
"Od krzywd, lecz i od zemsty za nie. Uchroń nas Panie! Uchroń od zła i nienawiści. Niechaj się odwet nasz nie ziści. Na przebaczenie im przeczyste. Wlej w nas moc, Chryste!" - napisał w 1942 r. Jan Romocki "Bonawentura". Harcerz Szarych Szeregów urodził się 17 kwietnia 1925 r. w Warszawie.
Literacka spuścizna Jana Romockiego to niespełna 30 wierszy - więcej napisać nie zdążył. Dorobek poetycki "Bonawentury" to ledwie zapowiedź, namiastka tego, co mógłby napisać, gdyby jego losy potoczyły się inaczej.
Był drugim synem Pawła Romockiego (1880-1940) i Jadwigi z Niklewiczów (1895-75) oraz młodszym o dwa lata bratem Andrzeja (1923-44), który w Armii Krajowej przejął historyczny - z czasów walk o niepodległość Polski - pseudonim ojca: "Morro". Paweł Romocki był inżynierem - absolwentem Politechniki w Hanowerze i Instytutu Technologicznego w Petersburgu; żołnierzem I Korpusu gen. Dowbora–Muśnickiego, kawalerem dwóch Krzyży Walecznych i orderu Virtuti Militari. Później - jako major Wojska Polskiego w stanie spoczynku - był posłem na Sejm II RP (1922-26), ministrem komunikacji (1926-28) i dyrektorem naczelnym Unii Polskiego Przemysłu Górniczo-Hutniczego (1938-39). "Gdy 15 października roku 1927 przybył do Warszawy pociąg wiozący ze Szwajcarii serce Tadeusza Kościuszki, zaszczyt przeniesienia urny na Zamek Królewski powierzono Majorowi Pawłowi Romockiemu" - napisała Barbara Wachowicz w książce pt. "To »Zośki« wiara!" (Piąty tom cyklu "Wierna rzeka harcerstwa").
Imię Jan "nadał" przyszłemu poecie starszy brat.
"Uchroń od zła i nienawiści/ Niechaj się odwet nasz nie ziści/ Na przebaczenie im przeczyste/ Wlej w nas moc, Chryste!"
"Rodzi się Jaś. Jędrek wita go radośnie, ma tylko pretensje, czemu ciągle śpi" - wspominała Jadwiga Romocka. "Gdy debatowaliśmy nad wyborem imienia, zapytał: - Czy Aś śpi? I braciszek został Jaśkiem. Imieniny obchodzili wspólnie 16 maja, na Andrzeja Boboli i Jana Nepomucena, patrona dobrej sławy, którego imię związane było często z rodziną Romockich (to drugie imię Pawła!)" - zapisała w pamiętniku już po wojnie, po śmierci synów i męża.
16 listopada 1925 r. Jan został ochrzczony w warszawskim kościele Najświętszego Zbawiciela.
Paweł Romocki wychowywał swych synów w "dużej surowości życiowej". Zarówno od Jaśka, jak i od Andrzeja wymagał opanowania, twardego charakteru, niemazgajenia się, a także sumiennego wykonywania swoich obowiązków szkolnych i domowych" - napisała Anna Roczkowska w książce pt. "Gdy zabraknie łez… Jan Romocki »Bonawentura« i jego wiersze" (2024), w której zebrała cały dorobek młodocianego poety. "Polska potrzebuje charakterów!" - powtarzał. "Polsce trzeba wychowywać żołnierzy, którzy by się nie załamali" - podkreślał.
Pierwszą życiową tragedię Romoccy przeżyli w 1931 roku, kiedy to zmarł najmłodszy brat - 8-miesięczny Tomek. Jaś i Jędrek, kilkuletni malcy, pocieszali Jadwigę. "Mamusiu, nie płacz, on teraz fruwa tam daleko i nic go nie boli… On będzie cię zawsze kochał jak my. A my nigdy nie umrzemy" - wspominała ich ciotka Irena Niklewicz, cytowana w książce Barbary Wachowicz.
Maturę w Prywatnym Gimnazjum Męskim Towarzystwa Szkoły Ziemi Mazowieckiej Jan Romocki zdał już na tajnych kompletach, podczas niemieckiej okupacji 1 maja 1943 roku. Jesienią tego roku rozpoczął studia na podziemnym wydziale architektury Politechniki Warszawskiej.
Wcześniej Romoccy przeżyli drugi dramat - 28 czerwca 1940 roku stojącego na przystanku tramwajowym przy Filtrowej ojca potrącił samochód prowadzony przez pijanego niemieckiego żołnierza. Kilka godzin później Paweł Romocki zmarł w szpitalu przy ul. Lindleya.
W mieszkaniu Romockich przy ul. Mochnackiego 3 na warszawskiej Ochocie mieścił się konspiracyjny lokal kontaktowy - podziemną działalność Jan Romocki rozpoczął w 1941 roku w organizacji młodzieżowo–wychowawczej "Przyszłość" - wciągnięty oczywiście przez starszego brata. Od jesieni tego roku w ramach organizacji "Wawer" brał udział w akcjach małego sabotażu. Pod koniec 1942 roku został członkiem drużyny "Sad 400" hufca Południe warszawskich Grup Szturmowych Szarych Szeregów, podporządkowanych Kierownictwu Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej. Wówczas - już jako "Bonawentura" - przeszedł szkolenie dywersyjne i wojskowe. Od września 1943 r. do maja 1944 r. uczestniczył w II turnusie wojennej podchorążówki - Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty "Agrykola" - uzyskując stopień plutonowego podchorążego. Przy okazji poznał też innego podchorążego - starszego o cztery lata Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. W nocy z 4 na 5 kwietnia 1944 r. Romocki wziął udział w wysadzeniu mostu kolejowego na rzece Wisłok koło wsi Tryńcza, w ramach działań związanych z akcją "Burza".
