Gen. Władysław Anders pochodził ze szczególnego pokolenia, grona rówieśników przyszłego Naczelnego Wodza, bohaterów II wojny światowej, którzy mieli rodowód legionowy – powiedział historyk prof. Włodzimierz Suleja podczas konferencji naukowej „Generał Władysław Anders. Żołnierz i polityk – w 50. rocznicę śmierci”, którą na Zamku Królewskim w Warszawie zorganizował IPN.
Prof. Włodzimierz Suleja w swoim referacie poświęconym etosowi oficera w II RP i pokoleniu gen. Władysława Andersa podkreślił, że oprócz gen. Andersa możemy wymienić innych przedstawicieli tego pokolenia: Stefana Grota-Roweckiego, Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego, Stanisława Maczka czy Konstantego Plisowskiego. „Było to pokolenie szczególne, bowiem dane im było walczyć o niepodległość z bronią w ręku, ale także doczekać chwili odzyskania niepodległości, a po dwudziestu latach znów podjąć nierówną walkę o niepodległość ojczyzny. Byli ważnym elementem elitarnego korpusu, służąc odrodzonej Rzeczypospolitej w realnym ustrojowym i społecznym wymiarze, a także stanowiąc kościec armii” – zaznaczył historyk.
Jak również zauważył prof. Suleja, „trudno nie dostrzec, że fundament etosu żołnierza polskiego powstał w legionowej dobie, był czerpany z czasów walk o niepodległość”. Jednak ci, którzy zdobywali się w sposób czynny walczyć o niepodległość, jak przypomniał badacz, stanowili mniejszość społeczeństwa polskiego, które w znacznej większości zachowywało jednak postawy zachowawcze. „Pokolenie pogrobowców Powstania Styczniowego co prawda nie zdecydowało się na samodzielny zryw, jednak przygotowało grunt dla następców. Ci z kolei nie stali przed dylematem swoich ojców czy dziadków +Bić się czy nie bić+, bowiem dla nich wybór był oczywisty, a sprawę walki należało skorelować z wybuchem wojny powszechnej” – przypomniał prof. Suleja.
Historyk w swoim wystąpieniu zaakcentował też, że w czasie Legionów Piłsudskiego odwoływano się do etosu Legionów doby napoleońskiej. „Legionista Dąbrowskiego nie utożsamiał się ze sprawą Francji, ale podążał za gwiazdą Napoleona” – powiedział prof. Suleja. Sto lat później horyzont marszu wytyczony przez Piłsudskiego prowadził tylko do Polski – wbrew dotychczasowemu austro-węgierskiemu sojusznikowi, światowym potęgom i oczekiwaniom większości społeczeństwa – i miał przerodzić się w antyrosyjski zryw. W razie podjęcia apelu powstańczego wymarsz formacji Piłsudskiego miał przerodzić się w walkę o Polskę podzieloną na trzy części. Gdyby jednak ten apel spotkał się z brakiem odezwy, byłaby to walka o honor. „Kompania Kadrowa stała się zarodkiem przyszłej polskiej armii, wchodziła w rolę awangardy polskiego wojska” – podkreślił prof. Suleja. Walka ochotników walczących w Legionach miała być prowadzona pod własnym sztandarem, a ochotnicy mieli bić się wyłącznie o Polskę.
Dla Piłsudskiego honor nie był wyłącznie czczym słowem lub słownikową definicją – „Piłsudski był nowatorem wychowania żołnierza. Pragnął uczynić z żołnierzy prawdziwych rycerzy Rzeczypospolitej, którym miały przyświecać takie wartości jak honor, odwaga, gotowość do oddania życia na polu bitwy, szlachetność. Te ideały miały być przełożone na cele dla Rzeczypospolitej” – powiedział prof. Suleja.
Z kolei filolog prof. Małgorzata Misiak w swoim referacie przybliżyła językowy obraz wartości w wypowiedziach Wodzów Naczelnych Wojska Polskiego. Jak zauważyła, Wodzowie Naczelni wymieniali potrzebne cechy charakteru, którymi powinien odznaczać się Naczelny Wódz nie w odwołaniu do siebie samych, ale poprzedników – Tadeusz Bór-Komorowski i Władysław Anders mówili o Kazimierzu Sosnkowskim, Marian Kukiel o Władysławie Sikorskim, z kolei Sosnkowski odwoływał się do Piłsudskiego. „W ten sposób postać Wodza Naczelnego nie jest ideą, ale Naczelny Wódz to człowiek z krwi i kości” – podkreśliła prof. Misiak.
W swoim wystąpieniu nawiązała również do sztandarowej dewizy „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Dewiza „Honor i Ojczyzna” została wprowadzona ustawą z 1 sierpnia 1919 r. o godle i barwach Rzeczypospolitej i była niezmienna przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego. Jak wskazała prof. Misiak, „dewiza +Bóg+ była oczywistością i nie wymagała werbalizacji, ponieważ tradycja odwoływania się do Boga była silna w wojsku”. Zmiana nastąpiła dopiero na prośbę gen. Sosnkowskiego w 1943 r., kiedy postanowił on dopisać na sztandar wezwanie do Boga. „To odwołanie się do Bożej pomocy w 1943 r. jawi się jako ostateczny argument. Wiara w zwycięstwo łączy się z wiarą w Boga, który nie mógł zawieść, tak jak zawiedli sojusznicy Polski podczas wojny” – wyjaśniła profesor.
Dewizy „Bóg – Honor – Ojczyzna” nie da się zatem oddzielić, ponieważ te wezwania tworzą jedność okoliczności i czasu. Jak zauważyła prof. Misiak, obok tej podstawowej triady można wymienić takie wartości jak obowiązek, służba, wierność, odwaga, męstwo, niepodległość, duma czy wolność. „Sztandar jest symbolem sławy wojennej. Jest rzeczywistymi znakiem danej formacji. Ze sztandarem łączy się honorowa walka o słuszność sprawy. Można zatem zauważyć przejście z bycia na sztandarze do bycia sztandarem” – stwierdziła.
Konferencję naukową „Generał Władysław Anders. Żołnierz i polityk – w 50. rocznicę śmierci” zorganizowało Biuro Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej w ramach Centralnego Projektu Badawczego „Polska emigracja niepodległościowa 1945–1990”.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp /