120 lat temu, 4 marca 1900 r., urodził się Jan Zachwatowicz, architekt, historyk sztuki i konserwator zabytków, autor planów rekonstrukcji Zamku Królewskiego, Starego Miasta i bazyliki św. Jana Chrzciciela w Warszawie, zniszczonych przez Niemców po Powstaniu Warszawskim.
"To jeden z największych bohaterów tego bohaterskiego miasta Warszawy" - powiedział Jan Nowak Jeziorański w filmie dokumentalnym Antoniego Krauzego "Jan Zachwatowicz" (TVP 2000). "Nie tylko był historykiem sztuki, który tę sztukę przywracał do życia ale był - w całym tego słowa znaczeniu - żołnierzem. Bo nie było innej tak brawurowej akcji jak wydobycie z tej jaskini lwa jakim była siedziba gestapo - postrach dla każdego człowieka który żył wtedy pod okupacją w Warszawie… Wydobyć stamtąd dokumentację bez której w ogóle przywrócenie starych zabytków nie byłoby możliwe… Pomysł ten, żeby to zrobić, był aktem brawury żołnierza - podkreślił legendarny Kurier z Warszawy.
Urodził się w Gatczynie koło Sankt Petersburga. "Mój ojciec wyjechał do Petersburga pod koniec XIX wieku do pracy na kolei i tam zaczęło się moje życie" - opowiadał Jan Zachwatowicz w nagraniu zrealizowanym przez Komisję Historyczną Politechniki Warszawskiej w latach 70.
"Skończyłem gimnazjum w 1918 roku, już po rewolucji. Pracowałem w porcie, nauczyłem się co to maksymalny wysiłek fizyczny. Pracowałem jako kreślarz i jako rysownik. Chciałem iść do Akademii Sztuk Pięknych, a ojciec chciał żebym studiował w Instytucie Inżynierów Komunikacji" - wspominał.
W drodze kompromisu podjął studia w Instytucie Inżynierów Cywilnych, który "łączył w sobie i techniczne przygotowanie i architektoniczno-artystyczne" - wyjaśnił Zachwatowicz.
Warunki były niełatwe, miał odmrożone ręce, bo sale były nieogrzewane. Niedogodności te rekompensował jednak bardzo wysoki poziom zespołu profesorskiego. "Chodziłem też na wykłady do Instytutu Sztuki. Interesowałem się już zabytkami, i nawet byłem członkiem towarzystwa starego Petersburga" - opowiadał.
Bywał na wieczorach poezji, gdzie miał okazję na żywo słuchać Aleksandra Błoka i Annę Achmatową. Uczęszczał również na wykłady profesora Tadeusza Zielińskiego, wybitnego filologa i historyka kultury.
"Pamiętam, że chodziłem po ulicach głodny jak pies" - wspominał. "A te wszystkie zebrania pozwalały zapomnieć o tym, że człowiek nie je, nie jadł i nie ma nic do jedzenia w domu" - wyjaśnił. "Zresztą mam pewien ślad z tamtych czasów głodnych i chłodnych - zwężenie żołądka. Co jest bardzo pożyteczne, bo ja bardzo mało jem" - dodał.
Powściągliwość ta okazała się "pożyteczna" w latach 50., pozwalając mu na pewną niezależność od stalinowskiej rzeczywistości.
"Mieszkał w służbowym mieszkaniu politechniki, nie miał samochodu, nie miał żadnych apanaży, które tym ludziom - że tak powiem: na oczach publicznych przysługiwały" - mówił o swoim teściu Andrzej Wajda w filmie Antoniego Krauzego. "A jeżeli nie miał tego wszystkiego, miał coś w zamian. A co miał w zamian? W zamian miał to, że, że mógł powiedzieć prawdę, powiedzieć to co myśli. To też było coś warte" - wyjaśnił reżyser. "Może w ogóle to było więcej warte" - zastanawiał się Wajda.
W 1924 r. Zachwatowicz przyjechał do Warszawy - kontynuował naukę na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Pracował z prof. Oskarem Sosnowskim - założycielem Zakładu Architektury Polskiej. W 1936 r. obronił pracę doktorską poświęconą Twierdzy Zamość. Na zlecenie prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, zrekonstruował i odsłonił mury obronne Starego Miasta.
"Byłem wszystkim, inwestorem, kierownikiem robót, majstrem, pokazywałem każdemu robotnikowi jak należy układać łuk gotycki" - opowiadał o swej pracy na Starówce Zachwatowicz. "Byłem zżyty i z robotnikami i ludnością staromiejską" - opowiadał. "Co gorsza, jak szedłem z kimś, komu chciałem pokazać te mury, to kłaniały mi się prostytutki tamtejsze" - wspominał z uśmiechem architekt.
