować się pod wyłączną kontrolą SAA, tymczasem 40 proc. jej powierzchni nadal znajduje się w rękach rebeliantów.
As-Safadi podkreślił natomiast, że ze względu na pogarszającą się sytuację humanitarną konieczne jest ogłoszenie zawieszenia broni i wznowienie dialogu politycznego między rebeliantami i rządem syryjskim. Dodał, że kilkadziesiąt ciężarówek z jordańską pomocą dla uciekinierów z terenów objętych walkami czeka na zgodę syryjskich władz na przekroczenie granicy. Szef jordańskiej dyplomacji poinformował również, że na terytorium Jordanii spadły pociski wystrzelone z Syrii. Nie oskarżył jednak żadnej strony syryjskiego konfliktu o celowy ostrzał. Podkreślił jednak, że jordańska armia została postawiona w stan gotowości, by chronić interesy tego kraju. (PAP)
wr/ kar/