
Włoski piosenkarz Drupi, który największe sukcesy odnosił w swoim kraju i w innych państwach Europy, w tym w Polsce kilka dekad temu, w wieku 78 lat zadebiutował w filmie. Na ekrany kin we Włoszech wszedł film „Alcooltest” Stefano Usardiego. Artysta powiedział PAP, że praca na planie była dla niego pięknym doświadczeniem.
Pochodzący z miasta Pawia w Lombardii Giampiero Anelli (to prawdziwe imię i nazwisko Drupego) ma na koncie miliony sprzedanych płyt i status ikony włoskiej piosenki. Jego największe przeboje to „Sereno e'”, „Piccola e fragile” i „Vado via”.
W tym roku Drupi po raz pierwszy zagrał w filmie. W „Alcooltest” w reżyserii Stefano Usardiego zagrał główną rolę – muzyka mieszkającego w małej górskiej miejscowości. Zmaga się on z problemem alkoholowym, żyjąc wspomnieniami złotych lat swoich muzycznych sukcesów. Tam odnajduje go dawny agent, który proponuje mu powrót do świata show-biznesu.
Drupi powiedział PAP tuż po premierze: – Wcześniej trzy razy proponowano mi rolę w filmie, ale ja to odrzuciłem, bo nie jestem aktorem ani nie czułem się nim, nie uczyłem się tego nigdy. Tę propozycję przyjąłem, bo złożyła mi ją grupa bardzo młodych ludzi, niezależnych twórców, którzy szukają swojej drogi w świecie filmu. Udało im się mnie zaangażować w ten projekt, a ja chętnie na to przystałem.
Podkreślił: – Cała fabuła zbudowana jest wokół mojej postaci, oni postanowili dać mi główną rolę. Film wydaje się ciekawy. Zobaczymy, jak zostanie przyjęty.
Drupi zapytany, czy teraz po debiucie na ekranie łatwiejsza wydaje mu się gra w filmie czy śpiewanie, odparł: – Z całą pewnością śpiew. Jeśli chodzi o film, to postawiłem pierwsze kroki, próbuję. Ten film wyszedł nawet dobrze, ale to nie jest moja praca.
Chociaż jeśli otrzymałbym następną propozycję, zagrałbym znowu, bo było to dla mnie piękne doświadczenie. Bardzo mi się to spodobało.
- Wszystko było wspaniałe. Ale było też coś, co było przykre. Na planie spędziliśmy miesiąc z całą ekipą, z innymi aktorami, zżyliśmy się ze sobą, zaprzyjaźniliśmy się, jedliśmy razem, spędzaliśmy nawet po 20 godzin na dobę razem. Byliśmy jak rodzina, a potem, kiedy skończyły się zdjęcia, każdy ruszył w swoją stronę i wszystko minęło. Być może już się więcej nie spotkamy i właśnie to było trochę smutne – stwierdził piosenkarz.
– Kręciliśmy film u stóp Dolomitów, w fantastycznym miejscu, w przepięknej scenerii – dodał.
Zapytany o to, jak inni aktorzy traktowali na planie filmowym jego, tak znanego od kilkudziesięciu lat artystę, przyznał: – byli dla mnie wspaniali, po prostu cudowni. Oni umieli grać, ja trochę mniej, ale czułem się z nimi świetnie, także dlatego, że mi pomagali. To wszystko było dla mnie przepięknym przeżyciem. Dlatego teraz mówię, że chciałbym to powtórzyć, choć nie jest to moje zajęcie.
Piosenkarz zapewnił, że obecnie jego plany są związane już tylko z muzyką.
– Niedługo zaczynam trasę koncertową we Włoszech. W listopadzie wystąpię w Zabrzu i wrócę do Polski w maju przyszłego roku – poinformował.
– Polska jest jednym z krajów, które noszę zawsze w sercu, bo wiele lat temu odnieśliśmy tam wielki sukces. Publiczność była wspaniała. Dla mnie takie miejsca, jak Warszawa, są po prostu magiczne – wyznał Drupi.
Artysta, który nagrał w tym roku piosenkę „Facciamo la pace” (Zawrzyjmy pokój), zapytany o to, czy muzyka może pomóc w mrocznych czasach, odpowiedział: – Mam nadzieję, staram się ją mieć; nie łudzę się zbyt mocno, ale mam zawsze nadzieję, że muzyka może pomóc. (PAP)
Z Rzymu Sylwia Wysocka
sw/ dki/