Odwrotnie jak u Moliera - bohaterem polskiego biedermeieru jest szlachcic, który żyje po mieszczańsku - podkreśliły w rozmowie z PAP kuratorki wystawy w Warszawskim Muzeum Narodowym "Biedermeier" Agnieszka Rosales Rodriguez i Anna Kozak. Otwarcie ekspozycji 5 października.
PAP: Wystawa piękna - tak chyba można określić ekspozycję "Biedermeier", która właśnie otwiera się w Muzeum Narodowym; publiczność zobaczy eleganckie meble, delikatną porcelanę, oryginalną biżuterię, precjoza.
Agnieszka Rosales Rodriguez: To rzeczywiście wystawa dla miłośników sztuk pięknych, ale i użytkowych – podkreślam to od razu. Prezentujemy ponad 400 pełnych urody przedmiotów – obrazów, mebli, szkieł, porcelany, tkanin, strojów oraz bibelotów, którymi na co dzień otaczało się bogate w XIX wieku mieszczaństwo od Wiednia po Wilno.
Wyjątkowość naszej ekspozycji polega na tym, że pokazujemy wielkie bogactwo sztuk użytkowych; od mebli i całych urządzeń wnętrz – np. salonów, po przedmioty małych rozmiarów, jak np. damskie trzewiki. Jest to pierwsza w Polsce tak duża wystawa monograficzna poświęcona biedermeierowi.
Anna Kozak: Jest to tym cenniejsza prezentacja sztuki biedermeieru w Polsce, że gromadzi najwybitniejsze dzieła tego nurtu, przechowywane w polskich zbiorach. Oprócz eksponatów z kolekcji warszawskiego Muzeum Narodowego, pokazujemy zabytki z Muzeów Narodowych w Krakowie, Poznaniu, Szczecinie, Gdańsku i Wrocławiu, muzeów regionalnych w Jeleniej Górze i Koninie, Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej, Muzeum Romantyzmu w Opinogórze, a także rezydencji: Pałacu króla Jana III w Wilanowie, Muzeum-Zamku w Łańcucie, Zamku Królewskiego na Wawelu, Muzeum Zamkowego w Pszczynie i Muzeum w Przeworsku Zespołu Pałacowo-Parkowego, Fundacji im. Raczyńskich i kolekcjonerów prywatnych.
PAP: A czy są jakieś dzieła z zagranicznych placówek muzealnych?
Anna Kozak: Mamy dwa obiekty wypożyczone z instytucji zagranicznych: z Morawskiej Galerii w Brnie i Wallraff-Richartz-Museum w Kolonii. Stanowią uzupełnienie naszych, naprawdę bogatych zbiorów sztuki biedermeierowskiej – sztuki zamożnego mieszczaństwa.
Na początku ekspozycji w dziale zatytułowanym nieco metaforycznie "Mała Stabilizacja zacnych Biedermeierów - rodzina, artysta, społeczeństwo" przypominamy bohaterów tej epoki – dumnych i zamożnych mieszczan.
PAP: Czy to nie paradoks, że mamy piękne kolekcje sztuki związanej z warstwą mieszczaństwa, podczas gdy w Polsce mieszczaństwo tak naprawdę nie zdążyło się uformować?
Agnieszka Rosales Rodriguez: Jednak w warunkach polskich również ziemianie chętnie urządzali wnętrza swoich rezydencji, dworków i domów w stylu biedermeierowskim. Mówi się nawet, że bohaterem polskiego bidermeieru jest szlachcic, który żyje po mieszczańsku, a biedermeier w Polsce to styl dworkowy.
Anna Kozak: Pamiętajmy, że nasz kraj był wówczas pod zaborami i choć istotnie nasze mieszczaństwo rozwinęło się w zdecydowanie mniejszym stopniu niż na obszarze pruskim czy austriackim, to jednak u nas wyraźnie widoczne były wpływy sztuki niemieckiej np. w Wielkopolsce, czy austriackiej w Galicji. Dlatego w pierwszej części wystawy pokazujemy głównych aktorów biedermeieru, i to są zarówno Polacy jak i Niemcy czy Austriacy w ich codziennym otoczeniu, w domu, w kręgu rodziny.
PAP: Styl mieszczański kojarzy się z masywnymi meblami, ciężkimi kotarami, mahoniami, palisandrem – z ciemnym, dostojnym wnętrzem.
