
Nie ma Węgra, który dzięki legendzie, jaka otacza Gyulę Krúdyego, nie znałby jego Sindbada. Nawet jeśli niewiele czyta, to z mlekiem matki dostaje jego obraz, nosi go w sobie - powiedziała PAP tłumaczka Elżbieta Cygielska. Do rąk polskich czytelników trafiają "Wszystkie kobiety Sindbada".
To kolejna - "Laurze dla Natalii" oraz "Mieście uśpionych kobiet" - okazja, aby poznać twórczość węgierskiego pisarza.
W rozmowie z PAP tłumaczka i badaczka literatury węgierskiej Elżbieta Cygielska przypomniała, że Gyula Krúdy (1878-1933) należy do kanonu wielkich klasyków owej literatury. "Pisarz pozostawił po sobie ogromną, liczącą kilkadziesiąt tomów spuściznę. Składają się na nią powieści, opowiadania, felietony, artykuły, a więc przeróżne gatunki, które jednak spaja charakterystyczny, rozpoznawalny styl, jaki pisarz sobie wypracował" – powiedziała.
Krúdy był jedną z najbarwniejszych postaci Budapesztu przełomu XIX i XX wieku, prawdziwym bon vivantem, bywalcem wyścigów, uczestnikiem pojedynków, niestrudzonym kronikarzem i komentatorem bieżących wydarzeń, a także smakoszem i piewcą rozkoszy stołu. Chociaż sam niewiele podróżował, czasami bywał w Wiedniu, czasami w Krakowie (choć tego akurat nie jesteśmy pewni), to w opowiadaniach sindbadowskich odbywa liczne podróże po osobliwej, zrodzonej ze wspomnień, snu i zmyślenia czasoprzestrzeni, w której rozpoznajemy cechy schyłkowego okresu c.k. monarchii – powiedziała tłumaczka.
Pisarz stworzył swoje alter ego, publikując w 1911 r. pierwsze opowiadania sindbadowskie. Napisał ich około stu, a tom "Wszystkie kobiety Sindbada" stanowi obszerny wybór z tego dorobku.
Węgierskiego Sindbada - pisze w posłowiu Elżbieta Cygielska - poznajemy w momencie, gdy już przemierzył świat, lecz nie urzekły go egzotyczne krainy, bo "gdy pływał po najpiękniejszych morzach, mając nad głową najciemniejsze chmury i najczerwieńsze żagle, nie widział nic poza kąpiącą się przy brzegu córką rybaka". "I właśnie tę córkę rybaka postanawia po latach odwiedzić. Ją, a może wszystkie +sto siedem kobiet+, które – jak mniema czy raczej tylko się łudzi – tchną w niego nowe życie" - dodała.
Sindbad gonił za chimerą. "Lubił wszystko, co było kłamstwem, iluzją, zmyśleniem, fabułą – gdybyż tak choć raz mógł w różowym trykocie pohuśtać się na trapezie! – być organistą w książęcym pałacu czy spowiednikiem w jezuickim kościele! Wziętym ginekologiem w Peszcie lub młodym nauczycielem na żeńskiej pensji! Nocną lampką w SacréCoeur czy inicjałem w tekście modlitwy, którą kobiety odmawiają w intencji ukochanych, u franciszkanów. Szybą, przez którą przesyła się pocałunki, świętym obrazkiem pod poduszką, jedwabną wstążką u gorsetu i zakazanym poetą, którego wiersze kobiety czytują ukradkiem" - czytamy w książce.
Elżbieta Cygielska przytoczyła słowa Sándora Máraiego, które streszczają cel misji, jakiej podjął się Krúdy: "Sindbad pogardzał polityką, był bowiem przekonany, że pisarz, którego zadaniem jest przekazanie narodowi samych tylko najszlachetniejszych uczuć i najważniejszych prawd, powinien zawsze mówić o rzeczach wiecznych: o jesieni, o honorze, o fatum albo o kobietach, które - zepsute czy nabożnie czyste - trzymają jednak w ramionach sens życia".
Endre Ady, lider literackiej rewolty, ocenił, że "Krúdy jest lirykiem w każdym calu; jest nim imponująco i bezwstydnie". Pisarz, poeta i tłumacz Dezső Kosztolányi z kolei szczególnie cenił sobie spójność wizji Krúdyego, która - jego zdaniem - daje mu przewagę na Turgieniewem.
Tłumaczka podkreśliła, że nie ma na Węgrzech pisarza, który nie znalazłby w Krúdym jakiejś inspiracji. Jak czytamy w posłowiu, węgierski pisarz Antal Szerb podkreślał intuicję twórcy cyklu sindbadowskiego, która pozwoliła mu się wpisać w tendencję formowaną przez Prousta i Joyce'a, jeśli chodzi o sposób traktowania czasu narracyjnego, a może nawet odrobinę ich wyprzedzić.
"Nie ma też chyba Węgra, który dzięki legendzie, jaka otacza Krúdyego, nie znałby tej postaci" - dodała. "Nawet jeśli niewiele czyta - bo na Węgrzech z czytelnictwem też bywają problemy - to z mlekiem matki dostaje on obraz Sindbada, nosi go w sobie. Tym bardziej, że zarówno pisarza, jak i jego najsłynniejszego bohatera - w sposób symboliczny - można spotkać na co dzień na ulicach Budapesztu" – powiedziała.
Pytana, czy proza licząca ponad sto lat trafia do współczesnego czytelnika, Cygielska zastrzegła, że zapewne nie do każdego. "Ale myślę, że opowiadania sindbadowskie mają niepowtarzalny urok, zawierają też pewną prawdę o naturze ludzkiej" - dodała.
Książkę Gyuli Krúdyego "Wszystkie kobiety Sindbada" w tłumaczeniu Elżbiety Cygielskiej i Anny Góreckiej wydał Państwowy Instytut Wydawniczy.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ dki/