Wiadomo, że strzelał Herschel Grynszpan, a sekretarz ambasady niemieckiej Ernst vom Rath zmarł po kilku dniach. Pewnym jest też, że atak stał się pretekstem do przeprowadzenia „nocy kryształowej” – pogromu Żydów na terenach III Rzeszy. Tyle wiadomo na pewno. Reszta to tajemnica, domysły i hipotezy. Dlaczego Grynszpan zaatakował, kto zabił vom Ratha, czy polski Żyd był bohaterem, psychopatą, a może nazistowskim narzędziem i wreszcie co się z nim stało.
Tajemnica motywu
W przypadku pierwszego z tych pytań odpowiedź na pozór jest prosta. „Moi drodzy rodzice, nie mogłem uczynić inaczej, niech Bóg mi przebaczy, serce krwawi kiedy słyszę o tragedii waszej i 12 tysięcy Żydów. Muszę zaprotestować tak, żeby cały świat się dowiedział o moim proteście, i uczynię to. Przebaczcie mi. – Hermann” – pisał 17-letni Grynszpan w liście w dniu zamachu. Listu nie wysłał, schował go do kieszeni.
A później udał się do niemieckiej ambasady.
Była to reakcja na wiadomość jaką otrzymał 4 dni wcześniej od siostry. Dowiedział się wówczas, że cała jego rodzina w związku z brakiem niemieckiego obywatelstwa został deportowana przez Niemców z Hanoweru do Polski. Była to część tzw. Polen Aktion, czyli wysiedlania w nocy z 27 na 28 października Żydów posiadających polskiego obywatelstwo i znajdujących się w Niemczech na podstawie kart stałego pobytu. Ich sytuacja była tym gorsza, że wcześniej Polska specjalną ustawą pozbawiła Żydów przebywających przez dłuższy czas za granicą obywatelstwa.
Czyli wszystko jasne? Niekoniecznie!
Pojawiły się nawet teorie, że Grynszpan był nieświadomym narzędziem w rękach Gestapo, które chciało dokonać prowokacji. Politolog i filozof pochodzenia żydowskiego Hannah Arendt, pochodząca z rodziny żydowskiej nazwała go „psychopatą” „niezdolnym do ukończenia szkoły, który od lat włóczył się po Paryżu i Brukseli, skąd go wydalono”.
Prawdą jest, że Hermann – jak o nim mówili bliscy – miał być w ich relacjach „bardzo emocjonalny” i „skłonny do niepokojów”.
Hipoteza o problemach psychicznych, czy działaniu pod wpływem nazistów nie ma wielu zwolenników. Znacznie częściej mówi się o kwestiach homoseksualnych.
Nie ma pewności dlaczego adwokat Grynszpana wpadł na pomysł przyjęcia tej linii obrony. „Morderstwo miało być zaprezentowane nie jako akt polityczny, ale jako ‘morderstwo z pasji’ – kłótnia kochanków, w której niemiecki dyplomata mógłby być posądzony o uwiedzenie nieletniego” – pisał Michael Marrus, kanadyjski historyk Holocaustu. Dzięki temu Grynszpan mógł liczyć na niższy wymiar kary.
Trudno dziś stwierdzić na ile linia obrony oparta była na faktach. Szef nazistowskiej propagandy Joseph Goebbels nie miał wątpliwości. „Grynszpan wynalazł bezczelny argument, że był w relacjach homoseksualnych z vom Rathem – pisał w dziennikach – To, oczywiście, bezwstydne kłamstwo; ale bardzo pomysłowe. Gdyby zostało wprowadzone do publicznego procesu, stałoby się z pewnością głównym argumentem wrogiej propagandy”.
Wówczas nie dyskutowano natomiast kwestii samej winy Grynszpana. Nie tak dawno pojawiły się jednak spore wątpliwości, czy młody Żyd w rzeczywistości zamordował niemieckiego dyplomatę.
