Ulicami Kielc przeszedł marsz pamięci o ofiarach pogromu ludności żydowskiej 4 lipca 1946 roku. Wcześniej przedstawiciele społeczności żydowskiej, duchowieństwa różnych wyznań modlili się przy grobie ofiar pogromu na cmentarzu żydowskim na Pakoszu.
Uroczystości zorganizowane przez kieleckie Stowarzyszenie im. Jana Karskiego rozpoczęły się na cmentarzu żydowskim na Pakoszu. Przedstawiciele społeczności żydowskiej, rabini i duchowni różnych wyznań modlili się przy grobie ofiar pogromu z 4 lipca 1946 roku.
„Nie możemy zmienić przeszłości, zła i bestialstwa, które wtedy się wydarzyło. Ale możemy zmieniać teraźniejszość i myśleć o innej przyszłości” – powiedział naczelny rabin Polski Michael Schudrich, który nawiązał też do trwającej wojny na Ukrainie.
„Choć okoliczności tego, co wydarzyło się 77 lat temu w Kielcach i wojny na Ukrainie są inne, to w obu wypadkach widoczna jest pogarda wobec ludzkiego życia. Musimy się zjednoczyć i zawsze walczyć ze złem” – dodał rabin.
O godz. 17.00 spod pomnika Menora przy alei IX Wieków Kielc wyruszył Marsz Pamięci, który zakończył się przy kamienicy przy ul. Planty 7/9 – miejscu zbrodni.
4 lipca 1946 r. w kamienicy przy ulicy Planty 7 z rąk cywilów, milicjantów i żołnierzy, zginęło 37 Żydów. Pogrom sprowokowała plotka o uwięzieniu przez Żydów chrześcijańskiego chłopca i rzekomym dokonaniu na nim rytualnego mordu. Dziewięć z dwunastu osób oskarżonych o masakrowanie Żydów skazano w pospiesznym, pokazowym procesie na śmierć i stracono.
„Jak co roku przychodzimy tutaj, aby uczcić pamięć ofiar pogromu kieleckiego. Ludzi, którzy przeżyli koszmar wojennych dni i znaleźli tutaj śmierć z rąk swoich sąsiadów. Przywołujemy z pamięci tę niewygodną prawdę, żeby nie zapomnieć i się nie przyzwyczaić. Nie przejść do porządku dziennego nad tym, co się wydarzyło” – powiedziała Małgorzata Kowalewska ze Stowarzyszenia im. Jana Karskiego.
„Stoimy w miejscu wydarzeń, które są dramatyczną, brutalną historią naszego miasta, regionu i kraju. Jedyną drogą, szansą, aby uzyskać ludzką twarz jest otwartość, tolerancja, dialog, a czasami kompromis. Bo tylko wtedy możemy walczyć z tym, jak czasami proste słowo, plotka, manipulacja faktami powodują, że rusza nawałnica i giną ludzie” – mówił prezydent Kielc Bogdan Wenta.
Yacov Livne, ambasador Izraela w Polsce, podczas swojego wystąpienia nawiązał do czasów Holokaustu i wydarzeń z dnia 4 lipca 1946 roku. „Kilkudziesięciu Żydów, którzy przeżyli Holokaust, zostało zamordowanych 77 lat temu przez swoich sąsiadów, dlatego że byli Żydami. Ci, którzy przeżyli Holokaust i pogrom kielecki w końcu zrozumieli, że Polska nie jest miejscem, w którym mogą dalej żyć. Wielu z nich wyjechało i założyło państwo Izrael” – powiedział Livne. Dodał, że władze komunistycznej Polski prowadziły działania, które miały na celu wymazanie pamięci o Żydach mieszkających w Polsce i ich dziedzictwie.
„Ale w wolnej, niepodległej Polsce nastąpiła zmiana. Synagogi żydowskie i częściowo cmentarze żydowskie powracają do społeczności żydowskiej. Jest wobec nich zupełnie inne nastawienie. Ta tendencja powinna być kontynuowana i mam nadzieję, że będzie kontynuowana” – podkreślił ambasador. Dodał, że 75 lat po powstaniu państwa Izrael, mieszkańcy tego kraju znów muszą walczyć o walność i niezależność.
„Musimy walczyć z terrorystami, którzy chcą zamordować Żydów, tylko dlatego, że są Żydami. Sytuacja różni się od tej z 1946 roku tym, że teraz Żydzi mają możliwość bronić się. Nie ma takiego kraju, który może być silny, bez pomocy przyjaciół i sojuszników. Wzywam więc naszych przyjaciół w Polsce, abyście wspierali walkę mieszkańców Izraela o wolność i głośno o tym mówili” – powiedział Livne.
Przy kamienicy przy ul. Planty 7/9 zapalono znicze przy tabliczkach z nazwiskami ofiar pogromu, złożono też wiązanki kwiatów.
4 lipca 1946 r. w kamienicy przy ulicy Planty 7 z rąk cywilów, milicjantów i żołnierzy, zginęło 37 Żydów. Pogrom sprowokowała plotka o uwięzieniu przez Żydów chrześcijańskiego chłopca i rzekomym dokonaniu na nim rytualnego mordu. Dziewięć z dwunastu osób oskarżonych o masakrowanie Żydów skazano w pospiesznym, pokazowym procesie na śmierć i stracono.
4 lipca 1946 r. w Kielcach poza wydarzeniami na Plantach doszło do innych zajść, w których ofiarami stali się obywatele narodowości żydowskiej. Na tle rabunkowym zamordowano mieszkankę Kielc pochodzenia żydowskiego Reginę Fisz i jej kilkutygodniowe dziecko.
Zgodnie z ustaleniami pionu śledczego IPN w czasie pogromu w Kielcach, w którym uczestniczyli cywilni mieszkańcy miasta, milicjanci i żołnierze, zginęło 37 osób narodowości żydowskiej i troje narodowości polskiej. 35 Żydów zostało rannych.
W ocenie badaczy Instytutu Pamięci Narodowej w świetle nowych ustaleń nie do utrzymania jest teza, że zachowania części żołnierzy i milicjantów były tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności. Rozpoznawane ostatnio wątki, jak stan bezpieczeństwa w mieście, w miesiącach poprzedzających zajścia, "niedoszacowana" rola grup wojskowych, nowe informacje związane z funkcjonowaniem Huty "Ludwików" odsłaniają warstwę przemilczeń i niedopowiedzeń oraz wskazują na konieczność analizy pogromu w kontekście budowania, z udziałem różnorodnych sił, systemu komunistycznego w Polsce.(PAP)
Autor: Janusz Majewski
maj/ aszw/