Jan Paweł II wielokrotnie przypominał Polakom, że autentyczna wolność opiera się na wartościach. W przeciwnym razie grozi jej wynaturzenie i przekształcenie w dyktaturę – mówił w wywiadzie dla PAP kard. Stanisław Dziwisz, wieloletni osobisty sekretarz papieża.
Wspominając wybór Karola Wojtyły na papieża 16 października 1978 r., kardynał podkreślił, że "ludzie zgromadzeni na placu św. Piotra przyjęli wybór nowego papieża z wielkim entuzjazmem i radością", a jego pontyfikat okazał się później przełomowy, zwłaszcza dla narodów uciskanych przez dyktaturę komunistyczną.
"Wewnątrz Kościoła Jan Paweł II musiał się zmierzyć z pewnym kryzysem w środowiskach teologicznych. Od samego początku szukał współpracownika, który wraz z nim podjąłby troskę o poprawność teologii i nauczania w Kościele. Jego wzrok padł wtedy na kard. Josepha Ratzingera, który wspierał papieża w tych dążeniach" – powiedział kard. Dziwisz. Podkreślił też, że formułowane w niektórych środowiskach zarzuty, że Jan Paweł II nie sprostał sprawie nadużyć seksualnych w Kościele "to ciężkie oskarżenia". "Walka z nadużyciami nie jest nowością w Kościele i są dokumenty, które o tym świadczą. Jan Paweł II porządkował te kwestie poprzez wyznaczone osoby w Kurii Rzymskiej i mocno go w tym wspierał kard. Ratzinger. Osobiście nigdy nie spotkałem się z próbami tuszowania tych spraw. Były one jednak rozpatrywane zawsze z poszanowaniem ludzkiego prawa do obrony" – zaznaczył.
PAP: Czy kard. Karol Wojtyła spodziewał się, że zostanie wybrany?
Kard. Dziwisz: On sam nigdy nie wyrażał takich sugestii. Co więcej, gdy ktoś próbował go o to pytać, krótko odpowiadał: "Duch Święty wskaże" i tym jednym zdaniem zamykał dyskusję. Mogliśmy się tylko domyślać, że jego nazwisko pojawiło się już na sierpniowym konklawe, które wybrało papieża Jana Pawła I. O kard. Wojtyle pisały w tym kontekście również media światowe, jednak wydawało się, że to mało prawdopodobny scenariusz, bo były wątpliwości, czy Kościół jest już gotowy na papieża nie-Włocha. My, współpracownicy kard. Wojtyły, rozmawialiśmy o tym między sobą, ale on sam zachował w tej sprawie milczenie do samego końca. Jedynie jego zachowanie po śmierci Jana Pawła I mogło dawać do myślenia. Wiadomość o odejściu "papieża uśmiechu" wstrząsnęła nim. Do czasu rozpoczęcia konklawe był niezwykle skupiony, jakby nie przestawał się modlić.
PAP: 16 października 1978 r. był ksiądz kardynał na placu św. Piotra. Ta data rozpoczęła nowy okres nie tylko w Kościele, ale też w życiu ks. kardynała?
Kard. Dziwisz: Miałem tego świadomość. Gdy usłyszałem imię nowego papieża, nie mogłem nie myśleć o tym, co to oznacza dla mnie. Najłatwiej byłoby wrócić do Polski i tak też zamierzałem, dzieląc się swoimi wątpliwościami z Ojcem Świętym. Wydawało mi się, że potrzebuje u swojego boku kogoś, kto zna realia watykańskie. Ale papież był innego zdania. Z jego woli zostałem w Rzymie, nie zdając sobie sprawy, że ta decyzja będzie miała radykalny wpływ na całe moje życie obejmujące 27 lat pontyfikatu Jana Pawła II, a także czas po powrocie do Krakowa.
PAP: Dlaczego kard. Wojtyła wybrał imię Jan Paweł II?
Kard. Dziwisz: To imię, jak słyszałem, miał mu zasugerować kard. Stefan Wyszyński. Tym wyborem papież chciał uczynić gest wobec Włochów, którzy z miłością przyjęli wybór Jana Pawła I, a jego śmierć wywołała w nich głęboki smutek.
PAP: Już w dniu wyboru Karol Wojtyła, przemawiając do wiernych złamał watykański protokół, potem czynił to wielokrotnie. Od początku był "innym papieżem". Na czym ta inność polegała?
