Przy pomniku na terenie dawnego Stalagu Luft IV w Modrolesie, którego jeńcami byli piloci alianccy zestrzeleni podczas II wojny światowej nad III Rzeszą, odbyły się uroczystości 77. rocznicy ewakuacji obozu. Z tego miejsca 6 lutego 1945 r. ponad 9 tys. jeńców ruszyło w 950-kilometrowy „marsz śmierci”.
„77 lat temu z tego miejsca grupa ponad 9 tysięcy jeńców alianckich, w większości lotników amerykańskich, ruszyła w długi, liczący 950 kilometrów, marsz śmierci” – mówił w sobotę Wojciech Sokołowski z Bałtyckiego Stowarzyszenia Miłośników Historii Perun, które z władzami lokalnymi współorganizuje kolejne rocznice ewakuacji obozu.
Sokołowski przypomniał, że 1300 osób nie przeżyło tego „ciężkiego, trudnego marszu”. Szczęście mieli ci, którzy w nim nie szli, bo byli chorzy i 28 stycznia 1945 r. zostali ewakuowani transportem kolejowym.
Sokołowski przypomniał, że 1300 osób nie przeżyło tego „ciężkiego, trudnego marszu”. Szczęście mieli ci, którzy w nim nie szli, bo byli chorzy i 28 stycznia 1945 r. zostali ewakuowani transportem kolejowym.
Dodał, że wśród jeńców obozu było 56 Polaków. Jednym z nich był pilot dywizjonu 307 i 305 Jan Mikszo. "Ma tutaj swoją tabliczkę. On w locie bojowym nad Osnabrück został zestrzelony, lecąc bombowcem Wellington. Trafił tu do niewoli i został ewakuowany, a właściwie przeszedł ten marsz śmierci" – mówił Sokołowski, podkreślając, jak ważna jest pamięć o ofiarach wojny.
W sobotnich uroczystościach, które odbyły się zgodnie z ceremoniałem wojskowym, udział wzięli m.in. wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Paweł Szefernaker, senator (PO) Janusz Gromek, przedstawiciele ambasady amerykańskiej w Polsce, władz wojewódzkich i lokalnych oraz stowarzyszeń i organizacji kombatanckich, a także syn i córka Jana Mikszy.
Pan Krzysztof, któremu jako jedynemu z rodzeństwa Mikszów urzędnicy w nazwisku zmienili ostatnią literę z „o” na „a”, urodził się już po wojnie, po powrocie ojca pilota z macierzystej jednostki z Anglii w kwietniu 1946 r. "Czekała na niego moja mama i dwóch moich starszych braci. Tata statkiem powrócił do Gdańska i zaczął pracę w liniach lotniczych LOT w Warszawie, na samolotach pasażerskich. Pracował tam do 1948 r. Ja się w międzyczasie urodziłem. W 1948 r. sytuacja polityczna nie pozwalała mu na pracę. Został zwolniony” – powiedział w sobotę dziennikarzom Krzysztof Miksza.
Krzysztof Miksza mówił, że jego ojciec rzadko wspominał obozowe życie, a potem „marsz śmierci”. „Był to epizod, który, jak przypuszczam z perspektywy czasu, został w psychice, a ludzie chyba takie traumy niechętnie wspominają, dzielą się nimi z bliskimi. Pamiętam, że tata mówił o głodzie, śmierci współtowarzyszy po drodze i wyzwoleniu przez wojska angielskie już z obozu pod Hamburgiem, gdzie marsz miał swój finał” – powiedział.
Zaznaczył, że był czas czystek wobec ludzi mających za sobą służbę wojskową w II RP, walkę w AK lub formacjach polskich na Zachodzie. „Ojciec z nami wyjechał na ziemie odzyskane i tu objął gospodarstwo rolne, na czym kompletnie się nie znał. I tak się na nim męczył przez 15 lat. Potem pracował jako urzędnik w Człuchowie” – mówił syn pilota, który w Człuchowie mieszka do dziś.
Krzysztof Miksza podkreślił, że gdy był dzieckiem, tylko kilka opowieści ojca z czasów obozu utkwiło mu w pamięci – szczególnie przyjazd do obozu, przemarsz ze stacji w Podborsku do obozu.
"Ten przemarsz był bardzo ciężki dla pilotów zestrzelonych na terytorium Niemiec. Jak oni dotarli do obozu, spora część była poturbowana, ciała były uszkodzone bagnetami. Mój tata miał złamane żebro, przebite bagnetem udo” – powiedział pan Krzysztof.
Dodał przy tym, że ojciec rzadko wspominał obozowe życie, a potem „marsz śmierci”. „Był to epizod, który, jak przypuszczam z perspektywy czasu, został w psychice, a ludzie chyba takie traumy niechętnie wspominają, dzielą się nimi z bliskimi. Pamiętam, że tata mówił o głodzie, śmierci współtowarzyszy po drodze i wyzwoleniu przez wojska angielskie już z obozu pod Hamburgiem, gdzie marsz miał swój finał” – powiedział pan Krzysztof.
Niemiecki obóz jeniecki pod Tychowem powstał wiosną 1944 r., początkowo jako podobóz Stalagu Luft III w Żaganiu. 14 maja wprowadzono tam pierwszych 64 jeńców. Do lutego 1945 r. przebywało w nim ok. 10 tys. lotników jeńców wojennych koalicji antyhitlerowskiej. Najliczniejszą grupą byli Amerykanie i Brytyjczycy.
Jan Mikszo zmarł w 1996 r. Za zasługi został odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari oraz trzykrotnie Krzyżem Walecznych.
Niemiecki obóz jeniecki pod Tychowem powstał wiosną 1944 r., początkowo jako podobóz Stalagu Luft III w Żaganiu. 14 maja wprowadzono tam pierwszych 64 jeńców. Do lutego 1945 r. przebywało w nim ok. 10 tys. lotników jeńców wojennych koalicji antyhitlerowskiej. Najliczniejszą grupą byli Amerykanie i Brytyjczycy. (PAP)
Autorka: Inga Domurat
ing/ mhr/