W debacie na temat tzw. Żołnierzy Wyklętych coraz częściej pojawia się poważny argument za tezą, że walka zbrojna nie była jedynie szaleństwem i aberracją ludzi, którzy nie umieli znaleźć się w nowym systemie. Argumentem jest fakt, że czasie komunistycznego terroru do więzień wsadzono tysiące ludzi, którzy nie tylko chcieli, ale nawet potrafili rozpocząć życie w komunistycznym koszmarze. Ludzi, którzy z wielkim wysiłkiem i zacięciem starali się włączyć w odbudowę zniszczonej wojną i okupacją Ojczyzny. Padają nazwiska Rodowicza, Fieldorfa… aby wspomnieć tylko najgłośniejsze śmiertelne ofiary nowego ładu.
Książka profesora Andrzeja Friszkego podaje kolejne przykłady uzasadniające tę zasadniczą tezę. Jest to bowiem dzieło ukazujące starcie dwóch zupełnie odmiennych sił, starcie w czasie którego tylko z pozoru jedna ze stron była skazana na nieuchronna klęskę. „Między wojną a więzieniem” jest bowiem opisem bezwzględnej walki toczonej przez komunistyczny aparat terroru z Kościołem, w szczególności z młodzieżowymi organizacjami katolickimi.
Swoją opowieść o tej walce Friszke zaczyna od próby nakreślenia swoistego zbiorowego portretu owego pokolenia ludzi, którzy dojrzałość osiągali w czasie okupacyjnej nocy i chcieli żyć normalnie w systemie, którego nie uważali za normalny, dbając nie tylko o rozwój kraju, ale także własny. Należy jednak wskazać, że owe pragnienie normalności nie było w żaden sposób postawa konformistyczną. Wręcz na odwrót – chociaż podstawą działalności młodej inteligencji katolickiej był legalizm, to z samego założenia chcieli się oni przeciwstawić agresywnemu marksizmowi i nieodłącznie z nim związanemu ateizmowi.
Przyczyną owej postawy było nie tylko konsekwentne przywiązanie do wiary i Kościoła, ale także formacja młodych Polaków, wychowanych w szkole niepodległej Polski oraz wojenne biografie. Pobieżnie nawet przeglądając historie życia poszczególnych postaci opisanych na kartach książki łatwo odkryć, że hasło: „Bóg, Honor, Ojczyzna” nie było dla nich pustym zestawem słów.
Powołując się na książkę Hanny Świdy-Ziemby, profesor Friszke ukazał, że w centrum myślenia młodej inteligencji katolickiej znajdowały się: Polska, wiara oraz misja społeczna, jaką miała do wypełnienia ta właśnie grupa. Drugim ważnym elementem jej formacji był fakt wypracowania w czasie okupacji dużej odporności na niewygody życia. Wreszcie doświadczenie sporej grupy tego pokolenia w pracach młodzieżowej konspiracji czasów niemieckiej i sowieckiej okupacji.
Jednoznacznie można stwierdzić, że młoda polska inteligencja katolicka – zbiorowy bohater książki – w okres powojenny wkroczyła mając za sobą niezwykłe doświadczenia oraz bardzo silną podbudowę moralną i duchową. Była to zatem grupa nie tylko zdolna do poświecenia, ale potrafiąca także wyznaczać sobie cele, nawet bardzo dalekosiężne. Nie bez znaczenia był fakt, że mogli mieć wsparcie w Kościele. Nie tylko w instytucji, która czasami tez była zagrożona – ale także w prac duszpasterskiej kapłanów oraz poczuciu wspólnoty wiary. Byli to zatem bardzo trudni przeciwnicy dla komunistycznego reżimu i nic dziwnego, że szybko ich uznano za zagrożenie dla nowego ustroju.
Juliusz Gałkowski: Młoda polska inteligencja katolicka – zbiorowy bohater książki – w okres powojenny wkroczyła mając za sobą niezwykłe doświadczenia oraz bardzo silną podbudowę moralną i duchową. Była to zatem grupa nie tylko zdolna do poświecenia, ale potrafiąca także wyznaczać sobie cele, nawet bardzo dalekosiężne. Nie bez znaczenia był fakt, że mogli mieć wsparcie w Kościele. Nie tylko w instytucji, która czasami tez była zagrożona – ale także w prac duszpasterskiej kapłanów oraz poczuciu wspólnoty wiary. Byli to zatem bardzo trudni przeciwnicy dla komunistycznego reżimu i nic dziwnego, że szybko ich uznano za zagrożenie dla nowego ustroju.
Zastanawiając się nad książką należy mieć świadomość, że przedstawia ona tylko wyrywkowe fakty i chociaż losy opisywanych w niej środowisk i osób można uznać za reprezentatywne dla całego środowiska to siłą rzeczy przedstawia ona tylko zarys większej historii. Po raz kolejny, z całą mocą, powraca problem ogromnych luk w zachowanych źródłach z czasów wojny, okupacji oraz czasów PRL-u.