Kard. Dziwisz: Jan Paweł II miał silną osobowość i nie ulegał regułom czy zwyczajom, które nie zawsze były uzasadnione. To budziło wielki szacunek i respekt, również wśród pracowników Kurii Rzymskiej. Dawało także nadzieję na to, że Kościół będzie kierowany przez człowieka niezależnego od ludzkich układów i całkowicie ufającego Bożej Opatrzności, która go prowadziła.
PAP: Jak wybór Jana Pawła II przyjęli wierni, a jak przywódcy światowych mocarstw?
Kard. Dziwisz: Ludzie zgromadzeni na placu św. Piotra przyjęli wybór nowego papieża z wielkim entuzjazmem i radością. A kiedy Jan Paweł II przemówił do nich z balkonu bazyliki św. Piotra, stało się jasne, że podbił ich serca. Mówiono o nim: "To jest nasz papież". Podziwiali go, ale potem, po latach, zwłaszcza gdy był już schorowany, w podeszłym wieku, podkreślali: "Teraz go kochamy". Młodego papieża świat podziwiał. Cierpiącego, starszego – po prostu kochał jak ojca.
Wielcy tego świata, przywódcy państw, chętnie przybywali do Rzymu, by spotkać się z nowym papieżem. Byli pod wrażeniem jego umysłowości. Pamiętam słowa prezydenta Włoch Sandro Pertiniego, który wychodząc po spotkaniu z Janem Pawłem II, powtarzał sam do siebie: "To będzie wielki papież".
PAP: Żaden papież nie podróżował tak intensywnie po świecie. Jan Paweł II miał w tym swój cel?
Kard. Dziwisz: Był pasterzem i chciał poznać swoją owczarnię. Wierni, zwłaszcza z dalekich czy ubogich krajów, nie zawsze mieli możliwość przyjazdu do Rzymu, więc on wychodził im naprzeciw, aby ich spotkać. Pragnął poznawać ich życie i być z nimi. Zależało mu także na tym, by podtrzymywać wspólnotę i jedność całego Kościoła, nie tylko w Europie i w państwach pierwszego świata, ale zwłaszcza tam, gdzie ludzie potrzebowali moralnego wsparcia i nadziei.
PAP: Z perspektywy czasu, co zdaniem księdza kardynała było najtrudniejszym wyzwaniem, z jakim Jan Paweł II musiał się zmierzyć?
Kard. Dziwisz: Wewnątrz Kościoła Jan Paweł II musiał się zmierzyć z pewnym kryzysem w środowiskach teologicznych. Od samego początku szukał współpracownika, który wraz z nim podjąłby troskę o poprawność teologii i nauczania w Kościele. Jego wzrok padł wtedy na kard. Josepha Ratzingera, który wspierał papieża w tych dążeniach. Stanął u jego boku i kierował kongregacją, której misją była ochrona prawdy Ewangelii przed wypaczeniami czy błędnymi interpretacjami.
PAP: Padają dziś w niektórych środowiskach zarzuty, że wyzwaniem, któremu papież nie sprostał, była kwestia nadużyć seksualnych w Kościele. W jaki sposób Jan Paweł II rozwiązywał te problemy?
Kard. Dziwisz: To ciężkie oskarżenia. Walka z nadużyciami nie jest nowością w Kościele i są dokumenty, które o tym świadczą. Jan Paweł II porządkował te kwestie poprzez wyznaczone osoby w Kurii Rzymskiej i mocno go w tym wspierał kard. Ratzinger. Osobiście nigdy nie spotkałem się z próbami tuszowania tych spraw. Były one jednak rozpatrywane zawsze z poszanowaniem ludzkiego prawa do obrony. Ojciec Święty kładł na to nacisk, bo przeżył wiele lat w Polsce komunistycznej, gdzie prawo do obrony nie było respektowane.
PAP: Pod jakim względem był to pontyfikat przełomowy? Co zmieniło się w zarządzaniu Kościołem, w jego strukturze i funkcjonowaniu w nim wspólnot wiernych, na czym szczególnie zależało Janowi Pawłowi II? Jakiego Kościoła chciał?