Anna Kozak: To jest fałszywe skojarzenie. Sprzyjające komfortowemu życiu rodzinnemu wnętrza biedermeierowskie utrzymane były raczej w jasnej kolorystyce. W meblarstwie przeważały jasne forniry, np. różne rodzaje brzozy, orzecha drzew owocowych. Warto podkreślić funkcjonalność tych mebli; wiele z nich było tak komponowanych, że spełniały rozmaite użyteczne dla mieszczan role, np. stoły można było składać w pionie, miały też tzw. uchylne blaty, rozkładane skrzydła, możliwe było regulowanie wysokości stolików, fotele umocowane były na kółkach, do foteli można było zamontować pulpity do czytania. Takie fotele znajdują się np. w bibliotece Zamku w Łańcucie.
Agnieszka Rosales Rodriguez: Meble odznaczały się wielkim kunsztem; rzemieślnicy, zwłaszcza wiedeńscy, byli bardzo dobrze wykształceni i sami je projektowali. Jednym z nich był wybitny wiedeński ebenista Joseph Danhauser, który założył w Wiedniu Moebelfabrik, w której produkowano kompletne wyposażenia wnętrz; fotele, stoły, etażerki, sekretery, ale też kotary. Co ciekawe, meble te można było zakupić w magazynie Danhausera bądź skorzystać z bardziej nowoczesnej formy kontaktu z klientem i zamówić je z katalogu.
W osobnej części wystawy – "Biedermeier, jako projekt estetyczny. Wzornictwo pierwszej poł. XIX wieku" koncentrujemy się na rozmaitych wzorach, typach mebli, często wyszukanych w swojej prostocie, urzekających bogactwem fornirów. Pokazujemy rozmaite funkcje sprzętów, ale też porcelanę, srebra, szkło, ubiory i akcesoria mody. Styl biedermeierowski, skromniejszy od stylu empire, odznaczał się bowiem prostotą, ale i pewnym wyrafinowaniem, elegancją w tej prostocie.
PAP: Powszechnie się jednak uważa, że odpowiednikiem biedermeieru jest francuski empire czy styl regencji w Anglii?
Anna Kozak: To daleko idące uogólnienie. To są odmienne style, ale mające na siebie wpływ. I w biedermeierze zdarzają się meble, które choć zachowują swoją architekturę, fornirowane były mahoniem. Uważano je za bardzo luksusowe. I one wywodzą się z empire’u.
Agnieszka Rosales Rodriguez: Ciekawostką jest to, że o ile w reprezentacyjnych wnętrzach rezydencji cesarza Austrii Franciszka I w Hofburgu dominował styl empire, to w prywatnych apartamentach - właśnie biedermeier.
Anna Kozak: Biedermeier to sztuka Europy Środkowej, głównie Niemiec i Austrii, ale to także polska sztuka, która rozwijała się w kraju pod zaborami. Polski biedermeier był trochę spóźniony w stosunku do niemieckich i austriackich źródeł tego stylu, ale widać wyraźnie pokrewieństwo stylistyczne. Polscy artyści, którzy tworzyli ten styl, studiowali w Niemczech, jeździli po Europie i dzięki temu byli zorientowani w trendach sztuki współczesnej.
I dlatego na wystawie pokazujemy sztukę niemiecką, austriacką i przede wszystkim ziem polskich: Królestwa Polskiego, Wielkiego Księstwa Poznańskiego, Galicji czy Wileńszczyzny. Dlatego obok dzieł takich artystów jak Ferdinand Waldmueller, Carl Spitzweg, Moritz von Schwind pokazane będą prace Jana Chruckiego, Aleksandra Kokulara, Aleksandra Gryglewskiego, Rafała Hadziewicza, Wincentego Kasprzyckiego, Marcina Zaleskiego.
PAP: Biedermeier to podobno dziecko Kongresu Wiedeńskiego?
Anna Kozak: Jeśli chodzi o chronologię jest to okres pomiędzy Kongresem Wiedeńskim w 1815 r. a Wiosną Ludów 1848 r. Na wystawie opisujemy kilka najistotniejszych zjawisk, które były konsekwencją nowego ładu społecznego w Europie i wpływały na ukształtowanie się nowego systemu wartości, będącego po części powrotem, czy raczej tęsknotą, za dawnymi, dobrymi czasami, czasami sprzed wojen z Napoleonem.
