27 listopada sprowadzone zostaną do Polski z cmentarza miejskiego we francuskim Auxerre i uroczyście pochowane na Powązkach w ramach oficjalnego pogrzebu państwowego i w oprawie ceremoniału wojskowego doczesne szczątki jednego z najbłyskotliwszych umysłów i największych charakterów jakie posiadała Polska – Jej wiernego i ofiarnego w swej miłości ku niej syna – Maurycego Mochnackiego (1803–1834).
Jest to postać niegdyś powszechnie znana i czczona jako symbol niezłomnej woli walki o „wolność całość i niepodległość Ojczyzny naszej”, potwierdzonej, nie tylko słowem, ale i czynem. Dziś bohater ten przez szerokie kręgi polskiej opinii publicznej nieco już zapomniany, decyzją premiera rządu RP Mateusza Morawieckiego przywracany jest pamięci narodowej, by zająć poczesne miejsce w panteonie jej bohaterów, na które w pełni sobie zasłużył swym krótkim, ale treściwym i pełnym poświęcenia dla Ojczyzny życiem. Przypomnijmy więc człowieka, należącego do wybitnego pokolenia, o którym Juliusz Słowacki, sam doń należąc, pisał „Polsko, myśmy z Twego zrobili nazwiska pacierz co płacze i piorun co błyska”.
Student, więzień, konspirator
Maurycy Mochnacki był studenckim konspiratorem, więźniem politycznym wielkiego księcia Konstantego, publicystą politycznym, uczestnikiem sprzysiężenia Wysockiego i Nocy Listopadowej (29 XI 1830 r.), żołnierzem – ochotnikiem 1 Pułku Strzelców Pieszych, a potem po odznaczeniu się w bitwie pod Grochowem gdzie bronił słynnej Olszynki - oficerem Wojska Polskiego w wojnie polsko-rosyjskiej roku 1831, radykałem – jednym z przywódców lewicy powstańczej, dążącej do bezkompromisowej walki z Rosją, pierwszym historykiem zmagań politycznych i zbrojnych Polaków z lat 1830-1831 opisanych w jego monumentalnym dziele „Powstanie narodu polskiego”, działaczem emigracyjnym związanym z obozem konserwatywnym Hotelu Lambert księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, twórcą nowoczesnego pojęcia polskiego narodu politycznego. Zdążył zaś być tym wszystkim w swym krótkim 31 letnim życiu.
Na kilkanaście dni przed złożeniem egzaminu magisterskiego w 1823 r. został „we własnym mieszkaniu, napadnięty przez policjanta i zelżony, gdy chciał napaść odeprzeć, porwany do więzienia, z rozkazu W. Xięcia (Konstantego – P.Ż.G.) przez 40 dni pod gołym niebem, z największymi zbrodniarzami przeznaczony do robót publicznych w ogrodzie belwederskim”. Uwięziony przez Rosjan w latach 1823-1824, jako 20-letni młodzieniec i zmuszony do napisania w więzieniu memoriału, wymierzonego w szkolnictwo polskie, został relegowany z uczelni i przymusowo zatrudniony w cenzurze, skąd wkrótce za niesubordynację został zwolniony z zakazem podejmowania pracy w urzędach publicznych. Ukształtowało to go na całe życie w twardej nienawiści do moskiewskiej niewoli.
Jest to postać niegdyś powszechnie znana i czczona jako symbol niezłomnej woli walki o „wolność całość i niepodległość Ojczyzny naszej”, potwierdzonej, nie tylko słowem, ale i czynem. Dziś bohater ten przez szerokie kręgi polskiej opinii publicznej nieco już zapomniany, decyzją premiera rządu RP Mateusza Morawieckiego przywracany jest pamięci narodowej, by zająć poczesne miejsce w panteonie jej bohaterów, na które w pełni sobie zasłużył swym krótkim, ale treściwym i pełnym poświęcenia dla Ojczyzny życiem.
Ustaliło też jego pogląd na system autonomii Królestwa Polskiego z carem rosyjskim w roli króla i bratem carskim jako wodzem naczelnym Wojska Polskiego, z wszędobylską policją Nowosilcowa i Rożnieckiego (tego drugiego – o chlubnej karcie legionowej, kalającego służbą moskiewskiej tyranii swe nazwisko niezmytą odtąd hańbą) – tworu powołanego z woli mocarstw europejskich na kongresie wiedeńskim bez pytania Polaków o zdanie – ograniczonego do skrawka centralnej Polski z Warszawą, ale bez Krakowa i Poznania. To o tym tworze pisał Mochnacki: „Nie bójcie się stracić tej Polski, którą macie, gdybyście dla jej ocalenia mieli się wyrzec myśli o całej i niepodległej”.