Kard. Dziwisz: Wiele się zmieniło dzięki Janowi Pawłowi II. Jego pontyfikat okazał się przełomowy dla narodów uciskanych przez dyktaturę komunistyczną. Runął mur berliński, a dążenia do jedności Europy zaczęły się urzeczywistniać. Ojciec Święty przyczynił się do zjednoczenia Starego Kontynentu, akcentując jego chrześcijańskie korzenie. Papież nie był politykiem, ale pasterzem, jednak wlewając w ludzkie serca odwagę i nadzieję, stał się katalizatorem dziejowych przemian. Był wielkim orędownikiem pokoju i obrońcą praw człowieka. Dziś można powiedzieć, że w historycznych wydarzeniach na świecie Kościół Jana Pawła II odgrywał znaczącą rolę.
Papież szeroko otworzył Kościół na świat współczesny, na naukę i kulturę. To się przełożyło na nowe struktury w Kościele, takie jak np. Rada ds. Kultury. Jan Paweł II zapraszał do tych gremiów ekspertów, nie bał się głosu ludzi świeckich. Przeciwnie: wsłuchiwał się w ten głos i go szanował. Tutaj wyraźnie zarysowała się też papieska troska o młodzież, która później zaowocowała Światowymi Dniami Młodzieży, ale także o rodziny i ochronę życia ludzkiego. Trzeba też pamiętać o tym, że w czasach pontyfikatu Jana Pawła II znacząco wzrosła liczba powołań kapłańskich i zakonnych, i to nie tylko w Polsce, gdzie po każdej pielgrzymce w seminariach duchownych notowano "efekt Jana Pawła II" w postaci większej liczby nowych powołań, ale również w Rzymie i w wielu innych miejscach.
Bliski Ojcu Świętemu był świat pracy. Sam w młodości był robotnikiem, znał dole i niedole ciężko pracujących ludzi i zawsze stawał po ich stronie, zwłaszcza gdy byli ciemiężeni, wykorzystywani i zniewoleni. Stał u ich boku i w ich imieniu dopominał się o należne prawa i szacunek dla ludzi pracy.
PAP: Wiele spraw papież podejmował po raz pierwszy, żeby przywołać choćby spotkanie przywódców religijnych w Asyżu.
Kard. Dziwisz: Asyż był wielkim wydarzeniem. Papież cieszył się już wówczas tak znaczącym autorytetem, że na jego zaproszenie do modlitwy o pokój odpowiedzieli wszyscy przywódcy religijni świata. To nie był synkretyzm, jak mylnie podejrzewali przeciwnicy tej inicjatywy, ale wyraz wspólnych dążeń do pokoju i świadectwo przekonania, że prawdziwej wolności nie osiąga się dzięki walce militarnej i przemocy, ale na drodze pokoju i modlitwy. Papież miał świadomość, że wspólnoty religijne mogą uczynić wiele dla pokoju. Nie wszyscy ten gest rozumieli, ale nawet przeciwnicy tego dzieła zobaczyli z czasem, jak wielkie ma ono znaczenie dla dążeń ludzkości do życia w pokoju i bezpieczeństwie. Gdy Jan Paweł II podejmował tę inicjatywę, światowy pokój był zagrożony. Drugi raz o taką modlitwę poprosił, gdy wybuchła wojna na Bałkanach. Był przekonany, że zaangażowanie w sprawę pokoju jest moralnym obowiązkiem wspólnot religijnych, a modlitewna jedność przyniesie owoce.
PAP: Gdyby ksiądz kardynał miał wskazać trzy najważniejsze encykliki, teksty tego pontyfikatu – co by to było?
Kard. Dziwisz: Każda z encyklik ma własną treść i przesłanie. Każda powstawała w określonym kontekście czasu, problemów, jakie należało podjąć i każda jest odpowiedzią na pytania wspólnoty Kościoła, które w tym konkretnym momencie dziejów były szczególnie mocno artykułowane. Dlatego nie można wyróżnić konkretnych dokumentów bez tych odniesień. Ale papieskie encykliki, kierowane do Kościoła na całym świecie, mają swoją wagę i są wciąż aktualne, począwszy od pierwszej z nich "Redemptor hominis", którą można nazwać programem pontyfikatu Jana Pawła II. Swoje znaczenie i nieprzemijającą wartość mają także encykliki społeczne Jana Pawła II. Świat na nie czekał.
PAP: Co było sukcesem, a co można dziś uznać za porażkę lub czego żałował sam Jan Paweł II?
