Katedra na Wawelu ma czterech nowych dzwonników, którzy mają prawo i przywilej kołysania dzwonu Zygmunta. Bije on podczas największych uroczystości kościelnych i w najważniejszych dla Polaków chwilach.
Podczas świąt Bożego Narodzenia do grona wawelskich dzwonników przyjęci zostali: Marcin Kuś, Kacper Nawrot, Łukasz Pazdoł i Jakub Szczygieł. Proboszcz parafii archikatedralnej ks. prałat Zdzisław Sochacki wręczył im miniaturowe, numerowane odznaki noszone w klapie marynarki.
Aby zostać wawelskim dzwonnikiem trzeba odbyć około trzyletni staż pod okiem doświadczonych dzwonników i zaliczyć co najmniej pięćdziesiąt dzwonień. "Uczyliśmy się, jak obsługiwać liny i dzwonić +Zygmuntem+. Trzeba zwracać uwagę na różne rzeczy, uważać na siebie i innych" – mówił dziennikarzom Łukasz Pazdoł. Jak podkreślił blisko 500-letnia historia dzwonu sprawia, że bycie dzwonnikiem nobilituje, jest powodem do dumy.
"Dzwon trochę waży. Gdy się go wprawi w ruch, jest to maszyna, którą ciężko jest zatrzymać. Trzeba to robić w umiejętny sposób. Bardzo ważna jest kwestia bezpieczeństwa, żeby liną, która waży i jest w ruchu nie zrobić krzywdy koledze. Trzeba uważać. Do tego dochodzi kwestia wprawy, żeby równo dzwonić, żeby dzwon dobrze szedł" - mówił Jakub Szczygieł.
Dla niego dzwonienie to tradycja rodzinna - dzwonił jego ojciec i pradziadek. "Jest to rodzaj służby ojczyźnie. Jesteśmy przy najważniejszych wydarzeniach zarówno w historii kraju jak i Europy. To rodzaj zaszczytu. Dzwon pracuje już setki lat, ogłaszając Polsce ważne wydarzenia narodowe i historyczne" – podkreślił Jakub Szczygieł.
Dzwonników wawelskich jest 30. Wywodzą się nie tylko z rodzin tych, którzy już wcześniej pociągali za liny, ale także ze służby katedralnej. Ksiądz proboszcz Zdzisław Sochacki podkreśla, że do tego grona przyjmowane są nowe osoby, bo do kołysania "Zygmunta" potrzebna jest siła, sprawność fizyczna i "błyskotliwe postrzeganie" wszystkiego wokół. "Za tym idzie bezpieczeństwo. Dzwonienie zależy nie tylko od siły rąk i mięśni, ale przede wszystkim od umiejętności współpracy" – mówił ks. Sochacki.
Dla zapewnienia prawidłowego wychylenia "Zygmunta" potrzebna jest równoczesna praca dwunastu dzwonników. "Dzwon waży 12,5 tony. Liny schodzą 6 metrów w dół, a potem błyskawicznie podchodzą 6 metrów w górę. Potrzebna jest duża uwaga i duża siła. Dlatego wybieramy osoby sprawne i zaangażowane, bo dzwonić trzeba w święta, kiedy spotykamy się z rodziną, a służba ta wymaga przyjścia do katedry" - mówił dziennikarzom starszy dzwonnik i mechanik "Zygmunta" Andrzej Bochniak.
Długość dzwonienia została określona "ordynacją" Krakowskiej Kapituły Katedralnej z 1888 roku i wynosi 8 minut. Przy specjalnych okazjach "Zygmunt" dzwoni dłużej. Zwierzchnikiem dzwonników jest proboszcz katedry na Wawelu.
"Zygmunt" został ufundowany przez króla Zygmunta Starego i umieszczony na katedralnej wieży 9 lipca 1521 r., a kilka dni później 13 lipca 1521 r. po raz pierwszy nad miastem rozległ się jego głos. Dzwon zamilkł podczas świąt Bożego Narodzenia w 2000 r., bo pękło jego serce. Po odlaniu i wykuciu nowego ponownie zabrzmiał w Wielką Sobotę 2001 r. (PAP)
autor: Małgorzata Wosion-Czoba
wos/ agz/