Z protokołów kolaudacyjnych wielu filmów wynika, że reżyser Bohdan Poręba był samozwańczym cenzorem i głosem komunistycznej władzy. Na kolaudacjach filmów etatowi cenzorzy mogli milczeć, ponieważ skutecznie ich wyręczał i oceniał pracę kolegów i koleżanek- powiedział PAP filmoznawca Adam Wyżyński.
W PRL kinematografia opierała się na zespołach filmowych. W pierwszym etapie zespół przedkładał gotowy scenariusz do akceptacji Naczelnego Zarządu Kinematografii.
W latach 1957-1987 był on częścią Ministerstwa Kultury i Sztuki, a w jego strukturze działała Komisja Ocen Scenariuszy (KOS), która mogła materiał przyjąć, odrzucić lub skierować do zmian i poprawek.
Jeśli NZK zaakceptował dalsze prace nad filmem, podejmowano decyzję o tym, do której wytwórni trafi materiał.
"Zmontowany film trafiał na kolaudację, która uznawana jest za etap cenzury. Podczas kolaudacji rozstrzygały się losy filmu - czy zostanie przyjęty czy też odrzucony, choć ostateczną decyzję oficjalnie podejmował minister odpowiedzialny za kinematografię. W kontrowersyjnych przypadkach musiał konsultować się z Wydziałem Kultury KC, a nawet z najważniejszymi osobami w państwie" - powiedział PAP filmoznawca i kierownik biblioteki FINA Adam Wyżyński.
"Stenogramy zebrań kolaudacyjnych – z udziałem od kilku do ponad dwudziestu dyskutantów – są przede wszystkim pierwszymi świadectwami recepcji gotowego filmu. Pokazują także napięcia w samym środowisku twórczym – konfrontację oceniających z ocenianymi: reżyserem i przedstawicielem zespołu" - pisze filmoznawca prof. Konrad Klejsa w tekście o cenzurze PRL na stronie FINA.
W gronie kolaudantów znajdowali się zazwyczaj minister lub wiceminister kultury, a jednocześnie szef NZK, reżyser i scenarzysta filmu, inni filmowcy, przedstawiciele mediów, a w przypadku filmów wojennych - oficerowie wojska i innych służb. Zawsze obecny był przedstawiciel Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk czyli cenzor.
Z zachowanych w archiwum FINA protokołów kolaudacyjnych ok. 600 filmów wynika, że cenzorzy tylko sporadycznie zabierali głos w dyskusji i z reguły tylko się przysłuchiwali. Sporządzali oni protokół cenzorski z datą kolaudacji, który często stanowił załącznik do stenogramu.
"Z lektury protokołów wynika, że od początku lat 70. na kolaudacjach etatowi cenzorzy z GUKPPiW mogli milczeć, ponieważ skutecznie wyręczał ich Bohdan Poręba - samozwańczy cenzor, który poza pracą na planie filmowym chętnie oceniał pracę kolegów i koleżanek. Wyręczał on szefa NZK w niewdzięcznej roli, a ten korzystał z komfortu pozornej neutralności i obiektywizmu. Po atakach Poręby nie musiał już ponownie uderzać, lecz potwierdzał jego krytyczne oceny, czasem - tłumaczył dlaczego należy odrzucić daną produkcję. Ale rolę tarana i pierwszego atakującego spełniał zwykle Poręba" - wyjaśnia Wyżyński.
Bohdan Poręba (1934 - 2014) pochodził z inteligenckiej rodziny, którą sam wielokrotnie określał jako "patriotyczną". Jego ojciec walczył w szeregach Legionów, był żołnierzem AK. Poręba wychowywał się w Wilnie, przeżył okupację sowiecką i niemiecką. W 1955 ukończył studia na wydziale reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. W 1963 wyreżyserował film "Daleka jest droga" o żołnierzach gen. Stanisława Maczka (który wówczas był pozbawiony polskiego obywatelstwa) i na kilka lat odsunięty od realizacji filmów.
Najbardziej znanym jego filmem jest "Hubal", (pierwotny tytuł "Szalony major") zrealizowany na przełomie 1972/73 r. Obejrzało go 12 mln osób. Niewątpliwy sukces filmu wzmocnił pozycję reżysera u partyjnych "dowódców kultury".
Autorka monografii "Kinematograf kontrolowany", Anna Misiak pisze, że w latach 1964-1967 Poręba sam dwukrotnie padł ofiarą cenzury. Po bezpośredniej interwencji ministra kultury i sztuki Tadeusza Galińskiego odebrano mu prawo do realizacji filmu "Mgła". Scenariusz przekazano Leonardowi Buczkowskiemu, który sfilmował go jako "Przerwany lot".
