Obrazy Rafaela, Tycjana, Lotta, Moretta znalazły się na nowej wystawie w Muzeum Narodowym w Warszawie. "Malarstwo północnej Italii jest jednym z najbardziej oryginalnych i intrygujących zjawisk artystycznych w sztuce europejskiej” - mówi kuratorka Joanna Kilian.
Na ekspozycję „Brescia. Renesans na północy Włoch” składa się blisko 47 obrazów mistrzów północnowłoskiego renesansu; są to dzieła z Pinakoteki Tosia Martinenga w Brescii, z Accademii Carrara w Bergamo i z włoskich kolekcji prywatnych, a także czternastu płócien mistrzów lombardzko-weneckiego cinquecenta ze zbiorów polskich.
Niewielki obraz na desce, od którego rozpoczyna się wystawa, to "Chrystus błogosławiący" Rafaela. Królewska czerwień szaty, korona cierniowa, dłoń wskazująca na ranę w boku i gest błogosławieństwa wskazują na religijne przesłanie obrazu - „esencjonalne i oddziałujące z intensywnością ikony". Rafael, który żył w latach 1483-1520, był najmłodszym z trójki genialnych artystów włoskiego renesansu, obok Leonarda i Michała Anioła i uznawany był za boskiego malarza, a jego malarstwo stało się symbolem renesansowej harmonii i miarą doskonałości.
Na ekspozycję „Brescia. Renesans na północy Włoch” składa się blisko 47 obrazów mistrzów północnowłoskiego renesansu; są to dzieła z Pinakoteki Tosia Martinenga w Brescii, z Accademii Carrara w Bergamo i z włoskich kolekcji prywatnych, a także czternastu płócien mistrzów lombardzko-weneckiego cinquecenta ze zbiorów polskich.
Wystawa - w zamierzeniu organizatorów z MN - ma umożliwić porównanie dzieła tego wielkiego mistrza z obrazami współczesnych mu artystów działających na północy Włoch.
"Zapowiadając wystawę celowo unikamy określeń +arcydzieła+, nadmiernie nie wybijamy na plan pierwszy wielkich nazwisk twórców, których prezentujemy na wystawie. Malarze to nie gwiazdy rocka ani sportu - zaznaczyła w rozmowie z PAP Joanna Kilian, kuratorka wystawy. - Zależy nam, aby publiczność nie przyszła na Rafaela, który rzeczywiście był niezwykłym artystą, ale żeby doceniła obraz dzięki jego pięknu, i dzieła innych malarzy - mniej znanych, a tworzących niemal równie wzruszające i urzekające urodą obrazy".
Brescia - mówi Kilian - to miasto nieznane w Polsce, nawet dla miłośników sztuki, którzy odwiedzając Włochy kierują się ku Florencji, Rzymowi, Wenecji. Chodziło nam o to, aby pokazać, że niemal każdy ośrodek w XVI-wiecznych Włoszech, które wtedy nie były państwem, miał swoje centrum sztuki i walczył o rangę swego malarstwa.
Miasto Brescia pozostawało pod wpływem z jednej strony Mediolanu z Leonardem da Vinci, z drugiej - Wenecji z wielką tradycją koloryzmu, ale potrafiło samo wytworzyć własną szkołę malarstwa weneckiego. Nam zależało, aby pokazać, że w sztuce te nici są bardzo różnorodne, rozmaite są formuły artystyczne.
Ta północnowłoska szkoła miała swoją osobliwą cechę. Malarstwo Bresci nazywane było malarstwem rzeczywistości, malarstwem prawdy - pittore realta. Z wielką dbałością, pietyzmem artyści oddawali szczegóły przedstawianych postaci i świata widzianego w tle.
"W malarstwie Caravaggia - mówiła Kilian - który działał w Rzymie, ale urodził się na północy w Lombardii, widać zamiłowanie do niezwykłego realizmu, do fizycznej cielesności, do światłocienia". "Ale to malarstwo prawdy +fizycznej+ w pewnym momencie przeradza się w prawdę metafizyczną. I w tym tkwi siła tych obrazów" - podkreśla kuratorka.
Obok dzieł malarstwa na wystawie znajdują się przedmioty z czasów renesansu: zbroje, kobierce, skrzynie weneckie, kabinety, wazy apteczne, talerze i szklanice ze szkła weneckiego; tworzą one naturalne tło i są próbą stworzenia klimatu wnętrz, w jakich w ówczesnych czasach obrazy się znajdowały. "Nie malowano przecież obrazów do muzeów, lecz do kaplic, kościołów, domów a nawet do alkowy" - zaznaczyła Kilian.
Oprawa plastyczna wystawy jest autorstwa znanego scenografa teatralnego Borisa Kudlicki. Są to dyskretne szklano-lustrzane instalacje. Według Agnieszki Morawińskiej, dyrektor MN, dają one subtelną sugestię renesansowych wnętrz: kolumnady w sakralnej przestrzeni, pałacu, kaplicy. "Na tym tle - dyskretnej scenografii obrazy prezentują się dobrze i pięknie" - podkreśliła Morawińska.
Projektowanie wystawy ma wiele wspólnego z teatrem. "Tu, podobnie jak w teatrze, ważna jest dramaturgia całej opowieści - powiedział Boris Kudlicka. - Muszą być też delikatne wskazówki prowadzące przez wystawę. Ważnym elementem jest zasada złotego podziału, który interpretujemy poprzez współczesną instalację u wejścia na wystawę" - dodał scenograf.
Zgromadzone na wystawie obrazy będące świadectwem wielkiej lombardzkiej tradycji malarstwa, którego fundamentalną zasadą była wierność prawdzie, to m.in. dzieła Vincenza Foppy (ok. 1430–1515/16), Girolama Romanina (1484/87–1560), Alessandra Bonvicina, zwanego Moretto (ok. 1498–1554) i Gerolama Savolda (ok.1480/85 – po 1548).
Prawdziwą ucztą dla oka są - zdaniem kuratorki - XVI-wieczne portrety, które bardzo rzadko opuszczają rodzinną Italię. Dzieła te nie mają sobie równych w całej historii malarstwa. To bogata galeria postaci pędzla Tycjana, Lotta, Romanina, Moretta, Moroniego, Savolda, Tintoretta.
Ekspozycja - podkreślają jej organizatorzy - pozwala szerzej spojrzeć na samo zjawisko północnowłoskiego renesansu, ponieważ ukazuje różnorodność postaw artystycznych, oszałamiające bogactwo stylistyczne i ideowe tamtego czasu, a zarazem łączące twórców zamiłowanie do prostoty i ładu.
Wystawa pod honorowym patronatem prezydenta RP Andrzeja Dudy oraz prezydenta Republiki Włoskiej Sergia Mattarelli, została zorganizowana przez Muzeum Narodowe w Warszawie we współpracy z Fondazione Brescia Musei i STart.
Wystawa potrwa do 28 sierpnia 2016 r. (PAP)
abe/ agz/