„Droga Rodaczko, Drogi Rodaku, jestem wzruszona i szczęśliwa, mogąc dzisiaj, w tym historycznym momencie, zaprosić Was do powrotu do Kraju. Mimo fizycznego oddalenia, mimo dramatycznych nieraz przeciwności, jakich doświadczyliście, nigdy nie przestaliście być Polakami” – pisała premier Beata Szydło w liście zachęcającym do powrotu.
Na Wschodzie pozostało od 1,2 do 2 milionów Polaków, których, w wyniku nowej granicy między Polską a Rosją Sowiecką na mocy traktatu ryskiego, objęło sowieckie obywatelstwo.
Najstarsze pokolenie naszych rodaków z Kazachstanu pamięta 1936 rok, kiedy Stalin, jednym swoim podpisem, zmienił losy całych pokoleń. Wówczas kilkadziesiąt tysięcy Polaków z terenów Ukraińskiej SRR zostało zmuszonych do deportacji do Kazachstanu.
„Przesiedleńców z 1936 roku nie obejmowała repatriacja wojenna (po 1945 roku), gdyż w chwili wybuchu II wojny światowej nie byli obywatelami Rzeczypospolitej” – czytamy.
Powszechny spis ludności z 1989 roku wykazał, że Kazachstan zamieszkiwało 169 narodowości. Po ogłoszeniu przez Kazachstan w 1991 roku niepodległości, nie-Kazachowie zaczęli wyjeżdżać do swoich historycznych ojczyzn. Jako pierwsi wyruszyli Niemcy; akcja repatriacyjna cieszyła się tak dużym zainteresowaniem, że od 1993 roku władze RFN zaczęły wprowadzać ograniczenia w procedurze powrotu.
Według danych spisu powszechnego z 1989 roku tylko 12 proc. Polaków przyznawało, że posługuje się językiem przodków. Jak pisze Jerzy Danilewicz, „w porównaniu z 50-procentową znajomością niemieckiego wśród kazachstańskich Niemców różnica była więc znacząca. Ale języka niemieckiego uczono w ZSRR w szkołach rosyjskojęzycznych, podczas gdy polski był na cenzurowanym. Sowietyzacja w największym stopniu objęła właśnie Polaków”.
Pierwsi polscy repatrianci do ojczyzny wracali na własną rękę. W 1996 roku Rada Ministrów opracowała program repatriacyjny, który po poprawkach wszedł w skład ustawy o cudzoziemcach z 1997 roku. Program ten był skierowany przede wszystkim do osób narodowości polskiej i pochodzenia polskiego, które zamieszkiwały azjatyckie tereny byłego ZSRS. Warunkiem procedury reparacyjnej było zaproszenie od zarządu gminy w Polsce.
W 2000 roku sejm uchwalił pierwszą ustawę repatriacyjną. W latach 2001-2017 do Polski wróciło 6054 repatriantów. Według rządowych szacunków do Polski wciąż chce przyjechać ok. 10 tysięcy osób polskiego pochodzenia.
„W statystyce ważne są liczby. Nie liczą się historie ludzi: ich cierpienia, radości, marzenia i rozczarowania. Zwyczajnego życia nie widać w tabelkach” – pisze Danilewicz.
Jakie były losy tych, którym udało się przyjechać do Polski? Czy Ci, którzy nadal żyją poza granicami naszego kraju, mają jeszcze nadzieję, że do ojczyzny wrócą? O tym właśnie jest książka Danilewicza.
Jerzy Danilewicz postanowił prześledzić losy poszczególnych ludzi i rodzin, pokazując ich powrót do ojczyzny. W opowieściach radość z powrotu do ojczyzny przeplata się z gorzką nową rzeczywistością.
Autor zadedykował książkę „Obcym wśród swoich”. Nieraz wracający z Kazachstanu rodacy doznawali szoku. W adaptacji ich rosyjski akcent nie był pomocny, a to, że jest się katolikiem nie zawsze wystarcza. Po uroczystych powitaniach nowa rzeczywistość nie zawsze jest taka różowa, jak w kazachstańskich wyobrażeniach. Lepiej w nowej rzeczywistości odnajdują się ludzie młodsi. Starsi, często wyrzuceni za młodu na Wschód, teraz pokonują niemalże tę samą trasę, tyle że na Zachód – tym razem jednak jest to podróż z nadzieją.
Danilewicz w książce pokazuje, że proces repatriacji nie jest łatwy. Opowiadają o nim ludzie, którzy czują się obywatelami państwa, w którym wcześniej nigdy nie byli. Autor rozmawia nie tylko o tym, jak wyglądał ich powrót – ile wymagał starań, poświęcenia – ale również o tym, jak wygląda życie „obcego” wśród „swoich”.
„(…) sąsiedzi nie przywitali nas chlebem i solą, tylko od razu wylali całą swoją żółć. W nocy pisali kredą na asfalcie +Ruscy won+. (…) tłumaczyłem: przecież ja wróciłem z Kazachstanu do ojczyzny. Zmienili więc napis na +Kazachy, wynocha+. My i tutaj dostaliśmy po tyłku od swoich. Ale ojczyzna to ojczyzna. Wszystko się wybaczy (…)” – czytamy.
Jerzy Danilewicz rozmawiał również z tymi, którzy nadal mieszkają w Kazachstanie, ale i w obwodzie kaliningradzkim. Wyjechali z kazachskich stepów na zachód, aby w ten sposób być bliżej Polski, licząc, że tym sposobem uda im się łatwiej wrócić.
Książka ukazuje losy m.in. Zofii Teligi-Martens, która powróciła do Polski w 1946 roku, a w latach 90., na własną rękę, sprowadziła z Kazachstanu 40 rodzin polskiego pochodzenia, czyli ponad 200 osób. W 2017 roku została odznaczona Orderem Orła Białego.
Czytamy również o losach Ludmiły i Jana Szkorupińskich. Dokumenty potwierdzające ich polskie pochodzenie zbierali przez dwa lata. Autor pokazuje również historię braci Kułakowskich – Alfonsa i Mieczysława. Do Polski powrócili, gdy mieli już ponad siedemdziesiąt lat. Alfons to artysta malarz. W 2009 roku zaprezentował swoje prace na wystawie w Brukseli, w tym samym czasie spłonął jego dom i sześć tysięcy obrazów. Sam określa siebie jako malarz optymizmu. Bracia Kułakowscy stali się bohaterami filmu „Bracia” Wojciecha Staronia.
Książka „Witajcie w Polsce. Powroty Rodaków z Kazachstanu” Jerzego Danilewicza ukazała się nakładem wydawnictwa Muza.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/