W początkach sierpnia warszawski sąd okręgowy będzie kontynuował proces dotyczący zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów w 1992 r. We wtorek odbyła się ostatnia z rozpraw przed letnią przerwą. Trwa słuchanie oskarżonych. Etap postępowania dowodowego rozpocznie się zapewne jesienią.
Proces dotyczący zabójstwa b. premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony ruszył przed Sądem Okręgowym w Warszawie w sierpniu ub.r. Prokuratura oskarża Roberta S. o uduszenie Piotra Jaroszewicza oraz zastrzelenie jego żony, a Dariusz S. i Marcin B. oskarżeni są o współudział w zabójstwie b. premiera. Wszyscy trzej to b. członkowie tzw. gangu karateków, który w latach 90. dokonał kilkudziesięciu napadów rabunkowych.
Na ostatnich rozprawach po raz pierwszy od kilku miesięcy głos przed sądem zabiera Robert S., który odnosi się do obciążających go wyjaśnień składanych przez dwóch pozostałych współoskarżonych. We wtorek S. odpowiadał na szczegółowe pytania prokuratorów o okoliczności szeregu innych napadów dokonywanych przez gang karateków w pierwszej połowie lat 90.
Robert S. wskazuje, że nieprawdziwą jest przedstawiana przez dwóch pozostałych oskarżonych wersja, zgodnie z którą - działając wspólnie w grupie przestępczej - głównie wykonywali oni jego rozkazy. Mówił, że na przykład miejsce napadu w Izabelinie wskazał Dariusz S.
"Panie S., a co pan tam czyta?" - zapytał w pewnym momencie siedzącego na ławie oskarżonych Dariusza S. sędzia Stanisław Zdun. "Pan pokaże tę książkę" - poprosił sędzia. Okazało się, że to książka z biblioteki. "Czytam, bo nie mogę słuchać tych głupot" - oświadczył Dariusz S., ale w dalszej części rozprawy nie kontynuował lektury.
Lipiec będzie miesiącem przerwy w procesie. Do tej sprawy sąd powróci 5 sierpnia - wówczas Robert S. ma odpowiadać na kolejne pytania prokuratorów. Kolejne z rozpraw wyznaczono na 9 i 25 sierpnia. Wówczas minie już rok tego procesu.
Sąd wyznaczył też terminy na kolejne miesiące - 16, 24 i 29 września oraz 12, 21 i 28 października. Ponieważ Robert S. będzie zapewne odpowiadał jeszcze na pytania obrony oraz niewykluczone, że także współoskarżonych, to do postępowania dowodowego i przesłuchiwania świadków sąd przystąpi dopiero na terminach jesiennych.
Prokuratura zarzuciła trzem mężczyznom zasiadającym na ławie oskarżonych napad rabunkowy na posesję Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji w warszawskim Aninie w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r., podczas którego mieli wspólnie zamordować Piotra Jaroszewicza, zaś Robert S. miał zabić Alicję Solską-Jaroszewicz. Robertowi S. zarzucono również zabójstwo małżeństwa S. w 1991 r. w Gdyni oraz usiłowanie zabójstwa mężczyzny w Izabelinie. Grozi im kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Według prokuratury, w dniu napadu oskarżeni przez wiele godzin obserwowali posesję ofiar. Po wejściu do domu Jaroszewiczów przez uchylone okno łazienki Robert S. obezwładnił Piotra Jaroszewicza uderzeniem w tył głowy znalezioną bronią palną. Oskarżeni przywiązali mężczyznę do fotela. Z kolei Alicja Solska–Jaroszewicz została skrępowana i położona na podłodze w łazience. Oskarżeni przeszukali dom, zabrali z niego - poza dwoma pistoletami - 5 tys. marek niemieckich, pięć złotych monet oraz damski zegarek.
Jak wskazuje prokuratura, prawdopodobnie w momencie opuszczania przez sprawców domu pokrzywdzonych, już w godzinach wczesnoporannych, Piotr Jaroszewicz wyswobodził się z więzów. Napastnicy znów posadzili go w fotelu. Następnie, gdy dwaj sprawcy trzymali go za ręce, Robert S. go udusił.
Według prokuratury, po zamordowaniu Piotra Jaroszewicza Robert S. zabrał z gabinetu pokrzywdzonego jego sztucer, poszedł do łazienki, w której leżała związana Alicja Solska-Jaroszewicz i miał ją zastrzelić.(PAP)
autor: Marcin Jabłoński
mja/ jann