
17 marca 1895 r., urodził się Andrzej Włast - najbardziej popularny przedwojenny tekściarz i satyryk, kierownik warszawskich kabaretów, założyciel teatru rewiowego "Morskie Oko". Spod jego pióra wyszły słowa m.in. "Tanga Milonga", "Jesiennych róży", "Rebeki" i "Szkoda twoich łez".
„Jest autorem pokaźnego zbioru piosenek zaczynających się od »ja«” – powiedział Zbigniew Rymarz, muzyk, dokumentalista i reżyser podczas koncertu „Żydowskie talenty okresu międzywojennego – Grafoman Włast”, który odbył się w lipcu 2014 roku w kazimierskiej synagodze. „Ja nie mam co na siebie włożyć”, „Ja się boję sama spać”, „Ja się boję utyć” - przypomniał.
„Podobno był w stanie napisać przebój w przerwie między dwoma łykami kawy. Oprócz tego że szybko, pisał też dużo i - w zgodnej ocenie współczesnych - na niezbyt wysokim poziomie. Bywał oskarżany o grafomanię i określany mianem »króla szmiry«. Napisał około 2 tys. tekstów do przedwojennych piosenek (także pod pseudonimem Willy)” - napisał badacz kultury i języka polskiego Mikołaj Gliński na portalu culture.pl (2014). Przypomniał, że Włast „jest uznawany, za jednego z pierwszych świadomych twórców kultury masowej”.
***
„Przedwojenne kabarety miały tak niezwykły kulturotwórczy wpływ, że dziś nie zdajemy sobie z tego sprawy" – powiedział Mariusz Cieślik w audycji "Przodownicy kultury" (Polskie Radio, 2020) poświęconej książce Ryszarda Wolańskiego pt. "Tango Milonga". Dodał, że z kabaretów wyszli m.in. Leon Schiller i Stefan Jaracz, a tworzyli je zasłużeni dla polskiej kultury ludzie, m.in Arnold Szyfman. "Jednym z najważniejszych w tym gronie był Andrzej Włast, który był takim Jackiem Cyganem do sześcianu - można chyba tak powiedzieć - i Wojciechem Młynarskim w jednym. Liczby piosenek popularnych, które on napisał, nawet tych dwóch twórców razem nie stworzyło. Tych piosenek jest chyba ze sto" - ocenił Cieślik.
Rzeczywiście, bo piosenki Własta, które praktycznie do dziś pozostają przebojami, to - poza już wspomnianymi - m.in. "Ta mała piła dziś", "Tango andrusowskie", "Czy Pani mieszka sama?", "Ramona", "U cioci na imieninach", "Całuję twoją dłoń, Madame", "Już nigdy" i "Gdy w ogrodzie botanicznym". Samo pojęcie "przebój" jest zresztą jego autorstwa - to on w 1930 r. ogłosił je jako polski zamiennik niemieckiego słowa "szlagier".
Autorami muzyki tych przebojów byli m.in. bracia Artur i Henryk Goldowie, Jerzy Petersburski, Henryk Wars, Zygmunt Karasiński i Szymon Kataszek. Ten ostatni kompozytor wciąż bywa postrzegany jako autor muzyki do tanga pt. "Ja cierpię dolę". Nigdy jednak taki przebój nie powstał, a co za tym idzie - nie wyszedł też spod pióra Własta! Natomiast rzeczywiście - jak wyjaśnił Stefan Wiechecki Wiech w "Piąte przez dziesiąte" - zdanie "Tango Kataszka - ja cierpię dolę" znalazło się w wydrukowanym na pierwszej stronie "Expressu Porannego" przemówieniu ministra spraw zagranicznych Augusta Zaleskiego o sytuacji politycznej w ówczesnej Europie.
"Wybuchł wielki skandal połączony z dochodzeniem policyjnym. Nawet ja byłem pytany, czy w jakimś ze swoich felietonów nie użyłem tego zwrotu, który potem zaplątał się w mowę ministra. Odrzuciłem to pomówienie z oburzeniem – nie wtrącam się do polityki i niemuzykalny jestem. Na razie podejrzewano nawet sabotaż, ale się okazało, że to po prostu któryś z zecerów dla zabawy wystukał sobie na linotypie to figlarne zdanko, które jakoś zawędrowało do wynurzeń ministra Zaleskiego. Winne były po prostu pośpiech i korekta, No i może ten drań chochlik" - wspominał Wiech.
Andrzej Włast - „król szmiry”
Andrzej Włast urodził się 17 marca 1895 r. w Łodzi jako Gustaw Baumritter - syn Szymona i Salomei z Eisenmannów. Po maturze przeniósł się do Warszawy, gdzie zadebiutował 20 grudnia 1914 r. w Teatrze Udziałowym. Wkrótce otrzymał przydział do 5. Pułku Piechoty Legionów Polskich - dostał pracę w Sztabie Generalnym, w wydziale propagandy.