Kard. Dziwisz: Papież nie traktował swojej posługi w kategoriach sukcesów i porażek. Wypełniał misję powierzoną mu przez Boga i realizował zadania, do których powołał go Duch Święty. Są jednak takie sprawy, które napawały go bólem. Bardzo pragnął pokoju na Bliskim Wschodzie. Jak wiemy, to pragnienie papieskiego serca nie zostało spełnione. Wzywał przywódców państw i przypominał, że rozwiązaniem problemów nie jest wojna i rozlew krwi, ale dialog, wzajemne zrozumienie i poszukiwanie wspólnego dobra. Ten proroczy głos był jednak ignorowany.
Niestety, nie wszystko, co Jan Paweł II głosił, było powszechnie przyjmowane, choć przecież jego nauczanie wypływało z miłości i autentycznej troski o losy człowieka we współczesnym świecie. To go bolało. Nie unikał jednak trudnych problemów i nie przestawał wołać, upominać się o pokój, poszanowanie ludzkiej godności oraz prawa człowieka i narodów. Taką sprawą jest niewątpliwie również kwestia ochrony życia od poczęcia aż do naturalnego końca.
Wiemy, że wielką, niespełnioną tęsknotą Jana Pawła II była Rosja. Papież bardzo pragnął spotkania z rosyjskim Kościołem prawosławnym. Żywił szacunek do tego Kościoła. Chciał nawiedzić Rosję jako pielgrzym. Nigdy do tego nie doszło.
PAP: Wszystkie te aspekty to publiczna działalność papieża. Jak wyglądała prywatność Ojca Świętego?
Kard. Dziwisz: Trzeba wyraźnie powiedzieć, że nie ma różnicy między publicznym a prywatnym wizerunkiem Jana Pawła II. Był spójną osobowością, człowiekiem autentycznym w każdej sytuacji. Zawsze był sobą. Jego stosunek do domowników charakteryzował się wielką prostotą, nawet pokorą. Był niewymagający, wdzięczny za ich pracę i oddane serca. Kochał ludzi. Lubił spotykać się z nimi zarówno podczas wielomilionowych celebracji, jak i w domowym zaciszu, przy posiłkach czy na modlitwie, dlatego drzwi do jego domu były zawsze otwarte.
PAP: Jan Paweł II był człowiekiem wielu pasji: głową Kościoła katolickiego, myślicielem, poetą. Jak mu się udawało godzić to wszystko?
Kard. Dziwisz: Miał wybitne, wszechstronne zdolności, ale tym, co zadecydowało o jego twórczym życiu, była niezwykła, heroiczna wręcz dbałość o to, by nie marnować czasu, nie strwonić ani jednej chwili. Gdybym miał wymienić jego cnoty, to niewątpliwie jedną z nich jest umiejętność wykorzystania dosłownie każdej minuty. Kończył pracę i natychmiast przechodził do drugiej. To mu pomagało realizować wiele spraw naraz. Nawet jego wypoczynek był twórczy.
PAP: Co św. Jan Paweł II powiedziałby Polakom dziś, gdy obchodząc stulecie odzyskanej niepodległości zastanawiamy się nad znaczeniem wolności w życiu społecznym?
Kard. Dziwisz: Papież nigdy nie przestał myśleć o swojej Ojczyźnie. Wielokrotnie podkreślał, że Kościół w Polsce przygotował go do pełnienia misji głowy Kościoła powszechnego. Jego wrażliwość, kultura, umysłowość były głęboko zakorzenione w polskości. To go w jakiś sposób określało. Pełnił urząd pasterski jako Polak. Nie przestał być synem Ojczyzny, którą szczerze kochał i szanował. Był wielkim patriotą.
Jan Paweł II, syn polskiej ziemi, który wzrastał w czasach nazizmu, a potem pracował i służył Kościołowi w warunkach reżimu komunistycznego, doświadczył, co to znaczy życie w zniewoleniu i walka o wolność sumień, przekonań, wolność narodu, dlatego to pojęcie było dla niego niezwykle ważne. Wolność według niego jest darem i zadaniem. To dar, do którego wciąż trzeba dojrzewać i zarazem zadanie zagospodarowania go w taki sposób, by wolność nie stała się zniewoleniem dla pewnych grup czy jednostek w społeczeństwie. Ojciec Święty wielokrotnie przypominał Polakom, że autentyczna wolność opiera się na wartościach. W przeciwnym razie grozi jej wynaturzenie i przekształcenie w dyktaturę.
Rozmawiała Małgorzata Wosion-Czoba (PAP)
wos/ joz/