Trzy lata później scenariusz filmu wojennego "Zwariowana noc" zamiast do Poręby trafił do Zbigniewa Kuźmińskiego.
Być może te zdarzenia sprawiły, że Poręba z "bitego stał się bijącym".
W 1969 r. wstąpił do PZPR i poparł "partyzantów", czyli stronników Mieczysława Moczara. jako "dobrowolny cenzor" rozpoczął ataki na innych filmowców podczas posiedzeń komisji kolaudacyjnych. W środowisku panowało przekonanie, że jeśli w kolaudacji bierze udział Poręba, należy zaopatrzyć się w zapas nerwosolu.
2 grudnia 1977 r. w Warszawie odbyło się posiedzenie komisji kolaudacyjnej zrealizowanego na podstawie powieści "Dworzec w Monachium" Stanisława Dygata filmu "Palace Hotel" w reżyserii Ewy Kruk. Dygat był także współautorem scenariusza. Na kolaudacji był obecny wiceminister kultury, szef NZK i jednocześnie - przewodniczący komisji Janusz Wilhelmi, pisarze: Dygat, Tadeusz Konwicki, reporter i scenarzysta Andrzej Mularczyk, Ewa Kruk, scenarzysta i kierownik artystyczny producenta - Zespołu Filmowego "Pryzmat" - Aleksander Ścibor-Rylski oraz reżyserzy Krzysztof Zanussi i Jerzy Kawalerowicz.
"Przepraszam bardzo - chciałem nie mówić, ale nie mogę wytrzymać i nie mogę nie mówić o ważnych sprawach, jeżeli młody reżyser, debiutujący w oparciu o znany materiał literacki, chce zrobić szmoncesy na temat narodu polskiego, kiedy chce robić filmy o Papuasach, a to mają być filmy o nas, nie mogę tego znieść jako Polak i dlatego muszę o tych sprawach mówić. Nie wiem, kto młodą reżyserkę upoważnił do tego, aby na ekranie zrobić o naszych losach narodowych" - mówił Poręba podczas kolaudacji.
Podkreślał, że "część okupacyjna tego filmu jest dla mnie nie do przyjęcia (...) Przecież ten film burzy nasze doświadczenie o tych czasach, naszą wiedzę" - wskazał.
"Nie możemy się zgodzić na to, aby wiedza nasza o okupacji i o Niemczech sprowadzała się do sceny, kiedy ten Niemiec nie chce wyłamywać zamka w walizce. (...) Na pewno ten ruch oporu nie wyglądał w ten sposób, że organizację zakładał jeden spryciarz, nie mając żadnych danych, aby być przywódcą tej organizacji. Proszę mi wybaczyć, ale nie umiałem inaczej patrzeć na ten film, jak właśnie w tych kategoriach, a ponieważ te sceny uderzają w sprawy nam niesłychanie bliskie i bolesne, więc nie mogę się zgodzić" - wyjaśniał.
Poręba zarzucił reżyserce, że w jej filmie Niemcy w okupowanej Polsce mówili po polsku, a we Francji - po niemiecku. "Stąd można byłoby wywnioskować, że okupacja we Francji była ostrzejsza.
Porębę poparł wiceminister kultury i szef NZS, Janusz Wilhelmi i uznał, że nie nadaje się on dystrybucji w kinach PRL. "Hotel Palace" zasilił grono tzw. "półkowników" - zrealizowanych już filmów fabularnych zablokowanych podczas kolaudacji przez Porębę.
Do emisji trafił w 1983 r. - trzy lata po zmianie ekipy zarządzającej PRL-em. Film - rekordzista "+Ręce do góry+ (1967) Jerzego Skolimowskiego oczekiwał na premierę 18 lat. Według zbiegłego w 1977 r. do Szwecji cenzora Tomasza Strzyżewskiego w dziale IX książki zapisów film ten figurował obok kilkunastu innych produkcji, o których nie można było w żaden sposób omawiać w prasie PRL. Niektóre z filmów, jak "System" Janusza Majewskiego (produkcja 1971) czy "Meta" Antoniego Krauze (1971) trafiły do oficjalnej dystrybucji w kinach lub telewizji podczas "karnawału Solidarności" między sierpniem 1980 a 13 grudnia 1981 r. - gdy cenzura nieco zelżała, a ekipa Stanisława Kani i Wojciecha Jaruzelskiego przejęła stery PRL po Edwardzie Gierku.
