Delegalizacja struktur Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego na Ukrainie w myśl przyjętej ustawy będzie trudna, czasochłonna i może wywołać napięcia społeczne. Trudno też będzie Ukrainie wytłumaczyć, że nie jest to ograniczanie wolności religijnej – uważa dr Andrzej Szabaciuk z KUL.
Ukraińska Rada Najwyższa we wtorek przegłosowała w drugim czytaniu ustawę umożliwiającą zdelegalizowanie Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego na Ukrainie. Przepisy zakazują też działalności organizacji powiązanych z tym Kościołem. Decyzja o objęciu podmiotu zakazem musi zostać zaakceptowana na drodze sądowej. Ustawa wejdzie w życie 30 dni po jej opublikowaniu.
Dr Andrzej Szabaciuk z Katedry Teorii Polityki i Studiów Wschodnich KUL oraz analityk Instytutu Europy Środkowej ocenił w rozmowie z PAP, że faktyczna delegalizacja będzie trudna i czasochłonna. Jak tłumaczył, uchwalone przepisy przewidują, że najpierw Państwowa Służba ds. Etnopolityki i Wolności Sumienia musi sporządzić ekspertyzę, czy wspólnota religijna ma związki formalne lub kanoniczne z Rosyjską Cerkwią Prawosławną. Potem ta wspólnota będzie miała dziewięć miesięcy na zerwanie tych powiązań i jeśli tego nie zrobi, sprawa będzie kierowana do sądu. „A od decyzji sądu można się odwołać i zapewne część tych struktur prawosławnych będzie się odwoływać. To może trwać nawet latami” – zaznaczył.
Zdaniem eksperta można się też spodziewać, że struktury tej cerkwi będą szukały pomocy za granicą, m.in. w Moskwie. „Będą apelowały do różnych struktur międzynarodowych o pomoc i będą wywierały w ten sposób naciski na władze Ukrainy” - dodał Szabaciuk.
Powiązana z Rosją wspólnota religijna, jeżeli zostanie zdelegalizowana, będzie miała m.in. zakaz dysponowania majątkiem państwowym czy komunalnym, a na Ukrainie większość świątyń czy zespołów klasztornych, często zabytkowych, jest własnością państwa. Jej duchowni nie będą mogli także pełnić funkcji kapelanów w armii ukraińskiej.
W ocenie eksperta realizacja tej ustawy będzie trudna i może wywoływać wiele napięć społecznych, na co wskazuje sprawa Ławry Peczerskiej (prawosławny klasztor w Kijowie, jedno z największych chrześcijańskich centrów na Ukrainie), którą przedstawiciele struktur cerkwi lojalnej wobec Rosji mieli opuścić do końca marca ub. roku, ale nie zrobili tego do dziś, a kiedy próbowano ich do tego zmusić, przed Ławrą gromadziły się tłumy sprzeciwiające się działaniom władz. „To pokazuje, że implementacja nowych przepisów nie będzie prosta, szczególnie w realiach wojny. Kierowanie sił porządkowych do cerkwi, do klasztorów wywoła prawdopodobnie analogiczną reakcję ze strony społeczeństwa” – dodał Szabaciuk.
Jak zaznaczył, Ukraiński Kościół Prawosławny (do maja ub. roku używał jeszcze w nazwie określenia: Patriarchatu Moskiewskiego) utrzymuje, że jest autonomiczną strukturą cerkiewną, nie ma żadnych związków formalnych z Moskwą, a jedynie związki duchowe, kanoniczne.
Szabaciuk przypomniał, że ustawa umożliwiająca delegalizację Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego wpłynęła do Rady Najwyższej 19 stycznia 2023 r., a jej pierwsze czytanie odbyło się dopiero osiem miesięcy później. Jak podkreślił, to środowisko prezydenta Wołodymyra Zełenskiego blokowało te przepisy i starało się sprawę wyciszyć m.in. dlatego, że ta sprawa pojawiła się w rozmowach o pomocy USA dla Ukrainy. „Republikanie w rozmowie z Zełenskim wyrażali wątpliwości, czy mogą przekazać pakiet pomocowy Ukrainie w sytuacji, gdy tam dochodzi do naruszania wolności sumienia, w ten sposób dając wiarę propagandzie rosyjskiej” – podkreślił ekspert.
„Prace nad ustawą ruszyły, gdy pakiet pomocowy został zaakceptowany. Zełenski starał się je jednak maksymalnie długo opóźniać, mając świadomość, że nie jest potrzebny Ukrainie w takim trudnym momencie wojny kolejny konflikt wewnętrzny” – dodał.
Jak podkreślił, po uchwaleniu tej ustawy Rosja wykorzysta wszelkie możliwe środki propagandowe i dezinformacyjne, ale też działania dyplomatyczne, aby zaszkodzić Ukrainie na arenie międzynarodowej. „To będzie wielkie wyzwanie dla Ukrainy, aby przeforsować własną narrację, przekonywać swoich sojuszników na Zachodzie, że w tych przepisach nie chodzi o kwestie wolności sumienia, tylko o ukrócenie wpływów podmiotów, które są antyukraińskie i działają na szkodę Ukrainy, wspierają agresję Rosji, kolaborują” – powiedział.
Według Szabaciuka sprawa ta jest też przedmiotem wewnętrznej walki politycznej na Ukrainie między Zełenskim a byłym prezydentem Petro Poroszenką, liderem ugrupowania Europejska Solidarność, które najmocniej naciskało, aby te przepisy przeforsować. „Wokół tej kwestii bardzo delikatnej, bo dotyczącej ludzkich sumień, narasta konflikt polityczny i Poroszenko po raz kolejny próbuje na nim zbudować zaplecze, swój kapitał polityczny” - powiedział ekspert.
Na Ukrainie od 2018 r. działa autokefaliczna Cerkiew Prawosławna Ukrainy (CPU), powstała z połączenia Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego i Ukraińskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej.
Równolegle jest tam Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego (UCP PM), która ma autonomię w ramach jurysdykcji Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej (która otwarcie popiera rosyjską inwazję na Ukrainę). Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę w lutym 2022 r. przeciwko przedstawicielom tej cerkwi wszczęto wiele postępowań karnych, dotyczących m.in. zdrady stanu, kolaboracji z wrogiem i pomocy najeźdźcom.
W kolejnych miesiącach UCP PM przestała wskazywać w swojej nazwie na Patriarchat Moskiewski, wykonała też wiele gestów dystansowania się od Moskwy. Wiele parafii należących uprzednio do UCP PM przeszło pod jurysdykcję CPU.(PAP)
Autorka: Renata Chrzanowska
ren/ par/ wus/