Należy pamiętać, że konspiracja w czasach prawdziwego zagrożenia śmiercią lub przynajmniej torturami i uwięzieniem wymuszała na ludziach prawdziwą dyskrecję. Nie tylko, że nie gromadzono wiedzy, nie tworzono archiwów, a nawet starano się unikać sytuacji gdy wiedziano więcej niż było to konieczne.
Czasy grozy nie sprzyjały także pisaniu pamiętników czy prowadzeniu obszernej korespondencji. A nawet gdy takowe powstawały, to w wielkiej części padały one łupem rewizji i zniszczeń. Dlatego też nasza wiedza na temat działalności polskich organizacji katolickich z lat czterdziestych i pięćdziesiątych opiera się w dużej części na archiwach ubeckich i szczątkowo porozrzucanych materiałach. Należy także pamiętać, że zdecydowana większość świadków tych wydarzeń już nie żyje. Tym bardziej należy docenić nie tylko wiedzę i erudycję autora, ale także ogrom pracy jakiego wymagało zbadanie tego – wciąż za mało znanego – okresu dziejów Polski.
Dlatego też łatwo zrozumieć, że „Między wojną, a więzieniem…” jest opisem szeregu historii, na podstawie których czytelnik może skonstruować większy obraz, niestety nie jest to pełna panorama. Co więcej musimy się także pogodzić z myślą, że takowa nigdy nie powstanie.
Oczywistą rzeczą jest fakt, że Andrzej Friszke musiał skonfrontować czytelników z postawą ugodową, wręcz kapitulancką, jaka charakteryzowała środowisko PAX-u. Tak samo jako w latach tuż po wojnie, przez cały czas PRL-u, czy wreszcie w ćwierćwieczu niepodległości należy zadać sobie pytanie czy była to postawa poddańcza, oportunistyczna czy też – jak stara się nam wmówić wielu autorów, zwłaszcza ze środowiska PAX – realistyczne podejście do nowych czasów. Grupa związana z wydawanym przez Piaseckiego „Dziś i Jutro” stanowiło ważne, i niewątpliwie posiadające największą możliwość działania, środowisko w latach stalinowskich. Bolesław Piasecki zawsze starał swoją działalność opierać na skupianiu wobec siebie młodych ludzi, dlatego należało opisać także i to środowisko inteligencji katolickiej, niezależnie od jego stosunku do prześladowań Kościoła w czasach terroru komunistycznego. Należy także pamiętać, że z niego wywodzi się bardzo duża część działaczy katolickich w czasach PRL. Jednakże – co podkreśla także sam autor – mamy do czynienia z wciąż mało rozpoznanym środowiskiem i wydarzeniami.
Kolejnym środowiskiem opisanym przez Friszkego jest Kolumna młodych "Tygodnika Warszawskiego". Zarówno samo pismo, jak i środowisko młodych autorów jest wciąż zapomnianym elementem skomplikowanego obrazu życia intelektualnego i politycznego tych czasów. Wszystkich czytelników należy w tym miejscu odesłać do opracowania Tomasz Sikorskiego i Marcina Kuleszy „Niezłomni w epoce fałszywych proroków”, opisującego środowisko wywodzące się nie tylko ze Stronnictwa Pracy, ale także z kręgów mesjanistów związanych z Jerzym Braunem.
Historia młodych autorów tygodnika jest czymś więcej niźli tylko opowieścią o kilku osobach. W tym fragmencie opisana jest – co prawda szkicowo - ale za to bardzo sugestywnie historia młodych środowisk wywodzących się z narodowej demokracji, nie tylko ich losy, ale także wybory przed jakimi musieli stanąć. Paradoks środowisk narodowych polegał na tym, że wywodząc się z nurtu z założenia realistycznego stali się, chcąc nie chcąc, radykalnym przeciwnikiem władzy. Chcąc – ponieważ warunkiem była rezygnacja ze swoich ideałów, nie chcąc, gdyż na taką pozycję zepchnęła ich decyzja komunistycznego reżymu, odmawiającego narodowcom prawa do działania, a nawet do życia.
Doskonałym tego przykładem jest opis historii związanej z aresztowaniem Adama Doboszyńskiego, endeckiego działacza, który nielegalnie przyjechał do Polski. Szereg zatrzymań i procesów, który był skutkiem tej wpadki przyczynił się do zamknięcia „Tygodnika Warszawskiego” oraz aresztowania jego redakcji. Być może był tylko pretekstem dla i tak skazanego przez komunistów na likwidację pisma.
