Zdjęcia klasyków węgierskiej fotografii - Brassaia, Andre Kertesza, Roberta Capy, Laszlo Moholy-Nagyia oraz współczesnych twórców pokazano na wystawie obejmującej przeszło 350 prac ponad stu autorów. Ekspozycja dostępna dla publiczności będzie od 13 czerwca.
Wystawa jest jednym z elementów Roku Kultury Węgierskiej w Polsce. "Mam nadzieję, że to, co wybrało Muzeum Narodowe jest najlepszą propozycją, ponieważ fotografia jest tą dziedziną sztuki i formą wypowiedzi artystycznej, które zapewniły wielu artystom węgierskim światową sławę i pozycję w czołówce światowej sztuki" - powiedziała podczas środowej konferencji Agnieszka Morawińska, dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie. Przypomniała również powiedzenie Roberta Capy: „aby być fotografem i artystą nie wystarczy być utalentowanym, trzeba jeszcze być Węgrem".
W kanonie fotografii światowej dzieła artystów węgierskich zajmują wyjątkowe miejsce. "Bez ich uwzględnienia nie sposób napisać dwudziestowiecznego rozdziału tej historii. I nie chodzi tylko o liczną reprezentację utalentowanej grupy węgierskich twórców – to Węgrzy wyznaczali kierunek rozwoju fotografii - mówiła kurator wystawy Gabriella Csizek. - Ideą obecnej ekspozycji jest zaprezentowanie narodzin, rozwoju i współczesnej postaci fotografii węgierskiej" - dodała.
Wystawa prezentuje przeszło 350 prac ponad 100 fotografików, wśród nich prace Brassaia (Gyuli Halasza), Andre Kertesza (Andora Kertesza), Roberta Capy (Endre Erno Friedmanna), Martina Munkacsiego (Martona Munkacsiego), Laszlo Moholy-Nagyia, Evy Besnyo, Lucien’a Herve (Laszlo Elkana), Gyorgyiego Kepesa.
Plakatem reklamującym wystawę "Tak widzą" jest najsłynniejsze zdjęcie Roberta Capy "Śmierć hiszpańskiego republikanina, Fort pod Kordoba, Hiszpania, początek września 1936". Obraz umierającego bojownika, któremu wypada z ręki karabin, opublikowane we francuskim magazynie "Vu" od razu zyskało światowy rozgłos. Ta dramatyczna scena z pola walki przyniosła Capie sławę największego fotografa wojennego i uznanie za odwagę udokumentowania wydarzeń z pierwszej linii frontu.
Na wystawie znajduje się też słynny cykl fotografii Capy z czasów II wojny światowej, gdy jako fotograf wojenny podążał za ofensywą aliantów i utrwalił lądowanie amerykańskich oddziałów w Normandii podczas D-Day. Te wstrząsające fotografie, m.in. twarz amerykańskiego żołnierza dopływającego wpław pełnym ekwipunku do brzegu, zapisały się w nie tylko historii fotografii, ale i w ikonografii II wojny światowej.
Podobnie zapisało się w historii zdjęcie Capy przedstawiające ocalały kościół rzymsko-katolicki pośród gruzów zrównanego z ziemią warszawskiego getta czy zdjęcie dwóch żydowskich chłopców, którzy uczestniczą w po raz pierwszy od 1938 r. obchodzonym w berlińskiej synagodze 7 września 1945 r. święcie Rosz Haszana.
Plakatem reklamującym wystawę "Tak widzą" jest najsłynniejsze zdjęcie Roberta Capy "Śmierć hiszpańskiego republikanina, Fort pod Kordoba, Hiszpania, początek września 1936". Obraz umierającego bojownika, któremu wypada z ręki karabin, opublikowane we francuskim magazynie "Vu" od razu zyskało światowy rozgłos. Ta dramatyczna scena z pola walki przyniosła Capie sławę największego fotografa wojennego i uznanie za odwagę udokumentowania wydarzeń z pierwszej linii frontu.
Vis a vis ściany, na której eksponowane są zdjęcia Capy, znajdują się prace kolejnego słynnego twórcy Andre Kertesza. Był urzędnikiem, w dziedzinie fotografii samoukiem, a jego fotografie należą do najcenniejszych eksponatów w wielu najlepszych muzeach na świecie lub w prywatnych kolekcjach.
W Warszawie - jak powiedziała PAP kurator Gabriella Csizek - pokazywane są zdjęcia z wioski Szigetbecse na dunajskiej wyspie Czepel. Kertesz urodził się w Budapeszcie, ale po śmierci ojca rodzina przeprowadziła się do majątku wuja właśnie Szigetbecse.
"Spokojne życie wsi nadały kształt jego osobowości i późniejszej karierze - mówiła kuratorka. Czarno-biała fotografia kobiety idącej pod górę z dwoma wiadrami wody na koromysłach urzeka urodą i nastrojem. Podobnie wzruszające jest zdjęcie pt. "Cyrk", na którym cyrku nie widać, tylko kobietę i mężczyznę, którzy usiłują zajrzeć przez szparę do wnętrza cyrkowego namiotu.
Wystawa jest autorskim projektem Gabrielli Csizek, której intencją było - jak zaznaczyła podczas konferencji - ukazanie od mistrzowskich portretów studyjnych, przez zdjęcia architektury modernistycznej i konceptualne prace neoawangardy, aż po współczesne eksperymenty wizualne – pełną i bogatą panoramę fotografii węgierskiej w środkowoeuropejskim kontekście historycznym i kulturalnym.
W kreowaniu światowej pozycji węgierskiej ważną rolę odegrali mistrzowie, których wydarzenia polityczne na Węgrzech skłoniły do emigracji, najczęściej do Berlina bądź Paryża – ówczesnych stolic światowej sztuki. Polityka III Rzeszy zmusiła następnie węgierskich artystów do opuszczenia Europy – do Stanów Zjednoczonych wyjechali: Munkacsi (w 1934), Kertesz (w 1936), Moholy-Nagy i Kepes (w 1937) oraz Capa (w 1939). W Paryżu pozostał Brassai.
W pierwszym trzydziestoleciu XX wieku na Węgrzech działało wielu utalentowanych fotografów, m.in. Imre Kinszki, Kata Kalman, József Pecsi – mistrz portretu i aktu, a także Erno Vadas nagrodzony przez Royal Photographic Society. Ich zdjęcia, prezentowane w MNW, stanowią cenne uzupełnienie klasycznych dzieł węgierskich mistrzów fotografii. Artystów neoawangardy i nowej fali z drugiej połowy XX wieku oraz czasu po upadku komunizmu i wieku XXI reprezentują: Gyula Holics, Tibor Hajas, Laszlo Haris, Peter Korniss, Imre Benko, Andras Bankuti, Lilla Szasz, Krisztina Erdei, Viola Fatyol.
Partnerami wystawy są m.in. Instytut im. Balassiego – Węgierski Instytut Kultury w Warszawie, Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Handlu Węgier Rok Kultury Węgierskiej w Polsce, a finansowego wsparcia udzieliło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Wystawa „Tak widzą. Panorama fotografii węgierskiej” będzie czynna w warszawskim Muzeum Narodowym do 10 września 2017. (PAP)
abe/ agz/