Dzisiejsza historiografia rosyjska nie używa na określenie wydarzeń z 17 września 1939 roku terminów takich, jak w czasach ZSRR - "wyzwoleńczy pochód Armii Czerwonej", ale też nie stosuje do ich opisu terminu "agresja" - mówi PAP rosyjski historyk Boris Sokołow.
"17 września 1939 roku to dzień inwazji Armii Czerwonej na Polskę wschodnią. Dokonano tego pod pretekstem faktu, że rząd polski opuścił terytorium Polski i należało obronić ludność białoruską i ukraińską; wziąć ją pod ochronę. Co prawda, nie wyjaśniano, przed kim. W zasadzie była to oczywiście niesprowokowana agresja, dlatego że było to wkroczenie na terytorium suwerennego państwa polskiego bez wypowiedzenia wojny" - mówi Sokołow.
Przypomina, że w czasach radzieckich nazywano to "pochodem wyzwoleńczym na Ukrainę i Białoruś Zachodnią". We współczesnej Rosji pod koniec lat 80. i w latach 90. XX wieku "wielu historyków, a także i polityków uznawało mimo wszystko, że doszło do agresji". Jeśli chodzi zaś o współczesne naświetlenie tego tematu, to - jak tłumaczy Sokołow - w odróżnieniu od radzieckiej historiografii, rosyjska nie używa terminu "wyzwoleńczy pochód", ale też większość historyków stara się nie stosować do tych wydarzeń terminu "agresja", ani "sprzeczność z prawem".
W ślad za Winstonem Churchillem historycy rosyjscy mówią więc, że wówczas stworzony został front przeciwdziałania agresji niemieckiej. "Zapominają jednak powiedzieć przy tym, że ten rozbiór Polski dokonywał się w ramach tajnych protokołów do paktu Ribbentrop-Mołotow i późniejszego układu (radziecko-niemieckiego) o przyjaźni i granicy" - dodaje Sokołow.
Przeważająca większość historyków rosyjskich mówi o pewnej inkorporacji Ukrainy i Białorusi Zachodniej w skład ZSRR. "Choć również była to fikcja: była to bowiem typowa okupacja i następnie aneksja, gdy te terytoria zostały przyłączone do Związku Radzieckiego" - zauważa historyk.
Zastrzega przy tym, w historiografii rosyjskiej 17 września 1939 roku nie jest uważany za ważne wydarzenie, a za "pewien aneks do paktu Ribbentrop-Mołotow". Historycy w Rosji "nie poświęcają temu większej uwagi, choć było kilka prac dotyczących czysto wojskowego aspektu tego problemu: jak tłumiono opór nielicznych oddziałów polskich (...), jak odbywała się okupacja tego obszaru, jak tworzono ukraińskie i białoruskie organy władzy" - wyjaśnia rozmówca PAP.
Jego zdaniem jest możliwe, aby o tych wydarzeniach historycy polscy i rosyjscy wspólnie dyskutowali, bowiem "różnica interpretacji teoretycznie nie może przeszkodzić we wspólnych projektach, czy publikacjach dokumentów".
Jednak - dodaje - by doszło do zbliżenia stanowisk, "potrzebne są zasadnicze zmiany" w Rosji, nie tylko polityczne, ale i światopoglądowe, bowiem "ogółem, rosyjska opinia publiczna skłonna jest usprawiedliwiać wszelkie podboje".
Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)
awl/ kib/