Zawsze przedkładała interes ojczyzny nad sprawy prywatne - mówił podczas uroczystości pogrzebowych płk Danuty Gałkowej, żołnierza AK, damy Orderu Wojennego Virtuti Militari, szef UdSKiOR Jan Józef Kasprzyk. W piątek spoczęła ona na Wojskowych Powązkach w Warszawie.
Mszę żałobną odprawiono w Katedrze Polowej Wojska Polskiego. Danutę Gałkową pożegnała rodzina, kombatanci i przedstawiciele władz.
"Zawsze przedkładała interes ojczyzny nad sprawy prywatne. Żegnamy niezłomnie walczącą o wolność ojczyzny i we wrześniu 1939 roku, i w czasie walki konspiracyjnej, wreszcie niezwykle bohaterską uczestniczkę Powstania Warszawskiego. Jej żywot to naprawdę gotowy scenariusz na film, który miałby w sobie elementy sensacji, ale przede wszystkim wychowywałby młodego człowieka. Bo jej życie to przykład, jak zapomnieć o własnych pożytkach, a służyć drugiemu człowiekowi - temu najbardziej potrzebującemu" - powiedział podczas mszy szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.
Kasprzyk wspomniał o dwóch ważnych wydarzeniach, które w sposób szczególny dowiodły odwagi i niezłomnej postawy Danuty Gałkowej w czasie wojny: "kiedy razem z rodzicami ratowała współbraci, obywateli polskich pochodzenia żydowskiego i tej niezwykłej chwili, gdy ponad dwudziestu ciężko rannych powstańców warszawskich dzięki niej przeżyło, bo nie myślała o sobie".
Dodał, że pani pułkownik była do końca silnie zaangażowana w działalność Klubu Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari, bardzo chętnie też spotykała się z młodymi ludźmi i dzieliła się z nimi swoimi wspomnieniami. "Na stałe wpisała się w historię tej katedry polowej, bo nie przypominam sobie uroczystości, kiedy tu w pierwszej ławie nie zasiadałaby ta wytworna dama Orderu Wojennego Virtuti Militari. Zawsze była z nami i świeciła przykładem, jak służyć i jak kochać drugiego człowieka i Polskę" - podkreślił Jan Józef Kasprzyk. "Pani pułkownik, za to wspaniałe świadectwo życia i wiary w Boga i Polskę bardzo serdecznie dziękujemy" - zakończył.
Danuta Gałkowa spoczęła na Wojskowych Powązkach.
Pułkownik Danuta Józefa Gałkowa, ps. Blondynka, zmarła 6 grudnia w wieku 94 lat. Była żołnierzem AK, sanitariuszką i łączniczką w Powstaniu Warszawskim. W latach okupacji rozpoczęła działalność konspiracyjną w XI Zgrupowaniu "Chrobry" Armii Krajowej. Działała również jako agentka podziemnego kontrwywiadu. Razem z rodzicami, Agnieszką i Józefem Ślązakami, pomogła żydowskiej dziewczynce, wynosząc ją z getta. W powstaniu miała stopień starszego strzelca, by awansować na podporucznika. Uczestniczyła w walkach na Żelaznej i Miedzianej, a potem na Starówce. 13 sierpnia 1944 r. została ranna. Po upadku Starego Miasta pozostała w szpitalu polowym przy ulicy Podwale. Opiekowała się wówczas rannymi powstańcami. Po tym, jak Starówka została zajęta przez oddziały niemieckie, szpital podpalono, a Gałkowa samodzielnie wyniosła dwudziestu jeden żołnierzy, ratując im życie. Ukrywała się z nimi w piwnicach jednej z kamienic przy ulicy Długiej. Opuściła ruiny kilka dni po zakończeniu powstania - 8 października 1944 roku.
Po wojnie działała w organizacjach kombatanckich. Odznaczona Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. W 2001 roku Instytut Yad Vashem w Jerozolimie przyznał jej i - pośmiertnie jej rodzicom - tytuł Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Odznaczona także Warszawskim Krzyżem Powstańczym, Medalem za Warszawę, Krzyżem Partyzanckim, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Przyznano jej również najwyższe odznaczenie pielęgniarskie nadawane przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż – medal Florence Nightingale.
Wspomnienia z czasów wojny Danuta Gałkowa opisała w książce "Byłam warszawskim Robinsonem". Jej historię opisał też w latach 80. japoński autor Tsutomu Iwakura.(PAP)
autor: Malwina Wapińska
mwp/ itm/