Murakami pomógł zmienić obraz Japonii na Zachodzie. Uświadomił czytelnikom, że Japończycy to tacy sami ludzie, jak wszędzie indziej - powiedziała PAP tłumaczka książek Harukiego Murakamiego Anna Zielińska-Elliott. Jego nowa powieść "Śmierć Komandora" już w październiku ukaże się w Polsce.
PAP: Niedawno świat obiegła wiadomość, że najnowsza powieść Murakamiego "Śmierć Komandora" została uznana przez cenzorów z Hongkongu jako "nieprzyzwoita", co oznacza, że nie można jej sprzedawać niepełnoletnim. Skąd takie stanowisko?
Anna Zielińska-Elliott: Sprawa dotyczy tłumaczenia Lai Ming Chu, wydanego na Tajwanie. Lai Ming Chu zadzwoniła do mnie z prośbą o pomoc. Zgodziłam się na rozmowę z dziennikarką gazety "Mingpao", która rozpoczęła akcję mającą na celu zmianę tej decyzji i zbiera opinie osób krytycznych wobec cenzury. Według tej dziennikarki, każdy obywatel może zawiadomić specjalny trybunał zajmujący obscenicznością w kulturze w Hongkongu, że jakaś książka zawiera zakazane treści, a trybunał musi taki wniosek rozpatrzyć. Jej zdaniem chodziło o to, że w książce użyto słowa "penis". Poza tym w jednej ze scen, gdy para uprawia seks, kobieta prosi mężczyznę, by poddusił ją paskiem od szlafroka, co prawdopodobnie cenzorzy uznali za perwersję. Czytelnicy z Hongkongu oczywiście wyśmiali tę decyzję w internecie. Książka sprzedawana jest w przezroczystej folii z żółtą nalepką informującą, że zawiera treści określone po angielsku jako "offensive".
PAP: W "Śmierci Komandora", podobnie jak w poprzednich utworach Murakamiego, równolegle do rzeczywistości istnieje świat surrealistyczny. Czy ta książka zainteresuje fanów wcześniejszych książek japońskiego pisarza?
Anna Zielińska-Elliott: Sądzę, że powinna zainteresować zarówno wiernych fanów, jak również czytelników, którzy po raz pierwszy stykają się z twórczością Murakamiego. Dowiadujemy się co nieco o ezoterycznych buddyjskich praktykach religijnych. Pojawia się dobrze nam znana postać rozwiniętej nad wiek nastolatki o paranaturalnych zdolnościach, ale są też inni niezwykli bohaterowie. Opisy odmiennego świata pod koniec powieści są bardziej szczegółowe niż wcześniej, więc budowana od wielu lat wizja autora nabiera bardziej konkretnego kształtu. Ciekawe jest też to, że główny bohater jest malarzem i patrzy na świat oczami artysty.
PAP: Główny bohater wspomina swoją siostrę, która powtarzała mu, że postaci z "Alicji w krainie czarów" istnieją naprawdę. Co poza arcydziełem Lewisa Carrolla inspiruje Murakamiego?
Anna Zielińska-Elliott: Lista inspiracji jest długa. Murakami czerpie z przeróżnych źródeł literackich, filmowych i muzycznych. O niektórych mówił i pisał. Np. często wspomina, że był pod wpływem Raymonda Chandlera, Kurta Vonneguta, Johna Irvinga, Raymonda Carvera i wielu innych, głównie amerykańskich pisarzy. Wśród najważniejszych dla niego książek wymienia "Wielkiego Gatsby’ego" i "Braci Karamazow". Ale są też inne wpływy, o których nie mówi wprost, a tylko sugeruje czytelnikowi. Np. w "Przygodzie z owcą" bohater znajduje w domu Szczura "powieść Conrada" i zaczyna ją czytać. Gdy się zastanowić, okazuje się, że są duże podobieństwa w ogólnym zarysie fabuły "Przygody z owcą" i "Jądra ciemności": podróż w głąb nieznanego lądu w poszukiwaniu zaginionego przyjaciela, krytyka kolonializmu i polityki nastawionej na pogoń za zyskiem, znalezienie przyjaciela, który nie jest już tym samym człowiekiem i na koniec jego śmierć. Jeżeli czytelnik właściwie odczyta tę wskazówkę, być może lepiej zrozumie przesłanie powieści.
