Rozpoczęta w środę w Londynie retrospektywa malarki Georgii O'Keefe (1887-1986) to rzadka okazja, by obejrzeć w Europie obrazy tej amerykańskiej pionierki sztuki XX wieku.
O’Keeffe najbardziej znana jest z płócien ukazujących kwiaty w powiększeniu, zwierzęce czaszki i pustynne pejzaże. Malując pojedynczy, powiększony kwiat, wypełniała nim zazwyczaj całą przestrzeń.
"Georgia O'Keefe" to największa wystawa jej prac poza Stanami Zjednoczonymi, gdzie zadebiutowała równo sto lat temu w nowojorskiej galerii 291 znanego fotografa, marszanda, a w osiem lat później jej męża - Alfreda Stieglitza.
Zdaniem dyrektora Muzeum Georgii O'Keeffe w Santa Fe, Cody'ego Hartleya, wystawa w Tate, która następnie pojedzie do Wiednia, to "najważniejsza wystawa tej malarki w ciągu całego pokolenia", pokazująca jej najistotniejsze dzieła i pełne spektrum twórczości.
W salach Tate zgromadzono 115 obrazów i przygotowawczych szkiców pochodzących aż z 60 różnych zbiorów czy też pojedynczych źródeł.
Na wystawie znalazł się m.in. słynny "Biały kwiat I" z 1932 roku ukazujący kielich bielunia dziędzierzawy (datury), rośliny otoczonej złą sławą ze względu na jej trujące i narkotyczne właściwości. Kiedy W listopadzie 2014 roku sprzedano go na aukcji w Nowym Jorku za 44,4 mln dolarów, trzykrotnie przebił swoją cenę szacunkową. Swego czasu przez sześć lat zdobił - na życzenie ówczesnej pierwszej damy - ścianę gabinetu George'a W. Busha w Białym Domu.
Malarstwo O'Keeffe graniczące z abstrakcją interpretowano jako wyraz kobiecego erotyzmu, co lansowały zwłaszcza w latach 70. feministki. Ale jej obrazy często rzeczywiście niosą swoją formą skojarzenia z kobiecymi genitaliami.
"Kiedy ludzie odczytują erotyczną symbolikę w moich obrazach, mówią o swoich własnych sprawach" - powiedziała kiedyś, wyjaśniając, że maluje szczegółowo wnętrza kwiatów, które w rzeczywistości są tak maleńkie, że "nikt ich normalnie nie widzi". A kiedy Peggy Guggenheim zaprosiła ją do udziału w wystawie obrazów malarek, odmówiła, zdecydowanie odcinając się od feminizmu. Ale to Stieglitz pierwszy odczytał kwiaty Georgii w kategoriach freudowskich i uznał jej prace za "esencję kobiecości". Ona sama nie cierpiała etykietek.
Kuratorka Tanya Barson ma nadzieję, że retrospektywa przyczyni się do zmiany spojrzenia i porzucenia przestarzałej, niemal stuletniej kliszy, zwłaszcza, że kwiaty to tylko część twórczości O'Keeffe, która od abstrakcji ewoluowała w stronę fotorealizmu, aby podkreślić cudowność przyrody samej w sobie.
Organizatorzy starali się ukazać m.in. jej zainteresowanie synestezją - zjawiskiem równoczesnego odbierania wrażeń i jakości charakterystycznych dla któregoś ze zmysłów innym zmysłem, jak dzieje się np. kiedy mówimy o dźwięcznej czerwieni czy chłodnym błękicie.
Pokazano płótna z nowojorskimi drapaczami chmur, m.in. nokturn "Nowojorska ulica z księżycem" z 1925 roku. Część miejskich pejzaży powstała z inspiracji zdjęciami Stieglitza, w czasie gdy mieszkali oboje na Manhattanie.
W latach 30. O'Keeffe, urodzona na farmie w Wisconsin w irlandzko-węgierskiej rodzinie, przeniosła się do Nowego Meksyku.
Podobnie jak wielu awangardowych artystów, m.in. Kandinsky, Mondrian, Malewicz, Szwedka Hilma af Klint czy Rosjanin Mikołaj Roerich, O’Keeffe wiele wyniosła ze źródeł teozoficznych, starając się wyrazić w sztuce swoje doświadczenia wewnętrzne.
"Pejzaż Czarnej Mesy w Nowym Meksyku" i "Czerwone i żółte urwiska" z 1940 roku są świadectwem głębokiego zanurzenia się w krajobraz południowo-zachodnich Stanów. W samym sercu wystawy są ciemne oleje ukazujące "The Black Place" (Czarne miejsce), jak O'Keeffe nazwała pustynne góry około 150 mil od Ghost Ranch, gdzie w 1940 roku kupiła dom i kilka akrów ziemi. Widziane z dużej odległości wzgórza stanowiły inspirację dla obrazów olejnych, pasteli i ołówkowych szkiców. W 1944 roku, w którym powstał "Black Place II", jej asystentka Maria Chabot tak opisała ten widok: "czarne wzgórza - czarne, szare i srebrne z okalającymi je strumieniami białego piasku - przebiegające przez nie różowe i białe warstwy. Spływają w dół, jedna poniżej drugiej. Niesamowita cisza!".
Wpływ modernistycznej fotografii na dzieło O'Keeffe jest wyraźny. Pejzaże noszą ślady fascynacji zdjęciami ludzkiego ciała autorstwa Stieglitza do tego stopnia, że powojenny amerykański krytyk Clement Greenberg zarzucał jej, że "robi niewiele więcej niż podkolorowaną fotografię". Jednak, jak sama tłumaczyła już w 1922 roku, "obiekt będący dziełem sztuki musi być jednością ekspresji tak kompletną, że medium staje się nieważne". Może to dlatego w jej obrazach dominuje abstrakcyjna dekoracyjność. I dlatego też zdaniem niektórych jej obrazy lepiej wypadają na reprodukcjach niż w rzeczywistości.
Monika Klimowska (PAP)
klm/ ro/