
W sierpniu 1920 r., podczas Bitwy Warszawskiej, stołeczne autobusy spełniły taką samą rolę jak kilka lat wcześniej paryskie taksówki w bitwie nad Marną. Użycie autobusów do transportu wojska stało się jednym z najważniejszych manewrów tego starcia, które przyczyniło się do zwycięstwa Polaków.
„Nieprzyjaciel stał już o 15 kilometrów od mostów warszawskich, na polach między Jabłonną a Radzyminem. Parł naprzód, w niepowstrzymanym, zdawałoby się pędzie. I oto w tym właśnie dniu 15 sierpnia 1920 r., u wrót Warszawy, u brzegów naszej Wisły, jakby za wyraźną sprawą Wszechmocnego, odwraca się karta wojny” – tak wspominał tamte chwile korespondent wojenny Adam Grzymała-Siedlecki w książce „Cud Wisły. Wspomnienia korespondenta wojennego”, wydanej w rok po opisywanych wydarzeniach.
15 sierpnia 1920 r. dwie bolszewickie dywizje wyruszyły z Radzymina. Nie poszły jednak prostą drogą do Warszawy, przewidując, że na tym kierunku Polacy przygotowali obronę, lecz poszły bocznymi, polnymi drogami w kierunku Jabłonny, by potem w połowie marszu zawrócić na południowy zachód, wprost ku Pradze. W marszu tym początkowo nie napotykali żadnego oporu, dopiero w okolicach Nieporętu doszło do starcia.
Pozycje te zajmował jeden batalion pod dowództwem por. Pogonowskiego. Gdy dowódca usłyszał strzały, ruszył ze swym oddziałem w kierunku skąd one dobiegały. Gdy zbliżył się do nadchodzących wojsk bolszewickich zdała sobie sprawę z tragizmu sytuacji – jeden batalion stanął naprzeciw dwóm dywizjom. Por. Pogonowski zmierzył się z zaistniałą sytuacją, wysłał meldunek do znajdującej się w Jabłonnej dywizji gen. Żeligowskiego, a sam ze swoimi żołnierzami rozpoczął przygotowania do obrony. Przez kilka godzin powstrzymywał napór o wiele liczniejszych bolszewików. W tym boju zginęli prawie wszyscy żołnierze batalionu. Te kilka godzin heroicznego oporu pozwoliły gen. Żeligowskiemu na przerzucenie wojska z Jabłonny w miejsce walk.
„Mieszkańcy Warszawy przypominają sobie zapewne kilkanaście czerwonych autobusów Benz i Saurer. Te oto poczciwe pudła z benzynowym motorem odegrały jedną z ważniejszych ról w owe straszne podradzymińskie godziny.
Stały one właśnie w Jabłonnie, zarekwirowane na potrzeby armii, gdy od por. Pogonowskiego przyszła piorunując wieść. Generał Żeligowski nakazuje natychmiast uruchomienie wszystkich autobusów. Napychane plutonami, pędzą z Jabłonny pod wieś Kąty Węgierskie, czym prędzej wracając z powrotem, ładując nowe partie, dowożąc z tą samą szybkością 40 km/h. I tak bez przerwy aż do chwili, kiedy cała 10. Dywizja wraz z artylerią staje na pozycjach, luzując leżących już pokotem, w wiecznym śnie, lwi batalion porucznika Pogonowskiego. Rozpoczyna się walka. Każdy żołnierz, każdy szeregowiec tej 10. Dywizji czuje, że to bój o Warszawę. Jeśli ulegnie, stolica Rzeczpospolitej padnie” – wspominał Adam Grzymała-Siedlecki.
Zaciekłe walki trwały całą noc. Nad ranem losy bitwy były już przesądzone – bolszewicy zostali pokonani. Warszawskie autobusy, po tej morderczej pracy, były bardzo zniszczone, ale przyczyniły się do obrony stolicy i zyskały sławę taką samą, jak paryskie taksówki w bitwie pod Marną.
Po przetransportowaniu żołnierzy autobusy wykorzystywane były do przewozu rannych z pola walki do szpitali polowych oraz do przewozu zaopatrzenia. Pułkownik sztabu generalnego i główny kwatermistrz Stanisław Starzewski napisał pod koniec sierpnia 1920 roku: „W czasie dwutygodniowych walk w pobliżu stolicy, autobusy spełniły chlubnie swe zadanie, oddając wielkie usługi operacyjne przy transporcie wojsk na najbardziej zagrożone punkty”.
Latem 1919 r. zamówiono partię szwajcarskich autobusów Saurer i niemieckich Benz-Gaggenau. Miały one zapoczątkować komunikację autobusową w Warszawie. Podstawa transportu miejskiego w stolicy były wówczas tramwaje. Zamówione pojazdy były piętrowe, a górny pokład (zwany imperiałem) w zależności od wersji był otwarty lub zadaszony. Autobusy, które miały trafić do Warszawy jeszcze przed Bożym Narodzeniem 1919 r., ostatecznie dostarczono dopiero w czerwcu następnego roku.
„Po raz pierwszy uruchomiono wczoraj 4 autobusy. Ożywiło to wielce wygląd miasta. Stopniowo ma być uruchomionych więcej autobusów. Przybyło już do Warszawy 11 Saurerów. W drodze zaś jest jeszcze 9 Benz z Gaggenau” – donosił 14 czerwca 1920 r. „Kurier Warszawski”. 10 sierpnia autobusy warszawskie zostały przejęte na potrzeby wojska.
Wykorzystanie autobusów w bitwie warszawskiej porównywane było do roli, jaką spełniły paryskie taksówki w czasie bitwy nad Marną, w pierwszych miesiącach I wojny światowej.
Na początku września 1914 r. na froncie zachodnim, Paryż był zagrożony przez szybko zbliżające się wojska niemieckie. 5 września wojska francuskie rozpoczęły kontratak, który przeszedł do historii jako bitwa nad Marną. W celu wzmocnienia walczących na pierwszej linii oddziałów francuskich potrzebny był szybki przerzut żołnierzy na teren walk. Pojawił się wówczas pomysł wykorzystania do tego taksówek paryskich. Zarekwirowano 630 samochodów, którymi przewieziono ok. 3000 żołnierzy na front. Taksówki znad Marny stały się symbolem determinacji i pomysłowości władz wojskowych oraz zwycięstwa w bitwie z Niemcami.
Tomasz Szczerbicki (PAP)
szt/ dki/