Wiersze Jana Romockiego ocalały, zapisane przez jego matkę w zeszycie. "Beztroski jestem łobuz,/ cyniczny jestem drań,/ świat to mój wrogi obóz,/ ale ja gwiżdże nań" - rozpoczął pierwszy z nich, napisany w listopadzie 1940 roku. "Dlaczego ja jestem, skąd jestem i po co?" - pytał w kolejnym wierszu. Miał wówczas raptem 15 lat. Młodzieńcze rozterki, dylematy wkraczającego w życie chłopca rychło stały się prawdziwą poezją. Już 6 czerwca 1942 r. powstała "Modlitwa" - która stała się swoistym, nieformalnym hymnem młodzieży walczącej w Powstaniu Warszawskim.
"Od wojny, nędzy i od głodu/ Sponiewieranej krwi narodu/ Od łez wylanych obłąkanie/ Uchroń nas Panie!
Od nieprawości każdej nocy/ Od rozpaczliwej rąk niemocy/ Od lęku przed tym, co nastanie/ Uchroń nas Panie!
Od bomb, granatów i pożogi/ I gorszej jeszcze w sercu trwogi/ Od trwogi strasznej jak konanie/ Uchroń nas Panie!
Od rezygnacji w dobie klęski/ Lecz i od pychy w dzień zwycięski/ Od krzywd, lecz i od zemsty za nie/ Uchroń nas Panie!
Uchroń od zła i nienawiści/ Niechaj się odwet nasz nie ziści/ Na przebaczenie im przeczyste/ Wlej w nas moc, Chryste!" - napisał 17-latek.
1 sierpnia 1944 r. Jan Romocki został mianowany podharcmistrzem. Wychodząc z domu, powiedział tylko: "Tak trzeba, mamusiu…". W powstaniu wziął udział jako dowódca 1 drużyny I plutonu "Sad" kompanii "Rudy" Batalionu "Zośka".
"Bonawentura" był jedną z najbardziej lubianych osób w batalionie "Zośka" - wspominał Juliusz Bogdan Deczkowski "Laudański" (1924-98) w rozmowie z Barbarą Wachowicz. "Był zupełnie inny od Andrzeja. Brat łata. Przystępny, otwarty, pełen niefrasobliwego humoru, razem z Baczyńskim tworzyli niezrównany duet w dowcipach. Obydwaj byli po prostu uśmiechem naszej kompanii +Rudy+" - opowiadał "Laudański".
4 sierpnia, kiedy na pozycje "Sadu" przy ul. Ostroroga na Woli wjechała niemiecka kolumna samochodowa "Bonawentura", poderwał swoją drużynę do ataku - błyskawicznie ostrzelali i obrzucili granatami Niemców, zdobywając cztery samochody ciężarowe, broń, amunicję i biorąc kilkunastu jeńców. Jan otrzymał za tę akcję Krzyż Walecznych.
12 sierpnia w ataku na magazyny przy ul. Stawki został poważnie ranny. Trafił do powstańczego szpitala przy ul. Miodowej 23. Zginął tam w wyniku niemieckiego bombardowania 18 sierpnia. 21 sierpnia odznaczono go pośmiertnie Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari V klasy. Miał 19 lat.
17 lutego 1945 roku Jadwiga Romocka odnalazła - dzięki Witoldowi Morawskiemu, ostatniemu dowódcy "Rudego" - grób Jana na prowizorycznym cmentarzu w okolicy powstańczego szpitala, w którym zginął. Pogrzeb odbył się 13 marca na Powązkach Wojskowych. Pogrzeb Andrzeja Romockiego, poległego 15 września 1944 roku w okolicach ul. Solec, odbył się 31 października 1945 roku - zginął w wieku 21 lat. Osierocona matka i wdowa przeżyła jeszcze ponad trzy dekady, zmarła 30 kwietnia 1975 roku. Na podstawie wspomnień zawartych w prowadzonym przez nią pamiętniku Lucyna Smolińska (1932-2020) zrealizowała w 1999 r. film pt. "Warszawska Niobe".
W 1953 r. do internowanego przez komunistyczne władze prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego dotarła "Modlitwa Bonawentury" wraz z listem matki autora. "Cóż możemy złożyć my, Matki poległych, zamiast najpiękniejszych kwiatów – Ofiarę Mszy Świętej, najgorętszy Różaniec na każdy dzień trudu powszedniego i serca pełne wdzięczności. W dopełnieniu ofiary naszych Dzieci nie może zabraknąć naszego przebaczenia, na które może jeszcze Najmiłosierniejsza Pośredniczka Łask Wszelkich – czeka? A które przekazał nam w testamencie mój Syn" - napisała Jadwiga Romocka.
"17-letni chłopiec prosi Boga o wybaczenie – o Janku mówi to wszystko" - ocenił Stanisław Sieradzki "Świst" (1921-2009) w wypowiedzi dla Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego. "Słusznie pomyślałem wtedy, opuszczając pokój szpitalny w czasie powstania na ulicy Miodowej, że Jankowi ciężko będzie doczekać się zdrowia – tak widziałem go ciężko rannego. Nie umarł śmiercią naturalną, umarł 18 sierpnia 1944 roku pod ścianą walącego się szpitala. Niemieckie eskadry bombowców bombardowały Stare Miasto, nie przeszkodziło im to, że na dachu był czerwony krzyż. Na szpital spadły także dziesiątki bomb" - dodał.
Paweł Tomczyk (PAP)
top/ miś/