Jeden z gatunków motyli nocnych (Actia). Zdjęcie z 1948 r. Fot. PAP 
                  Zaczyna się od jednej muchy plujki, a kończy na wyroku. Owady – od much po chrząszcze – są sprzymierzeńcami nauki i prawa. Dzięki nim biegli potrafią odtworzyć moment zgonu, wskazać miejsce zbrodni, a nawet rozstrzygnąć, czy ofiara popełniła samobójstwo.
Kiedy milkną ślady, krew i ofiara, głos zabierają owady. Dla entomologa sądowego nawet najmniejsza larwa może być dowodem kluczowym. – Owady pozwalają określić nie tylko czas zgonu, ale i miejsce zadania śmierci – powiedział PAP prof. Stanisław Ignatowicz, entomolog z SGGW. – To niecodzienna, ale niezwykle precyzyjna dziedzina kryminalistyki.
Owady nekrofagiczne, czyli odżywiające się rozkładającą się tkanką, stanowią pierwszy sygnał dla śledczych. – Dla nich ciało to nie koniec, lecz początek nowego ekosystemu – wyjaśnił Ignatowicz. – Najpierw pojawiają się muchy plujki, potem chrząszcze grabarze, a z czasem drapieżniki i ich pasożyty. Każda z tych grup mówi coś innego o śmierci – wskazał.
Muchy plujki, te duże, błyszczące, metalicznie niebieskie, zjawiają się już w ciągu kilkunastu minut po zgonie. – Potrafią wyczuć ciało z 30 metrów – poinformował profesor. – Składają jaja w ranach lub naturalnych otworach: nosie, ustach, oczodołach.
Z jaj wylęgają się larwy, które żerują i rozwijają się w ciele nieboszczyka, po czym po kilku dniach opuszczają ciało i przepoczwarzają się w suchych miejscach – nawet osiem metrów dalej. Ich tempo rozwoju, zależne od temperatury środowiska, pozwala ustalić moment zgonu z dokładnością do godzin. To bywa decydujące w śledztwach.
W 1935 r. w Wielkiej Brytanii larwy plujek pozwoliły ustalić dzień zabójstwa kobiety, do którego doszło 3 września tamtego roku. – Podejrzenie padło na męża, który nie miał alibi – przypomniał Ignatowicz. – Na podstawie najstarszych larw i temperatury określono moment śmierci z dokładnością do kilku godzin.
W latach 80. XX w. entomolog pomagał w śledztwie dotyczącym tajemniczej śmierci rolnika z Mazowsza. – Na ciele znaleziono larwy w różnym stadium rozwoju. Wskazywały, że ciało przez kilka dni znajdowało się w chłodni, zanim trafiło do lasu. I to był przełom w śledztwie.
Marek Maruszczak, popularyzator entomologii sądowej, autor książek i twórca profilu „Zwierzęta są głupie i rośliny też” na Facebooku dodał: – Owady nie dają się oszukać. Jeśli ciało było chłodzone, rozwój larw zatrzymuje się, ale potem rusza dalej. Wystarczy policzyć różnicę i już wiadomo, kiedy człowiek naprawdę zginął.
Są też gatunki wyjątkowe. Jednym z nich jest tzw. „mucha trumienna” – Conicera tibialis z rodziny zadrowatych. Maleńka, dwumilimetrowa muchówka potrafi przekopać się przez dwa metry ziemi, by dostać się do trumny. – To jedyny owad, który potrafi penetrować szczeliny o szerokości kilku milimetrów i rozwijać się w ciemności przez wiele pokoleń – podkreślił prof. Ignatowicz. – Jej larwy kolejnych pokoleń mogą przetrwać nawet dwa lata. Jeśli je znajdziemy, wiemy, że ciało było długo zamknięte. Maruszczak dopowiedział: „w jednej sprawie znaleziono larwy Conicera tibialis w bagażniku auta. To był dowód, że ciało przetrzymywano tam wiele dni”.
W innej historii, jak wspomniał, mucha trumienna pojawiła się w domu, gdzie mąż ukrywał zwłoki żony pod podłogą – „to owady zdradziły, że rozkład trwał tam od tygodni”.
Nie tylko muchy są sprzymierzeńcami Temidy. – Żuki grabarze potrafią zakopać martwą mysz, zdjąć jej sierść i złożyć tam jaja. To przykład owadziej troski o potomstwo – zauważył prof. Ignatowicz.
Gdy proces rozkładu ciała się kończy, pojawiają się chrząszcze skórnikowate i przekraskowate, które doszczętnie oczyszczają kości. – Przekraskowate potrafią zniszczyć nawet mumie egipskie. Wgryzają się we włosy i tkaniny – zauważył naukowiec.
Współczesna entomologia sądowa potrafi też ustalić, czy rany powstały przed, czy po śmierci.
– Jeśli rana krwawiła, owady składają tam jaja chętniej. Rana pośmiertna nie jest dla nich aż tak atrakcyjna – wyjaśnił profesor. W jednym z przypadków larwy z nosa kobiety, która przedawkowała kokainę, były większe niż z innych części ciała – rozwijały się szybciej w środowisku nasyconym narkotykiem.
– W innej sprawie w larwach znaleziono ślady leku nasennego – to wystarczyło, by stwierdzić samobójstwo – dodał Ignatowicz. Maruszczak zauważył: – Entomolog sądowy to trochę biolog, trochę detektyw. Kiedy inni widzą rozkład, my widzimy czas, temperaturę i mikrohistorię życia po śmierci. I podkreślił: – Czasem to właśnie „robak” jest pierwszym świadkiem zbrodni. Jego cykl życia bywa bardziej precyzyjny niż zegarek ofiary.
Historia entomologii sądowej sięga XIII w. W Chinach, w księdze „Oczyszczenie z niesprawiedliwości”, opisano przypadek rolnika zamordowanego sierpem. Do oczyszczonego narzędzia przyczepiły się muchy przyciągnięte zapachem krwi – i wskazały winnego. W Polsce owady pomogły też wykryć „wampira ze Śląska” (Bogdan Arnold). – Sąsiedzi skarżyli się na fetor i liczne muchy siadające na szybach. To był pierwszy sygnał dla policji i seryjny morderca kobiet został ujęty 14.06.1967 r. w Katowicach – przypomniał Ignatowicz. Jak podkreślił profesor, owady są nieomylnymi świadkami – „nie kłamią, nie zapominają i pojawiają się zawsze wtedy, gdy zgaśnie życie”.
Maruszczak dopowiedział: „każda mucha ma swoją opowieść; jeśli potrafisz ją usłyszeć, potrafisz rozwiązać zbrodnię”.
Dla laików obrzydliwe, dla naukowców i policjantów – bezcenne. W laboratorium kryminalistyki nawet najmniejsza mucha może być świadkiem koronnym. – Dzisiaj, mówiąc o muchach trumiennych, plujkach, żukach czy ćmach zjadających białko, używamy słowa „owady”. Dawniej mówiono po prostu „robaki” – a raczej „chroboki”, od dźwięków, jakie wydają – przypomniał Maruszczak.
Mira Suchodolska (PAP)
mir/ bar/ mhr/