Świat opraw starych książek to coś w rodzaju eldorado. Każde wejście do większej biblioteki daje szansę odkrycia obiektów cennych, pięknych i o wielkiej randze historycznej - powiedział PAP dr Arkadiusz Wagner z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Przyzwyczailiśmy się, że o historycznej, symbolicznej czy handlowej wartości książki decyduje jej zawartość. A jednak często o tej wartości w stopniu większym, niż zawartość, decyduje oprawa książki - zauważa dr Wagner z Instytutu Informacji Naukowej i Bibliologii UMK.
Jak wyjaśnia, dawniej w oprawach wykorzystywano niekiedy luksusowe i kosztowne materiały; od srebrnych i złotych blach przez orientalne tkaniny, po szlachetne kamienie. Czasem używano szylkretu, czyli starannie wyszlifowanej skorupy żółwia. Zdarzają się też pozycje zawierające mozaiki z cienkich płytek barwnych, szlachetnych kamieni, które tworzą kompozycje figuralne bądź pejzażowe. "Już od okresu romańskiego, a zwłaszcza od schyłku XV wieku, skórzane oprawy bogato zdobiono złoceniami i srebrzeniami, lecz przede wszystkim motywami dekoracyjnymi wyciskanymi na gorąco ze specjalnych tłoków. Wszystko to przesądza, że książka staje się pięknym obiektem, budzącym pożądanie bibliotekarzy, muzealników, antykwariuszy i kolekcjonerów" - opowiada dr Wagner.
Dr Wagner zauważa, że badaniami opraw w Polsce wciąż zajmuje się niewielu naukowców, a odwiedziny większych bibliotek dają szansę odkrycia obiektów cennych, pięknych, o wielkiej randze historycznej. "Pierwsze lepsze wejście do zbiorów średniowiecznych manuskryptów lub nowożytnych druków w Polsce może ujawnić obiekty bezcenne w skali światowej. Doświadczyłem tego już parokrotnie w każdej większej bibliotece, w której istniały korzystne warunki do prowadzenia badań" - mówi.
Co ciekawe, w minionych epokach książki nabywano powszechnie "in crudo”, czyli bez oprawy. "Jej wybór należał do nabywcy. W zależności od gustu, zamożności i celu oprawa mogła być skromna, np. pergaminowa, która po prostu chroniła zawartość; lub solidniejsza - deski lub tektura powleczona skórą. Taką oprawę można było poprzez staranne zdobienie przekształcić w arcydzieło sztuki, świadczące o zamiłowaniach i guście właściciela, a jednocześnie manifestujące jego społeczny status" - tłumaczy ekspert.
Przykładem takich dzieł w polskich zbiorach jest XVI-wieczna, tzw. Srebrna Biblioteka księcia Albrechta Pruskiego, zachowana w kilkunastu egzemplarzach, z czego większość znajduje się w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu. "To nawet nie perła, a diament w kulturze bibliofilskiej w skali całej Europy. Dlaczego? Dzieła drukowane dawniej na masową skalę, np. Biblie, zostały na życzenie nie tyle samego Albrechta, co jego żony - rozmiłowanej w precjozach i złotnictwie - oprawione w srebrne blachy, z rytowaną dekoracją, z odlewanymi medalionami i specjalnymi okuciami. Tym sposobem owe książki przekształciły się w prawdziwe, złotnicze klejnoty" - mówi dr Wagner.
Księgi o niewielkiej wartości bibliograficznej stają się niekiedy niezwykle cenne również za sprawą opraw z superekslibrisami - wytłaczanymi na powierzchni oprawy znakami własnościowymi, zazwyczaj w formie herbu, które potwierdzają przynależność do konkretnego właściciela.
Dr Wagner zauważa, że badaniami opraw w Polsce wciąż zajmuje się niewielu naukowców, a odwiedziny większych bibliotek dają szansę odkrycia obiektów cennych, pięknych, o wielkiej randze historycznej. "Pierwsze lepsze wejście do zbiorów średniowiecznych manuskryptów lub nowożytnych druków w Polsce może ujawnić obiekty bezcenne w skali światowej. Doświadczyłem tego już parokrotnie w każdej większej bibliotece, w której istniały korzystne warunki do prowadzenia badań" - mówi.
Historia jak z filmu przydarzyła się dr Wagnerowi w Bibliotece Raczyńskich. "Zaszedłem do Działu Zbiorów Specjalnych, gdzie zaprzyjaźniona bibliotekarka przyniosła mi kupkę woluminów do rutynowego przeglądu. Sięgam po ostatni z nich, odsłaniam oprawę zawiniętą w ochronny papier. Widzę skromną oprawę gotycką, trochę zabrudzoną. Mimo całej nieefektowności, w narożnikach dekoracji górnej i dolnej okładziny dostrzegłem malutkie herbiki, wyciśnięte z tłoka introligatorskiego. Miałem w ręku nieznany wcześniej relikt z księgozbioru biskupa Erazma Ciołka, pomnik kultury renesansowej w Polsce! Detalem, który przesądził o ogromnej wartości woluminu, był herb Sulima z insygniami biskupimi, infułą i pastorałem. Wielka to radość dla biblioteki. I dla badacza" - wspomina.
Wartość antykwaryczna takich obiektów bywa bardzo różna. "W warunkach polskich oprawy z księgozbiorów królewskich przesądzają o tym, że wylicytowane sumy wynoszą od kilkudziesięciu tysięcy w górę. W Europie i na świecie książki w oprawach, których dekoracja i znaki własnościowe dowodzą, że należały do słynnych renesansowych lub barokowych bibliofilów, kupowane są za dziesiątki i setki tysięcy dolarów. Książki należące do plejady bibliofilów z minionych epok chciałby posiadać przysłowiowy każdy najzamożniejszy bibliofil na świecie, niezależnie od tego, czy wewnątrz opraw znajduje się skromne dzieło teologiczne, czy rzadki i poszukiwany traktat astronomiczny, medyczny lub z zakresu nauk przyrodniczych" - tłumaczy.
Perły sztuki introligatorskiej na co dzień trzymane są w klimatyzowanych magazynach bibliotecznych. Dostępność starych druków, a zwłaszcza manuskryptów średniowiecznych, jest bardzo ograniczona, zaś najcenniejsze obiekty udostępniane są sytuacjach w absolutnie wyjątkowych. Rzadką okazję kontaktu z cennymi starymi oprawami dają wystawy w bibliotekach czy muzeach. (PAP)
zan/ mki/ ura/
Więcej w Serwisie Nauka i Zdrowie PAP (http://nauka.pap.pl)