Mieszczaństwo dążyło do "małej stabilizacji", do zapewnienia sobie stabilnego, spokojnego i wygodnego bytu. Jako sztuka zamożnego mieszczaństwa biedermeier zaspokajał potrzebę komfortu. Do dzisiaj meble i inne przedmioty codziennego użytku tej epoki są wzorem solidności, prostoty i funkcjonalności.
Skupiono się też na rodzinie, i coraz istotniejszą rolę odgrywała w wychowaniu dzieci edukacja i zabawa, kultywowano postawy patriotyzmu lokalnego i narodowego.
Agnieszka Rosales Rodriguez: Rozwijano zainteresowanie najbliższym otoczeniem, jego zabytkami i osobliwościami, ale także pamiątkami świadczącymi o kształtowaniu się nowej świadomości narodowej.
PAP: Czyli, że z tych miłych wnętrz wyjeżdżano, by poznawać okolicę, kraj; udawano się do uzdrowisk, "do wód"?
Agnieszka Rosales Rodriguez: Z jednej strony celebrowano życie rodzinne w zaciszu domowym, z drugiej kultywowano życie towarzyskie, spotkania, spacery, podróże, wizyty w uzdrowiskach; jeżdżono chętnie do Cieplic i zdrojów w Kotlinie Jeleniogórskiej.
PAP: W Świeradowie Zdroju do dziś czynna jest wspaniała hala spacerowa z tamtego okresu, po której zapewne kroczyły wytworne panie i panowie z kubeczkami z wodą zdrojową w dłoniach.
Agnieszka Rosales Rodriguez: Odpoczywanie na łonie natury, spacer - to ulubione lejtmotywy malarstwa biedermeieru. W osobnej części wystawy "Ojczyna region mała ojczyzna" pokazujemy turystykę o nastawieniu krajoznawczym, ale też narodowym, patriotycznym. Skupiamy się turystyce uzdrowiskowej ilustrując ją pamiątkowymi pięknymi szkłami, rycinami, albumami.
Przy tej okazji dotykamy również szerokiej sfery mieszczańskiej kultury. Mieszczaństwo odkrywało swój region - zbierano pamiątki, minerały, rośliny, tworzono zielniki. To wpływało na urządzenie wnętrz – potrzebne były gabloty, etażerki, witryny na pamiątki z wyjazdów do uzdrowisk, albumy rodzinne, porcelana, kolorowe szkło, kolekcje bibelotów. Otaczano się pięknymi przedmiotami.
Anna Kozak: Lubiane było zwłaszcza szkło: barwione na rubinowo, kobaltowe, uranowe - żółte i zielone, czarne z elementami złota. Wytwarzano też szkło mleczne, bezbarwnej o pięknej formie.
PAP: Czy jest na wystawie mebelek - tajemnica, taki pełen skrytek, ukrytych schowków, szuflad o podwójnym dnie, takie biedermeierowskie cacko?
Anna Kozak: Typowe są tu sekretery z ogromną liczbą szufladek, ale na naszej wystawie pokazujemy mebelek wyjątkowy - fortepianik podróżny, w którym są przegródki na nici, tasiemki, lusterko, przybory toaletowe. No i można na nim grać. Biedermeier lubował się w takich mebelkach – były to wszelkiego rodzaju szkatułki do malowania, haftowania, np. słynne niciaki. Były to meble wytworne, wykonane kunsztownie, z fantazją.
PAP: Za co lubią panie biedermeier?
Agnieszka Rosales Rodriguez i Anna Kozak: Jest to atrakcyjna epoka w wielu obszarach życia i sztuki. Odznacza się wielką kulturą sztuki użytkowej. Można ją lubić za estetykę otoczenia, dostosowanie urządzenia wnętrza do zainteresowań, za umiejętność kształtowania harmonijnego, intymnego, zacisznego domu, co po niemiecku określa się gemuetlich. Dziś nazwalibyśmy to przyjaznym wnętrzem.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
Wystawa "Biedermeier" w Muzeum Narodowym w Warszawie będzie dostępna dla publiczności od 5 października 2017 r. do 7 stycznia 2018 r.
abe/ pat/