PAP: Po raz pierwszy zetknęła się pani z twórczością Murakamiego pod koniec lat 80., a w 1995 r. rozpoczęła pracę z nią od tłumaczenia "Przygody z owcą". Które utwory są pani szczególnie bliskie?
Anna Zielińska-Elliott: Chyba "Przygoda z owcą", być może właśnie dlatego, że to pierwsza książka, którą przetłumaczyłam. Oczywiście, Murakami świadomie rozwija swój styl i warsztat pisarski, więc stopniowo rośnie skala jego powieści. Z tych dłuższych chyba najbardziej cenię "Kronikę ptaka nakręcacza", ale w każdej książce mam ulubioną postać albo scenę. W "Śmierci Komandora" bardzo polubiłam Masahiko Amadę i Komandora.
PAP: Podobno największym wyzwaniem było dla pani przełożenie rozdziału obdzierania ze skóry w "Kronice ptaka nakręcacza". Jakie inne trudności napotkała pani podczas pracy?
Anna Zielińska-Elliott: Tłumaczenie tego rodzaju scen to bardzo ciężkie przeżycie. Tłumacz zmuszony jest do przeczytania każdego słowa i przepuszczenia go przez swój wewnętrzny procesor. Nie może przerzucić kartek i nie czytać jakiejś drastycznej sceny. Ja np. nigdy nie zdobyłam się na dokładne przeczytanie opisu śmierci Longinusa Podbipięty czy torturowania Azji Tuhajbejowicza u Sienkiewicza, ale w przypadku "Kroniki ptaka nakręcacza" musiałam wszystko porządnie przeczytać. Inne trudności mają zwykle związek z tym, jak oddać sposób mówienia niektórych postaci bez nadmiernego udziwniania, nie zubażając tekstu. Japońszczyzna daje pisarzowi różne możliwości m.in. dzięki temu, że używa się w niej trzech systemów pisania, dwóch fonetycznych oraz znaków chińskich. Do "dziwnie mówiących" bohaterów należeli m.in. pan Nakata z "Kafki nad morzem", Fukaeri z "1Q84" i Komandor z najnowszej powieści. Mam nadzieję, że jego nieco staromodne gawędziarstwo przypadnie do gustu polskim czytelnikom.
PAP: Czy Murakami jest postrzegany w Kraju Kwitnącej Wiśni jako pisarz rdzennie japoński czy eksportowy?
Anna Zielińska-Elliott: Opinie są podzielone. Od początku zyskał grono wiernych czytelników, natomiast kręgi literackie początkowo wystąpiły przeciw niemu. Potem niektórzy, jak Kenzaburo Oe, zmienili zdanie i uznali go za ważnego i utalentowanego pisarza. Wielu krytyków wysoko go ceni, napisano o nim chyba ponad setkę książek i wiele naukowych artykułów. Myślę, że po "Kronice ptaka nakręcacza" nikt chyba nie uważa Murakamiego za twórcę popkulturowego, ale nie jest też postrzegany jako spadkobierca tradycji. Jest uważany za pisarza japońskiego, który stworzył własny styl, popularnego za granicą, dobrze znającego kulturę zachodnią – jego tłumaczenia literatury amerykańskiej są ocenianie bardzo wysoko. Niektórzy uważają, że jego język jest nieco nienaturalny, bo używa wielu zaimków osobowych, zwykle niepotrzebnych w japońskim, ale utwory Murakamiego sprzedają się znakomicie w Japonii. Ma wielką rzeszę lojalnych fanów zwanych "harukistami". Niektórzy pisarze kolejnego pokolenia przyznają, że Murakami był dla nich inspiracją. Do takich należy na przykład Hideo Furukawa.
PAP: W jakim stopniu współczesna Japonia jest jeszcze krajem takich klasyków, jak wspomniany przez panią Kenzaburo Oe czy reżyser Yasujiro Ozu?
