W dwa lata od tragicznego "czarnego czwartku" na kijowskim Majdanie, gdy służby bezpieczeństwa otworzyły ogień do demonstrantów, w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie prezentowane są wystawy: fotografii Jakuba Szymczuka i obrazów ukraińskich artystów Wołodymyra Kostyrki i Jewhena Rawskiego.
Prace Kostyrki i Rawskiego pochodzą z ostatnich pięciu lat, choć większość z nich powstała w latach 2010–2013.
"Z jednej strony pokazujemy stan ukraińskiego społeczeństwa, które ciągle oczekuje zmian na lepsze, z drugiej bardzo ciekawe malarstwo" – mówiła dziennikarzom kurator wystawy dr Żanna Komar.
Jak podkreśliła znaczące jest to, że obaj artyści wcześniej bardzo aktywni, od wydarzeń na Majdanie tworzą mniej. Gdy zaczęły się protesty, wyszli z pracowni na ulice, a zamiast obrazów malowali kamuflaże na samochodach osobowych.
"To było takie przeżycie, że nie potrafiłem wtedy nic malować" - mówił PAP Jewhen Rawski.
Wystawa nosi tytuł "Ukraina. Czekając na bohatera. Kostyrko, Rawski". Można na niej zobaczyć m.in. "Śmierć Hektora" Rawskiego (2012) i "Ładne samochody, ładnie się palą" Kostyrki (2013). Obie prace powstały zanim w Kijowie rozpoczęły się protesty, ale przedstawiają sceny, które cały świat za pośrednictwem mediów widział potem na Majdanie: ludzi wleczonych po ziemi za nogi czy płonące samochody.
W niektórych obrazach artystów widać nawiązania do twórczości dawnych mistrzów malarstwa europejskiego, na innych pojawiają się napisy – to fonetyczny zapis języka ukraińskiego w alfabecie łacińskim, co wyraża prozachodnią orientację Kostyrki i Rawskiego.
Druga z wystaw "Majdan w obiektywie Jakuba Szymczuka" przypomina najbardziej dramatyczne chwile z lutego 2014 r. w Kijowie i tragedię osób, które uczestniczyły w proteście. Szymczuk pojechał na Ukrainę jako fotoreporter "Gościa Niedzielnego". Jedno z wykonanych wówczas zdjęć, przedstawiające zabitego przez snajpera Anatlija Żałowagę i rozpaczającego Olega Packana, który bezskutecznie próbował mu pomóc, zdobyło tytuł Zdjęcia Roku 2014 i Zdjęcia Dekady w konkursie Grand Press Photo.
Szymczuk był w miejscach najbardziej niebezpiecznych m.in. na ul. Instytuckiej w pobliżu wysuniętej ósmej barykady, gdzie było najwięcej ofiar. "Pobyt na Majdanie był dla mnie doświadczeniem bardzo osobistym. Nie jestem fotoreporterem wojennym, a przez krótki czas dane mi było fotografować w takich warunkach, pod ostrzałem snajperskim. Do tej pory nie odpowiedziałem sobie do końca na pytanie: co zostało we mnie. Podchodzę do tego z pokorą" – mówił PAP Szymczuk.
"Na Majdanie panował wówczas nastrój podniosły, a jednocześnie było poczucie, że walka jest koniecznością, ale bez optymizmu. Tuż po +Czarnym Czwartku+ demonstrujący mówili, że to się nie skończyło. Inne jest wyobrażenie tego, jak zachowują się ludzie po rewolucji, inaczej wyglądało to w rzeczywistości. Oni byli w pełni świadomi, że to dopiero początek, który może nie mieć dobrych konsekwencji" - wspominał fotoreporter.
Wystawa została przygotowana we współpracy z "Gościem Niedzielnym".
Obie ekspozycje można oglądać do 3 kwietnia.(PAP)
wos/agz/