Jednym z pierwszych szlagierów Własta - słowa "przebój" jeszcze nie zdążył wymyślić! - była piosenka "Vivat koalicja!" z patriotycznej rewii "Vivat wolność" z 1915 r. - śpiewana w Teatrzyku Miraż.
W 1920 r. zaczął współpracę z czołowym kabaretem dwudziestolecia międzywojennego, czyli Qui Pro Quo - gdzie jego kolegami po fachu byli m.in. Julian Tuwim, Marian Hemar i Fryderyk Jarossy. "Tworzy rewie i operetki, w tym także dla innych teatrów, pisze piosenki (m.in. shimmy fokstroty dla Hanki Ordonówny). W tym czasie wydaje też debiutancki - i jak się okaże jedyny - tomik poezji »Serce tatuowane« (1923)" - przypomniał Gliński.
"Przed wojną w Warszawie było tak, że Tuwim i ja pisywaliśmy podobno najlepsze piosenki. Ale szlagiery, które prosto ze sceny szły na ulice Warszawy, Łodzi, Radomia, które ryczały radiowe i gramofonowe głośniki – te umiał pisać tylko Andrzej Włast" - wspominał po latach z pewną szczyptą zazdrości Marian Hemar. "Zresztą nie tylko ulica i kucharki śpiewały Własta. Cytatem »Siadaj pan (i nie gadaj pan)« posługiwali się nawet najelegantsi dżentelmeni goszczący innych eleganckich dżentelmenów" - dodał.
"Tuwim czy Hemar mogli napisać tekst kiepski gdy omsknęła im się ręka" - przypomniał Ryszard Marek Groński którego zdaniem Włast "świadomie z rozmysłem zniżał się do poziomu przedmiejskiej knajpy, magla, miłosnego świergotu półanalfabetów". "Dopowiadał wszystko do kropki, po kropce pisał dalej, brnąc w nieznośny sentymentalizm, »cklirykę«, łatwiznę zużytych metafor. Każda droga prowadziła do nieuniknionego rymu: jak łez to kres, jak dal to żal, jak ust pąk to żar mąk" - napisał w książce pt. "Jak w przedwojennym kabarecie" (1978). "Kult Własta wziął się z potrzeby zapełnienia pustki, jaka istniała pomiędzy kulturą inteligencką a resztą społeczeństwa. Włast operował świadomie melodramatem, archetypem bajki o Kopciuszku, egzotyką. Podawał to w wersji maksymalnie zbanalizowanej, a więc tym łatwiej przyswajalnej" - ocenił. "Włast uwstecznił obyczaj i słownictwo. W twierdzeniu tym nie ma przesady. Przez tę szkołę uczuć przeszły miliony" - podkreślił Groński.
Już wcześniej, niechętni Włastowi jemu współcześni, nazywali go "grafomanem", "kiepskim tłumaczem zagranicznych szlagierów", "królem szmiry". "Możliwe jednak, że za Ryszardem Markiem Grońskim należałoby raczej o nim mówić jako o pierwszym świadomym twórcy kultury masowej. Włast bez pudła wyczuwał gusty publiki i bez skrupułów je wyzyskiwał" - ocenił Mikołaj Gliński.
W 1925 r. Włast rozpoczął współpracę z "Perskim Okiem" Konrada Toma - nowym kabaretem nastawionym przede wszystkim na widowiskowe rewie z dekoracjami i choreografią. W 1927 r. zawiązał spółkę autorsko-kompozytorską z Henrykiem Warsem i powołał nową scenę - Morskie Oko. Był to - jak napisał Gliński - "pierwszy w Warszawie teatr rewiowy z prawdziwego zdarzenia, wzorowany na pełnych przepychu estradowych widowiskach Paryża, jak Moulin Rouge, a przede wszystkim Casino de Paris". W których od 1926 r. Włast często bywał "zresztą czerpiąc pełnymi garściami z ich programów". "W Morskim Oku Wars i Włast przeszczepiali też najnowsze style zza oceanu - nowe tańce towarzyskie wywodzące się z jazzu: cakewalk, two-step, charleston, black-bottom" - przypomniał Gliński. Teatr przetrwał do 1933 roku, kiedy to kryzys zakończył jego działalność. Kolejne przedsięwzięcia Własta to teatrzyk Rex, music-hall Wielka Rewia i teatrzyk literacki Ali Baba.
Najsmutniejsza piosenka mistrza szlagierów?
Po wybuchu wojny Andrzej Włast został w Warszawie i trafił do getta. "Początkowo występował w kawiarni Sztuka przy Lesznie, ale jego utwory nikogo nie śmieszyły" - ocenił Gliński. Tam też miał napisać profetyczny tekst pieśni "Warszawo ma", powszechnie znanej dzięki Zofii Mrozowskiej, która przejmująco śpiewała ją w filmie "Zakazane piosenki" Leonarda Buczkowskiego - tak przynajmniej wieść gminna od czasu do czasu niesie; m.in, że autorem tekstu piosenki "Warszawo ma" był Andrzej Włast, można przeczytać w wydanym w 2019 r. z okazji 75. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego śpiewniku "Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki".