"Dla rządzących PRL głównym problemem była rodząca się Solidarność, a nie zakazane kilka lat wcześniej filmy. Przez kilkanaście miesięcy można było powiedzieć, napisać i pokazać więcej niż przez 37 lat komunistycznej władzy w Polsce" - wyjaśnił Wyżyński.
Inne - jak wspomniany "Palace Hotel" trafiły do obiegu w trakcie i po zawieszeniu stanu wojennego (1983). "Miało to świadczyć o +liberalizmie+ władzy, która dopuszczała do dystrybucji niektóre "półkowniki" zrealizowane przed 1980 rokiem. Przestały one być w nowych realiach „groźne” w porównaniu z odważnymi filmami, które powstały w czasach Solidarności i też jakby na przekór poprzednikom" - wyjaśnił Wyżyński.
Dygat, który chorował od lat na serce boleśnie odczuł kolaudację "Palace Hotel" i zakończony pogróżkami wobec reżyserki atak Poręby, straszenie sądem. Odpowiedzialność przyjął na siebie. Kilka tygodni później (29 stycznia 1978 r.) zmarł na zawał serca. Niedługo po kolaudacji reżyserka, a - prywatnie żona dźwiękowca Paula Grangera - wyjechała z nim na stałe do Francji.
Dokładnie tydzień po kolaudacji filmu Ewy Kruk (9 grudnia 1977) Poręba zabrał głos jako członek komisji kolaudacyjnej komedii Stanisława Barei "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz".
"Nie chciałbym przyjmować tonu Katona, co mi się ostatnio parę razy zdarzyło, ale trzeba rozdzielić sprawy realizacji i scenariusza. Scenariusz ma optykę absolutnie nie do przyjęcia, optykę, która najwięcej mówi o tym zwierzęciu, które ukazuje się na końcu filmu na ulicach Warszawy (...) Chodzi mi o tę świnię, która się pojawia na ulicy i z tego wynika, że wszystko jest ześwinione łącznie z ludźmi, że oni są wewnętrznie ześwinieni. Nie zgadzam się z tym" - powiedział do 22 zebranych osób, w tym do wiceministra Wilhelmiego, twórców filmu - Barei i Tyma.
"To jest komedia bijąca niesłychanie wyraźnie w negatywne zjawiska, ale nie sposób jest robić komedię bez jakiegokolwiek życzliwego stosunku do człowieka, bez ciepła pod jego adresem, bez serca. Płaskość tej komedii polega na tym, że nie ma tutaj ani jednego człowieka, ani jednej dziewczyny w otoczeniu naszego bohatera, która zdobyłaby naszą sympatię, po prostu te wszystkie postacie zmuszają nas do nienawiści, a reżyser wskazuje nam płaskość tego świata, na płaskość ludzi i to jest tutaj najbardziej przerażające" - wskazał Poręba. "Takie słowa wypowiedziane w obecności wiceministra kultury były dla Barei wyrokiem" - podkreślił Wyżyński. Pod względem ideowym - w skali 1-25 Poręba ocenił "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" na zero.
"Pamiętam, że podczas kolaudacji panował nastrój jak przed egzekucją. Wielka pogarda dla naszej pracy" - wspominał Tym w 2009 r. Twórcy nie obronili filmu, a szef NZK zdegradował go do roli "półkownika". Kilkanaście dni później Stanisław Bareja przeżył pierwszy zawał serca.
Po śmierci Janusza Wilhelmiego (16 marca 1978) w niewyjaśnionej do dziś katastrofie (lub zestrzeleniu) samolotu pasażerskiego linii Balkan koło Gabare w Bułgarii, reżyser korzystając z wydanej przez londyński Aneks "Czarnej Księgi Cenzury" Strzyżewskiego zdobył kontakt do Przemysława Marcisza, cenzora odpowiedzialnego za kinematografię i przekonał go, by film trafił jednak na ekrany kin. Argumentował, że na produkcję wydano miliony z państwowej kasy i środki te zwrócą się szybko. Pracownik GUKPPiW warunkowo zgodził się na dopuszczenie komedii do dystrybucji. Ceną było usunięcie wielu scen - łącznie 12 procent materiału.
Jedną z konsekwencji działań Wilhelmiego, a pośrednio - także i Poręby była podjęta na początku 1978 r. po obydwu wspomnianych kolaudacjach decyzja o likwidacji Zespołu Filmowy "Pryzmat".