Ofiarą „sprawy Doboszyńskiego” była także sodalicja mariańska. Opisanie próby odtworzenia działalności sodalisów po wojnie oraz akcji bezpieki, która doprowadziła do praktycznej likwidacji tego ruchu jest jedną z najciekawszych części książki Friszkego. Tym ciekawszą, że jest to historia niemalże kompletnie zapomniana.
Mając tego świadomość autor daje czytelnikom ciekawy (chociaż z konieczności skrótowy) opis działalności i zasad Sodalicji. Ta koncepcja wychowania młodzieży w duchu religijnym oraz patriotycznym, nastawiona na rozwój duchowy i samopomoc musiała być uznana przez totalitarny reżym za śmiertelne zagrożenie dla koncepcji kreowania nowego człowieka. Człowieka w sposób totalny poddanego Związkowi Sowieckiemu i jego namiestnikom.
Friszke opisuje w sposób bardzo szczegółowy działania skierowane przeciwko sodalicji, procesy i dalsze losy jej działaczy. Bardzo ciekawym elementem tej opowieści jest historia tak zwanych „ósemek” – studenckiej grupy samokształceniowej. Każdy mający podstawowe rozeznanie w najnowszej historii Kościoła Rzymskokatolickiego w Polsce wie kim były później „ósemki” i zna nazwisko Marii Okońskiej. Jednakże mało kto wie o jej losach w latach czterdziestych i związkach z sodalicją. Warto zwrócić uwagę, że hierarchia kościelna sama podjęła decyzję o zawieszeniu działalności sodalicji, co jednak w żaden sposób nie zapobiegło represjom władzy skierowanym przeciwko tej młodzieżowej organizacji.
Autor w swojej książce opisuje jeszcze trzy – w gruncie rzeczy mało znane – historie związane z atakiem komunistycznej władzy na młodą katolicką inteligencję. Warto przy okazji wskazać, że każda z tych historii pozwala autorowi na opowiedzenie innego fragmentu powojennych dziejów Kościoła w Polsce. Opowieść o represjach skierowanych przeciwko tzw. Klubowi Logofagów jest jednocześnie historią „Tygodnika Powszechnego” i skupionego wokół niego środowiska. Z kolei dzieje Jerzego Krasnowolskiego, człowieka który kreował się na czołowego działacza antymasońskiego, będącego jednocześnie bardzo aktywnym agentem Urzędu Bezpieczeństwa jest ciekawym (choć tak naprawdę niewiele wnoszącym do rozumienia sposobu działania UB) opisem inwigilacji środowisk katolickich przez komunistyczny aparat represji. Bardzo ciekawym opisem działań skierowanych przeciwko środowiskom odwołującym się do koncepcji personalizmu Andrzej Friszke przedstawia nie tylko dzieje kolejnej zapomnianej grupy, ale także tłumaczy, dlaczego młoda katolicka inteligencja stanowiła prawdziwe zagrożenie dla komunistycznej władzy.
W pewien sposób „Między wojną a więzieniem. 1945-1953” jest opisem Atlantydy. Czytając jedna historię po drugiej nie sposób nie zadać sobie pytania jak wyglądałaby obecnie Polska, gdyby pozwolono tym młodym ludziom swobodnie działać i budować Polskę. Wystarczy wspomnieć kilka nazwisk: Stanowski, Chrzanowski, Okońska, Przeciszewski; z kapłanów: Rostworowski, Wyszyński czy Przybylski… Przez karty książki przewijają się postacie, które miały w dalszych dziejach przemożny wpływ na polskie losy, i które wieloletnią działalnością udowodniły swoją wartość dla Polski i Polaków. Swobodnie działająca inteligencja katolicka potrafiłaby naprawdę zmienić dzieje swojego kraju. Zupełnie niechcący Andrzej Friszke swoją książką po raz kolejny wskazuje jak ogromne straty przyniosły Polsce rządy komunistów. Piszę „niechcący”, ale przecież autor prowadząc kwerendę i pisząc swoją pracę musiał mieć świadomość, że opisuje coś więcej niż jedynie martyrologię grupy młodych Polaków.
Książka Andrzeja Friszke jest bowiem – jak już wspomniałem na początku omówienia – bardzo mocnym argumentem w sporze na temat „żołnierzy wyklętych”. Widząc co dzieje się w miastach „leśni” nie mieli żadnej motywacji, by wyjść z lasu. Widzieli, że aby stać się śmiertelnym wrogiem komunistycznej władzy wystarczy być uczciwym i samodzielnym. Nie wszyscy przeciwnicy komuny poszli do lasu, ale wszyscy byli przez nią uznani za wrogów i potencjalnie skazani na śmierć lub wieloletnie więzienie.
Książka „Miedzy wojną a więzieniem 1945-53. Młoda inteligencja katolicka” została wydana przez Wydawnictwo WIĘŹ.
Juliusz Gałkowski
Źródło: MHP