Żołnierz okryty bliznami – „nieśmiertelnik” Mochnackiego
5 lutego 1831 r. armia rosyjska wkroczyła w granice Królestwa Polskiego. Już 19 lutego generał Piotr Szembek w raporcie do ministra wojny - generała brygady Franciszka Morawskiego z bitwy pod Miłosną pisał: „ochotnicy zaś, Mochnacki Maurycy i Gurowski Adam, jedni z pierwszych wpadli do kolumny nieprzyjacielskiej.” W obronie Olszynki Grochowskiej (25 II 1831 r.) Mochnacki odniósł rany w ramię i w nogę. Walczył w bitwach pod Okuniewem, Wawrem, nad Liwcem pod Długosiodłem i w bitwie pod Ostrołęką, gdzie znów został, tym razem czterokrotnie ranny, co wykluczyło go z dalszych walk już do końca powstania. Za męstwo na polu bitwy Mochnacki został na mocy rozkazu dziennego wodza naczelnego z 8 sierpnia 1831 r. odznaczony krzyżem złotym orderu Virtuti Militari.
Ślady ran spod Grochowa i Ostrołęki, widoczne na szkielecie odkopanym w Auxerre w maju 2021 roku pomogły w identyfikacji jego kości. Szczątki bohatera po ekshumacji zostały bowiem poddane drobiazgowej analizie antropologicznej w celu ich identyfikacji. Badanie to, tak co do wieku zmarłego, jego wzrostu i charakteru znanych, a poniesionych za życia obrażeń, potwierdziło ich autentyczność. Rany, które Mochnacki odniósł w obronie Ojczyzny po 190 latach stały się jego „nieśmiertelnikiem” – zastąpiły blaszkę o tej nazwie, którą dostaje każdy żołnierz idący w bój, a na której są wygrawerowane jego dane osobowe, pozwalające na identyfikację zwłok w razie śmierci na polu bitwy.
Twórca teorii narodu politycznego Polaków
Pokolenie doby upadku Rzeczypospolitej, które po klęskach w wojnie w obronie Konstytucji 3-go maja i upadku Insurekcji Kościuszkowskiej „lat dwadzieścia los po obcej ziemi słał”, które przeszło przez Legiony Dąbrowskiego i Księstwo Warszawskie, miało bezpośrednią pamięć własnego państwa. Jego namiastką było Królestwo Kongresowe, ale z wyżej opisanych względów nie było ono Polską prawdziwą. Pokolenie następne - generacja Mochnackiego, nie doświadczyło już osobiście bycia obywatelami Rzeczypospolitej, ale się pamięci o tym obywatelstwie nie wyrzekło. Czuło się Polakami i to bez względu na to, pod którym zaborcą przyszło mu żyć. Ówczesna Europa nie była zaś Europą narodów, lecz Europą monarchów. To władcy, a nie ludy, nad którymi oni „z bożej łaski” panowali, byli suwerenami. Wyjątek stanowił naród polski – jedyny byt polityczny bez własnego państwa, ale ze świadomością odrębności nie etnicznej jedynie, ale politycznej właśnie – wspólnota obywateli nieistniejącej już Rzeczypospolitej, którzy nie pogodzili się ze statusem poddanych cara rosyjskiego, króla Prus i cesarza Austrii.
Takiego zjawiska ówczesna Europa nie znała. Oto istniał, działał i dokonywał aktów politycznych w tym tak radykalnych jak wojna naród, który nie był zbiorem poddanych tego samego króla. Mochnacki nazwał ten fenomen precyzyjnie i opisał swym świetnym piórem, stwierdzając, że „naród istnieje, gdy uzna się w jestestwie swoim”, czyli gdy nabędzie samoświadomości istnienia. W pełnym słusznej dumy narodowej oburzeniu pisał ten niezrównany szermierz polskiej publicystyki politycznej: „Namże to car moskiewski śmie grozić z dala? Nam najstarszym synom Europejskiej wolności?” Polacy słusznie bowiem dumni być mogą ze swych wolnościowych tradycji, jednych z największych i najświetniejszych w Europie.