Tajemnica śmierci
Prześledźmy jak doszło do zamachu.
Po napisaniu listu do rodziców Grynszpan ubrany w płaszcz z pistoletem w kieszeni, metrem podjechał do niemieckiej ambasadę. Tam poprosił o spotkanie z pracownikiem wyższego szczebla, mówiąc strażnikom, że ma do przekazania ważne dokumenty. Zapewne chciał zabić ambasadora, ale trafił do biura trzeciego sekretarza ambasady, Ernsta vom Ratha. Wówczas Grynszpan wyciągnął pistolet i krzycząc „Jesteś obrzydliwym szwabem. To w imieniu 12 000 prześladowanych Żydów” i oddał do dyplomaty pięć strzałów. Trafił w ramię i brzuch, ale vom Rath nie zginął na miejscu.
Grynszpan nie próbował uciekać. Oddał się w ręce strażników, prosząc by przekazano go francuskiej policji.
Informacja o zamachu dotarła do Berlina błyskawicznie. Sam Adolf Hitler wysłał do Paryża swojego osobistego lekarza. Karl Brandt znalazł się przy łóżko rannego już dzień później. Według niemieckiego historyka Armina Fuhrera, stan chorego początkowo szybko się poprawiał. Załamanie nastąpiło 8 listopada wieczorem, dzień później vom Rath zmarł – oficjalnie w wyniku niewydolności układu krążenia. Jak napisał Fuhrer w swojej książce „Herschel. Zamach Herszela Grynszpana 7 listopada 1938 roku i początek Holokaustu”, niemieccy lekarze zdiagnozowali u rannego gruźlicę żołądka i jelit, która mogła być następstwem kontaktów homoseksualnych, ale informacje te utrzymali w tajemnicy. Historyk twierdzi, że vom Rathowi można było ocalić życie, gdyby lekarze zastosowali bezzwłocznie odpowiednie leczenie.
O pośrednictwie lekarzy ma świadczyć – przytaczana przez Fuhrera wypowiedź dr. Brandta z 1941 r. „Nie poinformowaliśmy o gruźlicy, gdyż zakłóciłoby to związek przyczynowo-skutkowy między strzałami Grynszpana a śmiercią młodego dyplomaty” – miał powiedzieć. Historyk podaje jeszcze jeden dowód: projekt depeszy do rannego dyplomaty napisanej przez szefa niemieckiej dyplomacji Joachima von Ribbentropa, w której pisze on o „lekkich obrażeniach”. Następnie treść telegramu została zmieniona.
Dla niemieckiej propagandy zamach był bowiem niezwykle przydatny! Dał pretekst. Przestawiano go jako „atak międzynarodowego żydostwa na Rzeszę Niemiecką”.
Informacja o śmierci vom Ratha dotarł do Niemiec wieczorem 9 listopada. Naziści obchodzili właśnie rocznicę nieudanego puczu Hitlera z 1923 r. Przemawiający do zgromadzonych Goebbels stwierdził, że partia NSDAP ma nie organizować oficjalnych wieców antyżydowskich, ale przymknie oczy na spontaniczne wystąpienia. W wyniku przemówienia doszło do pogromu ludności żydowskiej w Niemczech. Zginęło w nim niemal 100 osób, a 30 tys. Żydów wywiezionych zostało do obozów koncentracyjnych. Spalono też ponad 100 synagog i zdewastowano ok. 7,5 tys. sklepów.
Do historii pogrom przeszedł pod nazwą „Kryształowej nocy”, być może od zalegających na ulicach odłamków szyb z wybitych okien i witryn sklepowych. Jak pisał żydowski historyk Michael Wolffsohn pogrom ten był „wstępem do Holokaustu”.
Grynszpan miał posłużyć niemieckiej propagandzie jeszcze raz – w czasie pokazowego procesu. Nigdy do niego nie doszło, nawet wówczas, gdy zamachowiec dostał się w nazistowskie ręce.