W lutym 1981 r. Poręba zaangażował się w organizację Zjednoczenia Patriotycznego Grunwald - grupy o charakterze komunistyczno-narodowym. Zrzeszało ono głównie osoby bezpartyjne, milicjantów i żołnierzy WP we współpracy z "betonową" frakcją PZPR. Stowarzyszenie zwalczało "Solidarność", a po 13 grudnia - poparło reżim gen. Jaruzelskiego. Był też członkiem Patriotycznego Ruchu Ocalenia Narodowego (PRON) wspierającego stan wojenny.
"Chciałbym wyjaśnić koledze Bugajskiemu punkt widzenia, którzy przedstawiłem, który jest bardzo wyraźny, bo mówiłem o odpowiedzialności za realizację dzieła sztuki. My jesteśmy jako artyści odpowiedzialni nie tylko wobec publiczności, ale wobec własnego sumienia. (...) Według mnie elementem charakteryzującym ten film jest manipulowanie tematem historycznym" - mówił reżyser '"Hubala" 23 kwietnia 1982 r. podczas kolaudacji filmu "Przesłuchanie". Zdjęcia do filmu rozpoczęto jeszcze przed ogłoszeniem stanu wojennego.
"Nie chciałbym, aby na tej sali zrodził się mit, że powstał film pokazujący prawdę, bo to jest tylko mit przeciwko któremu występuję. Mamy tutaj pozorną odwagę reżysera, który pokazuje tortury, metody wyduszania zeznań w śledztwie i są one skierowane przeciwko tej k...e, która gra główną rolę w tym filmie, ale chciałem jeszcze powiedzieć, że te metody były o wiele bardziej perfidne, niż to pokazano na ekranie, bo o ile wiem, to znano 27 metod stosowanych w śledztwie, kiedy na mrozie więźniów oblewano zimną wodą, kiedy wyrywano paznokcie i takie metody stosował Różański, Bistingierowa (Julia Brystygierowa - przyp. PAP) i inni" - mówił Poręba.
Wspierał go reżyser Mieczysław Waśkowski - prywatnie szef Podstawowej Organizacji Partyjnej (POP) PZPR filmowców PRL" Jak to się stało, że po wprowadzeniu stanu wojennego w naszym państwie film ten został skończony?" - pytał podczas kolaudacji.
W przechowywanym w archiwum FINA protokole kolaudacyjnym figuruje wpis Poręby "Jestem przeciwny ukazaniu się filmu". "Przesłuchanie" otrzymało zakaz rozpowszechniania, który obowiązywał praktycznie do upadku PRL.
"Mój film jest manifestem człowieka, który chce być wolny, bez względu na cenę, jaką musi zapłacić" - mówił Bugajski w latach 80.
Atak na "Przesłuchanie" był pośrednio skierowany także przeciw Andrzejowi Wajdzie, kierownikowi artystycznemu Zespołu Filmowego X, w którym obraz powstał. Poręba uważał go za głównego konkurenta i wroga, w dodatku - wroga ideologicznego" - wyjaśnił filmoznawca, przypominając, że kilkanaście miesięcy po kolaudacji - 1 maja 1983 r. zespół rozwiązano. Poręba był kierownikiem artystycznym Zespołu Filmowego "Profil". Paryska "Kultura"nadała mu ironiczną nazwę "Ułani rakowieccy", od ul. Rakowieckiej, gdzie mieściło się MSW czyli "bezpieka".
Za wiedzą, zgodą i udziałem reżysera "Przesłuchanie" zostało potajemnie przegrane z taśmy-matki na kasety video (VHS). Podziemną oficyna NOWA wydała także wersję książkową.Zzwolniony z pracy w Przedsiębiorstwa Realizacji Filmów Zespoły Filmowe Bugajski na 10 lat wyemigrował do Kanady, gdzie nakręcił m.in. film "Clearcut". W Kanadzie reżyserował również odcinki seriali "Strefa mroku" a także "Alfred Hitchcock przedstawia". Polska premiera "Przesłuchania" odbyła się 13 grudnia 1989 r. W maju 1990 r. podczas 43. Międzynarodowego Festiwalu Filmowy w Cannes Krystyna Janda została uhonorowana nagrodą dla najlepszej aktorki.
Bohdan Poręba uczestniczył w posiedzeniach komisji kolaudacyjnych do końca lat 80.
Instytucja cenzury przetrwała do 11 kwietnia 1990 r. (PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ wj/