Maurycy Mochnacki był studenckim konspiratorem, więźniem politycznym wielkiego księcia Konstantego, publicystą politycznym, uczestnikiem sprzysiężenia Wysockiego i Nocy Listopadowej (29 XI 1830 r.), żołnierzem – ochotnikiem 1 Pułku Strzelców Pieszych, a potem po odznaczeniu się w bitwie pod Grochowem gdzie bronił słynnej Olszynki - oficerem Wojska Polskiego w wojnie polsko-rosyjskiej roku 1831, radykałem – jednym z przywódców lewicy powstańczej, dążącej do bezkompromisowej walki z Rosją, pierwszym historykiem zmagań politycznych i zbrojnych Polaków z lat 1830-1831 opisanych w jego monumentalnym dziele „Powstanie narodu polskiego”, działaczem emigracyjnym związanym z obozem konserwatywnym Hotelu Lambert księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, twórcą nowoczesnego pojęcia polskiego narodu politycznego. Zdążył zaś być tym wszystkim w swym krótkim 31 letnim życiu.
To w oparciu o nie właśnie Mochnacki, sam będąc radykałem, przeprowadził miażdżącą krytykę zasad Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Komentując jej idee przez pryzmat tradycji polskiej rzucił genialną w swej prostocie myśl: Cóż to za szalony program, by zlikwidować szlachtę? Wprost przeciwnie, trzeba wszystkich uszlachcić. Trzeba „Polskę herbami wybrukować”, czyli mówiąc dzisiejszym językiem, trzeba prawa polityczne szlachty rozciągnąć na ogół mieszkańców, wszystkich ich czyniąc obywatelami, a zatem członkami jednego narodu politycznego Rzeczypospolitej. Szlachcic polski był bowiem obywatelem - od XV w. cieszył się biernym i czynnym prawem wyborczym i nietykalnością osobistą bez wyroku sądowego. Szlachcic francuski zaś był jedynie uprzywilejowanym poddanym, którego kaprys królewski mógł wtrącić do Bastylii lub posłać na szafot. Wszystkich Francuzów nie można więc było uszlachcić – na czym niby miałoby to polegać? Wszystkich Polaków zaś można było nobilitować – można ich było podnieść ze stanu poddaństwa do godności obywateli według istniejącego już wzorca szlachcica-obywatela i to właśnie proponował Mochnacki. Chciał równania w górę, a nie w dół.
Twardy realista-romantyk
Mochnacki kochał Polskę uczuciem gorącym i romantycznym, wielbił jej wielkość historyczną i tradycje wolnościowe, a miłość ta „była jego jedyną namiętnością”. Był przy tym twardym realistą. W sporach z liberałami przywiązanymi do doktryn politycznych francuskiego teoretyka tego nurtu pisał „Cały tom ksiąg Benjamina Constanta de Rebecque nie stanie nam za pół szwadronu jazdy”. Jego lewicowość i radykalizm doby wojny polsko-rosyjskiej 1831 roku miał swe źródło w dążeniu do wydobycia z ludu polskiego maksimum siły wojskowej dla walczącego z najazdem rosyjskim kraju. Jego konserwatyzm na emigracji – poparcie arystokratycznego obozu księcia Czartoryskiego, miał podobne źródło.
Nie wynikał wszak z „statkowania się na stare lata”, gdyż tych jak wiemy Mochnacki nie dożył, ale z przekonania, że „liczy się to co jest siłą lub siłę stanowić może”, a siłą mogącą przysłużyć się sprawie niepodległości Polski nie były radykalne programy tworzone po kawiarniach przez lewicowe odłamy Wielkiej Emigracji, ale koneksje arystokratyczne i kontakty towarzyskie księcia Czartoryskiego z elitami politycznymi Francji i Wielkiej Brytanii dysponującymi zasobami dla wsparcia sprawy polskiej i skłóconymi z Rosją na bazie różnicy własnych interesów państwowych z interesami Imperium Rosyjskiego.