Tajemnica życia
Zarówno dla środowisk żydowskich we Francji, jak i dla rządu tego kraju kwestia Grynszpana była niewygodna. Starano się ją wyciszyć. Sprawę jednak zaczęła nagłaśniać słynna wówczas amerykańska dziennikarka Dorothy Thompson, wcześniej wydalona z Niemiec za antyfaszystowskie poglądy. „Mówią, że on pójdzie na gilotynę bez procesu – mówiła w radiu 4 dni po nocy kryształowej – kto staje przed sądem w tej sprawie? Myślę, że my wszyscy jesteśmy na tym procesie”. Thompson zainicjowała też zbiórkę pieniężną na pomoc prawną Grynszpanowi.
Przygotowania do procesu się ślimaczyły. Przerwała je kapitulacja Francji w 1940 r. Kolaboracyjny Rząd Vichy postanowił przekazać zamachowca Niemcom. Grynszpan został przewieziony do obozu w Sachsenhausen pod Berlinem.
Niemcy z urządzenia pokazowego procesu nie rezygnowali. „W Berlinie odbyć ma się wkrótce proces Grynszpana. Diewerge poczynił w tym kierunku daleko idące przygotowania. Proces ma zostać powiększony do poziomu generalnego aktu oskarżenia przeciwko żydostwu (…) Jeszcze raz konsultuję się z Führerem w sprawie procesu, lecz sądzę, że należy go przekształcić w politicum najwyższego stopnia” – pisał Goebbels w listopadzie 1941 r. Szef faszystowskiej propagandy o planie procesu wspomina jeszcze kilkukrotnie. W maju 1942 r. czytamy jednak: „Po rozmowie z Ribbentropem odraczamy proces Grynszpana do najbliższej jesieni. Obecnie nie leży w interesie niemieckiej polityki zagranicznej”. Ostatnie oficjalne potwierdzenie, że Grynszpan żyje pochodziło z września 1942 r. Dalszy los Grynszpana jest nieznany.
Większość badaczy uważa, że zginął w obozie koncentracyjnym. Chociaż … To kolejna i ostatnia tajemnica życiorysu Grynszpana. Tuż po wojnie pojawiały się pogłoski, lub świadectwa, że zamachowiec przeżył wojnę – według nich miał w latach pięćdziesiątych żyć w Paryżu, Hamburgu, lub Izraelu. Dowodów jednak brakowało.
Do czasu. Kilka lat temu w wiedeńskim Muzeum Żydów odkryta została fotografia z 1946 r., a na niej człowiek przypominający kropla w kroplę Grynszpana.
Zdjęcie pochodziło z obozu relokacyjnego w Bambergu w południowych Niemczech. Przedstawia protest przeciw odmowie zezwolenia na emigrację do Palestyny. Zbiór 27 zdjęć z obozu przekazał muzeum emisariusz jednego z izraelskich ugrupowań przygotowujących Żydów do emigracji do Palestyny.
„Poznałem go natychmiast. Początkowo myślałem, że to zdjęcie sprzed wojny, ponieważ wiedziałem, że jej nie przeżył – mówił austriacki archiwista, który odkrył fotografię – ludzie, którym o tym wspomniałem, mówili, że to absurd, do chwili gdy pokazałem to zdjęcie Arminowi Fuhrerowi.” On również rozpoznał Grynszpana. A program komputerowy rozpoznający twarze wskazał na 95 procentowe podobieństwo – najwyższe z możliwych!
Czy był to Grynszpan? Pewności nie ma. Jego rodzice, którzy przeżyli wojnę i wyemigrowali do Palestyny ogłosili śmierć syna w 1960 r., co umożliwiło im otrzymanie emerytury od Niemiec. Zeznając w procesie Adolfa Eichmanna w 1961 r. ojciec powiedział tylko: „Nie odnalazłem żadnego dowodu, że się uratował”. Do dziś bezspornego dowodu nie odnaleziono.
Autor: Łukasz Starowieyski