"Miała to być ponoć ostatnia, najsmutniejsza piosenka przedwojennego mistrza szlagierów" - napisał Marek Teler w artykule pt. "Kto napisał piosenkę »Warszawo ma«? Ze wzruszającym utworem wiąże się historia wielkiej pomyłki" (national-geographic.pl, 2024). "Gdyby faktycznie to Włast napisał utwór, poniższy jego fragment miałby charakter autobiograficzny czy wręcz proroczy: »Tam w getcie głód i nędza, i chłód / I gorsza od głodu, od chłodu / Tęsknota, Warszawo ma! / Przez mur przekradam się / I biegnę tu jak zgoniony pies! / Choć tropi mnie pan władza / Żandarm, Gestapo i SS«" - ocenił Teler.
O tym skąd się wzięły "Zakazane piosenki" opowiedział w Telewizji Polskiej scenarzysta Ludwik Starski (1903-84) - jego wypowiedź pojawiła się jako materiał archiwalny w filmie dokumentalnym Stanisława Janickiego pt. "Film jest bajką" (2005). Mówił, że na pomysł filmu wpadł jeszcze podczas okupacji, wtedy też zbierał teksty piosenek - dostał je również od Tadeusza Sygietyńskiego i jego żony Miry Zimińskiej. "Jedną piosenkę tylko napisałem sam. To jest piosenka, którą śpiewała Mrozowska" - podkreślił Starski.
"Skąd zatem nieprawdziwa informacja o tym, że to Andrzej Włast napisał piosenkę znaną z filmu »Zakazane piosenki«? Otóż w dorobku tego kompozytora także znalazł się utwór »Warszawo ma«, lecz z przejmującym utworem wykonywanym przez Zofię Mrozowską łączył go tylko tytuł" - napisał Teler. Można się o tym przekonać, czytając jego tekst: »Warszawo ma! Warszawo ma!«" - dodał. "Tyś miasto moich marzeń, moich snów / Warszawo ma! Warszawo ma! / Szczęśliwy jestem, gdy cię widzę znów. / Radosna, piękna i wspaniała / Tyś serce me oczarowała / Warszawo ma! Warszawo ma! / Wesołość twoja niech na wieki trwa" - brzmiały radośnie - i niestety wcale nie proroczo - słowa Własta zaśpiewane po raz pierwszy przez Marię Żelską i Tadeusza Olszę 9 marca 1928 roku w rewii Nowego Perskiego Oka.
Kinofilska pasja Własta
Portret Andrzeja Własta nie jest jednak pełny bez jego – uprawianej w młodości – publicystyki filmowej. W latach 1923-24 w specjalistycznym czasopiśmie "Ekran i Scena" pisał felietony zatytułowane "Dziesiąta Muza (impresje)".
"W swoich tekstach dokumentował codzienne życie filmowe stolicy, argumentował za uznaniem kina jako pełnoprawnej dziedziny sztuki, prowadził kampanie przeciwko bylejakości polskiej produkcji, uczestniczył w wojnach kiniarzy z władzami miejskimi… Jego styl cechowały energia, inteligencja i polemiczna zadziorność, a nade wszystko kinofilska pasja, którą starał się zarażać czytelników. Teksty Własta nadal mogą służyć jako cenne źródło do badań nad historią filmu i kina polskiego, a także unikalny portret Warszawy początku lat dwudziestych. Mogą także stanowić atrakcyjny dokument stanu świadomości dojrzewającego twórcy, tuż przed podjęciem decyzji o całkowitym poświęceniu się scenie rozrywkowej" - napisał teatrolog i filmoznawca dr Wojciech Świdziński we wstępie do opracowanej przezeń publikacji pt. "Andrzej Włast Dziesiąta Muza (Impresje). Felietony filmowe z lat 1923-1924" wydanej nakładem Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk (2017).
"Włast nie pretendował do miana poety, był raczej rzemieślnikiem, który terminowo (w kabarecie często co tydzień) dostarczał nowy produkt. A czasem nawet przedterminowo, trzymając rękę na pulsie nowinek i wyprzedzając konkurencję" - napisał Mikołaj Gliński, przypominając jego wiersz pt. "Prostytucja", który zaczynający się od słów: "Przyszli, zamówili. Wieczorem ma być gotowe / A mnie ktoś zabił owego dnia". Kończy zaś się tak: "Oddałem wieczorem słów wytartych kłak / - Prostytucji godło. / Przeczytali, pochwalili: »Pan talent ma« / Poczułem w dłoni szeleszczące zwoje, / Nie wiedzieli, że wszystko wypaliło się we mnie do tła / Pisałem i to nie było moje".
Dokładna data i okoliczności śmierci Andrzeja Własta nie są znane. Miało do niej dojść "wg Ryszarda Wolańskiego między 1 czerwca 1943 a 9 maja 1946 r.; wg Tomasza Lerskiego między 1941 a 1942" - czytamy na stronie Cyfrowej Biblioteki Piosenki Polskiej.
Paweł Tomczyk (PAP)
top/ dki/