Mochnacki jako trzeźwy polityk znał zaś wartość siły materialnej, a jednocześnie wiedział, że siła moralna i wiedza ma zdolność gromadzenia, mobilizowania, przyciągania i uruchamiania na rzecz interesów własnych (tzn. wybicia się Polski na niepodległość) zasobów materialnych tak narodowych, jak i cudzych o ile da się z nimi sprzymierzyć. On też był autorem zdania, że „z dwoma carami rzecz byłaby prostsza niż z jednym”, co było echem pamięci o Dymitriadach, ale dobrze oddawało nadzieję na spór wewnętrzny w Rosji jako okazję do wybicia się Polski na niepodległość. Trafność tej diagnozy mogliśmy obserwować długo po śmierci jej autora i w latach rosyjskiej rewolucji i wojny domowej 1917-1921 i w czasie rywalizacji Gorbaczowa z Jelcynem, zakończonej rozpadem ZSRS w 1991 roku.
Wróg Moskwy
Na nagrobku wystawionym Mochnackiemu w Auxerre widnieje wyryty po łacinie napis „ułożony przez Adama Mickiewicza i własną jego ręką spisany (…) 23 stycznia 1837", a głoszący o Mochnackim Civis Polonus. Hostem Moscoviensem – „Obywatel polski, wróg Moskwy”. Był bowiem Mochnacki w swym poczuciu upokorzenia wolności polskiej przez Moskali zaciętym ich wrogiem. Gardził Moskwą wskazując na krótkowzroczność polityki wewnętrznej Rosji - w swej istocie rabunkowej – nie dbającej o rozwój kraju, a kontrastującej z dalekowzrocznością jej ekspansjonistycznej, długofalowo planowanej polityki zagranicznej. („Car północy tak panuje u siebie, jakby już jutro nie miał panować”, a jego celowo źle opłacani czynownicy „Kradną, (…) kraść muszą. Bez tego bowiem wszystko by się natychmiast rozsprzęgło”.).
Gdy czyta się opinie Mochnackiego na temat architektonicznego rusyfikowania Warszawy, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że czytamy opis Pałacu Kultury („Moskale nie bez przyczyny zwykli w każdym zabranym kraju, jak najspieszniej przystrajać stolicę: przez to chcą oni dać poznać, że łupu nigdy nie ustąpią. Zachody koło upiększenia Warszawy były wielkie, azjatyckie (…) owe gmachy, to kulawe i pokrzywione, (…) podparte opasłymi słupami na kształt dud w organach (…) Kto, jeśli nie sami Polacy, przepłacał te dziwotwory gustu moskiewskiego”.). Nie o estetykę rzecz jednak szła. Tyrania moskiewska była dlań antytezą polskiego umiłowania wolności.
Powrót bohatera
Wielkość intelektualna i moralna Maurycego Mochnackiego, jego pełne poświęcenia dla sprawy wolności Ojczyzny życie i jego dorobek intelektualny, potwierdzony czynami, w tym czynami bojowymi, dały mu poczesne miejsce w gronie wielkich Polaków. Jego myśl polityczna pozostaje cennym instrumentem analizy rzeczywistości do dziś. Jego cnoty moralne są zaś wzorem godnym naśladowania.
Wielkość intelektualna i moralna Maurycego Mochnackiego, jego pełne poświęcenia dla sprawy wolności Ojczyzny życie i jego dorobek intelektualny, potwierdzony czynami, w tym czynami bojowymi, dały mu poczesne miejsce w gronie wielkich Polaków. Jego myśl polityczna pozostaje cennym instrumentem analizy rzeczywistości do dziś. Jego cnoty moralne są zaś wzorem godnym naśladowania.
Decyzja Premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej Mateusza Morawieckiego o sprowadzenia szczątków tego wiernego Jej syna i pochowaniu ich na Warszawskich Powązkach jest symbolicznym hołdem i dla samego Mochnackiego i dla pokolenia Wielkiej Emigracji, której inny wybitny przedstawiciel – Adam Mickiewicz - w modlitwie błagał Boga: „O grób dla kości naszych w ziemi naszej prosimy Cię Panie”. Ta wola tułaczy polskich, mocą sprawczą niepodległej Rzeczypospolitej, której cały swój żywot poświęcili, spełnia się wobec prochów podporucznika Wojska Polskiego Maurycego Mochnackiego, kawalera Virtuti, dzięki któremu i takim jak on Naród Polski „uznał się w jestestwie swoim” i istnieje.
Przemysław Żurawski vel Grajewski