Godność oznaczała dla mnie także politykę historyczną; twardo mówiłem prawdę o historii na forach międzynarodowych nie obawiając się żadnej politycznej poprawności – podkreślił w niedzielę prezydent Andrzej Duda.
"Jeżeli mówimy o polityce historycznej to mówimy o wielu aspektach spojrzenia ludzi, ja przede wszystkim czerpałem natchnienie do tego, co robić z moich spotkań z rodakami i nigdy nie zapomnę takiego spotkania, jeszcze chyba w kampanii wyborczej na samym końcu w 2015 r., gdzieś na Śląsku" - mówił Duda na antenie Programu I Polskiego Radia.
Jak wspominał, wówczas pewien mężczyzna zwrócił się do niego z apelem: "niech pan nam przywróci godność". "Ja przez to rozumiałem godność w sensie materialnym i godność w sensie rodziny, żeby rodzina żyła w lepszych warunkach, żeby nie wyprzedawać Polski, zablokować procesy rozkradania nas. Ale ta godność oznaczała dla mnie także politykę historyczną, to czego w innych miejscach expressis verbis ludzie ode mnie żądali" - mówił. "Niech pan twardo powie o naszej historii, o tym kto był naszym najeźdźcą, niech pan powie prawdę" - cytował prezydent.
"I ja tę prawdę twardo mówiłem na forach międzynarodowych nie obawiając się żadnej politycznej poprawności, że nie wolno powiedzieć, że obozy koncentracyjne były niemieckie, nie nazistowskie, tylko niemieckie, bo młodzież dzisiaj na świecie przestaje wiedzieć, kto w ogóle był nazistą" - zauważył.
Prezydent dodał, że nie obawiał się mówić prawdy o tym, jaka była nasza historia, kto nas napadł, kto był agresorem, a kto był ofiarą, jakie były fakty historyczne. "Uważałem, że to jest ważne, że bohatera trzeba nazwać bohaterem, a zdrajcę trzeba nazwać zdrajcą i nie należy się bać tego słowa, bo jest ono dobrze zrozumiałe dla Polaków i dla ludzi na świecie" - wskazał. Według Dudy określenie postaci lub grupy historycznej mianem zdrajców powoduje, że ludzie wiedzą, że te osoby zachowywały się w określony sposób. "Ja się nie boję tego powiedzieć, jeśli to jest zgodne z faktami historycznymi" - powiedział.
"Reprezentuję polskie interesy i to, co do czego jestem przekonany, że takie są oczekiwania moich rodaków. A ja znam te oczekiwania, bo ja się spotykałem z ludźmi bezpośrednio, ja nie czytałem o nich w gazetach" - podkreślił Andrzej Duda.
"Dziś mija dokładnie 5 lat od dnia, w którym moi Rodacy wybrali mnie swoim Prezydentem. Dziękuję Wam bardzo za każdą chwilę gdy byliście ze mną, za każdy uścisk dłoni, za każde słowo i gest. Zapewniam, że polskie sprawy, nasze sprawy zawsze były, są i będą dla mnie najważniejsze" - napisał Andrzej Duda na Twitterze.
24 maja 2015 r. odbyła się druga tura wyborów prezydenckich, w której Andrzej Duda zdobył 51,55 proc. głosów, pokonując Bronisława Komorowskiego (48,45 proc.); frekwencja wyniosła 55,34 proc. uprawnionych.
Swą pięcioletnią kadencję Andrzej Duda rozpoczął 6 sierpnia 2015 roku, kiedy - przypomina w niedzielnym komunikacie Kancelaria Prezydenta - złożył przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym.
"Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem" - oświadczył wówczas Andrzej Duda. Przysięgę zakończył słowami: Tak mi dopomóż Bóg.
W orędziu przed Zgromadzeniem Narodowym, dziękując za wybór, Andrzej Duda złożył deklarację, że uczyni wszystko, żeby nie zawieść oczekiwań. Apelował też o szacunek. "Dziś mówię do ludzi o różnych poglądach, o różnym światopoglądzie, wierzących i niewierzących – proszę o wzajemny szacunek, byśmy szanowali swoje prawa oczywiście bez narzucania ich innym, ale byśmy umieli te prawa nawzajem szanować" – powiedział. Wskazywał też na konieczność podnoszenia codziennego poziomu życia rodzin. (PAP)
oloz/ par/
mzd/ par/