Anna Zielińska-Elliott: Ozu być może jest klasykiem w tym znaczeniu, że pokazuje "japońską Japonię", ale jako twórca filmowy był uważany za nowatora. To samo dotyczy Oe, którego, podobnie jak Murakamiego, oskarżano o to, że pisze nienaturalnym językiem i jest pod wpływem literatury zachodniej – w jego przypadku na początku głównie francuskiej. Ozu umarł w 1963 roku, więc pewnie wiele rzeczy by go dziś w Japonii zdziwiło, ale Oe jeszcze do niedawna brał udział w protestach politycznych, sprzeciwiając się próbom nowej interpretacji japońskiej konstytucji proponowanym przez obecny rząd premiera Shinzo Abe, które umożliwiłyby wysyłanie japońskich oddziałów za granicę do Afganistanu czy Iraku. Stosując modną dziś terminologię, można Oe nazwać lewakiem. I to na pewno jest jeszcze jego Japonia, choć zmierza w kierunku, który może mu się nie podobać.
PAP: Współczesna Japonia to wciąż wyspa czy kraj połączony ze światem?
Anna Zielińska-Elliott: Japonia jest i pozostanie wyspą w tym sensie, że japońska kultura ma wiele aspektów odróżniających ją od innych. Japończycy od prawie dwóch tysięcy lat pożyczają elementy innych kultur, a od końca XIX wieku także zachodnie technologie i naukę. Są genialni w dostosowywaniu ich do swoich potrzeb i gustów oraz nadawaniu im własnego charakteru. Weźmy pod uwagę choćby samochód. Wynalazek zachodni, który jednak Japończycy ulepszyli, zmniejszyli, dostosowali do swoich potrzeb i tak rozwinęli system kontroli jakości, że produkują – pomijając ostatnio problemy Toyoty - najbardziej niezawodne samochody na świecie. Japonia jest ultranowoczesnym krajem, którego obywatele bardzo dużo wiedzą o kulturze reszty świata. Japończycy mnóstwo czytają, tłumaczonych jest ogromnie dużo zagranicznych pozycji, wiele osób podróżuje.
PAP: Na ile japońska kultura popularna upodobniła się do zachodniej?
Anna Zielińska-Elliott: Wszyscy chodzą w "zachodnich" ubraniach, kimona stały się strojem głównie ceremonialnym, chociaż w ostatnich latach znowu stały się modne wśród młodych dziewczyn, ale noszone w bardziej luźnym stylu. Ludzie słuchają zachodniej muzyki i często – ale bynajmniej nie zawsze – jedzą zachodnie jedzenie. Jednocześnie jednak doceniają swoją własną kulturę i wcale nie zamierzają się jej wyrzekać. Więc żyją, czerpiąc jednocześnie z różnych kultur. Ale przecież chyba w dzisiejszych czasach wszyscy po trosze to robimy?
Uważam, że popularność Murakamiego bardzo pomogła zmienić obraz Japonii na Zachodzie i uświadomiła czytelnikom, że Japończycy to nie gejsze i samuraje, albo wyłącznie panowie w garniturach chodzący z teczkami do firm oraz uległe kobiety, a tacy sami ludzie jak wszędzie indziej, którzy chodzą w dżinsach, piją piwo i mają kłopoty w związkach.
Rozmawiała: Daria Porycka (PAP)
Tom pierwszy powieści "Śmierć Komandora. Pojawia się idea" ukaże się 17 października nakładem wydawnictwa Muza. Premiera tomu drugiego "Śmierć Komandora. Metafora się zmienia" odbędzie się 28 listopada.
Anna Zielińska-Elliott jest polską tłumaczką literatury japońskiej, w tym Harukiego Murakamiego, Banany Yoshimoto i Yukio Mishimy oraz absolwentką japonistyki na Uniwersytecie Warszawskim i Tokijskim Uniwersytecie Studiów Międzynarodowych. Obecnie mieszka i pracuje w Stanach Zjednoczonych. (PAP)
dap/ pat/