Przed 1939 r. zrobił na zamówienie władz wojskowych projekt budynku koszarowego. Ze względu na tajemnicę wojskową nie miał pojęcia, że obiekt ten powstanie na terenie Polskiej Składnicy Wojskowej na Westerplatte - po wojnie jako Generalny Konserwator Zabytków obejmie opieką to Miejsce Pamięci.
Po agresji Niemiec na Polskę, walczył jako żołnierz. Po rozbiciu oddziału wrócił do Warszawy, gdzie po śmierci prof. Sosnowskiego - który zmarł z ran odniesionych podczas bombardowania Warszawy - objął kierownictwo Zakładu. 26 września 1939 r. został odznaczony Krzyżem Walecznych.
Na początku okupacji wykradł z siedziby gestapo w al. Szucha zbiory Centralnego Biura Inwentaryzacji Zabytków. Prowadził tajne wykłady na Wydziale Architektury PW, działał w Delegaturze Rządu na Uchodźstwie na Kraj, współpracował m.in. ze Stanisławem Lorentzem, pisał pracę habilitacyjną. Brał udział w tzw. akcji pruszkowskiej - wywiezieniu dzieł sztuki ze zniszczonej po Powstaniu Warszawy.
Po wojnie został Generalnym Konserwatorem Zabytków. W 1946 r. otrzymał tytuł profesora Politechniki Warszawskiej.
Inżynier architekt Kazimierz Piechotka wspominał w filmie Krauzego, że kiedy trafił do Biura Odbudowy Stolicy usłyszał od Zachwatowicza: "można iść do lasu, można się bawić dalej w konspirację, można się zająć odbudową. Bez względu na to dla kogo się odbudowuje, odbudowuje się dla Polski - nie dla komunistów".
"Znaczenie zabytków przeszłości dla narodu z drastyczną jaskrawością uwypukliły doświadczenia lat ostatnich, kiedy Niemcy pragnąc zniszczyć nas jako naród, burzyli pomniki naszej przeszłości. Bo naród i pomniki jego kultury to jedno" - napisał Zachwatowicz w Biuletynie Historii Sztuki i Kultury (1946).
"Nie mogąc zgodzić się na wydarcie nam pomników kultury, będziemy je rekonstruowali, będziemy je odbudowywali od fundamentów, aby przekazać pokoleniom, jeżeli nie autentyczną to przynajmniej dokładną formę tych pomników, żywą w naszej pamięci i dostępną w materiałach" - argumentował. "Za wszelką cenę trzeba było ratować przed ostateczną zagładą resztki dorobku kulturalnego, aby zaś te resztki miały jakiś sens i choć w pewnym stopniu mogły spełniać tę rolę, jaką wyznaczamy zabytkom w życiu narodu i w kształtowaniu jego kultury, należało dać im formę zbliżoną do ich formy właściwej. Oczywiście jest to w wysublimowanej nauce konserwatorskiej cofnięciem się o wiele dziesiątków lat, lecz na naszym gruncie jest jedynym sposobem postępowania" - wyjaśniał Zachwatowicz.
"Ponieważ miasto miało być zniszczone z całą premedytacją, to ojciec uważał, że z całą premedytacją powinno zostać odbudowane" - powiedziała Krystyna Zachwatowicz-Wajda w filmie Krauzego.
"Kataklizm ostatniej wojny postawił sprawę jeszcze ostrzej. Z premedytacją wydarto całe stronice naszej historii, pisane kamiennymi zgłoskami architektury. Poczucie odpowiedzialności wobec przyszłych pokoleń domaga się odbudowy tego co nam zniszczono, odbudowy pełnej, świadomej tragizmu popełnianego fałszu historycznego" - przekonywał profesor Jan Zachwatowicz w 1946 r. - chyba również w pewnej mierze sam siebie.
"Mówił, że zniszczonych zabytków nie można odbudowywać, bo w ten sposób powstają jedynie makiety - można by na dobrą sprawę robić je z tektury" - powiedział PAP pisarz Waldemar Łysiak, który był studentem i asystentem Zachwatowicza na wydziale architektury Politechniki Warszawskiej. Zachwatowicz był także jednym z promotorów pracy dyplomowej Łysiaka na Uniwersytecie Rzymskim (drugim był prof. Angels d'Ossat).
"Pamiętasz Janie jak po twoim przemówieniu, w którym zafascynowałeś nas wspaniałą wizją odbudowy Starego Miasta, podszedłeś do mnie i powiedziałeś: +Ja odbuduję, lecz nigdy tam nie będę chodził+" - przypomniała wypowiedź filozofa, prof. Władysława Tatarkiewicza Helena Kowalik w artykule "Pójdę na Stare Miasto…" (Przegląd, 2002).
"Miałem z nim jedno spięcie" - wspominał Łysiak. "Kiedy Gierek, mamiąc społeczeństwo, zdecydował o odbudowie Zamku Królewskiego w Warszawie. a profesor Zachwatowicz się tego podjął, wygarnąłem mu: +panie profesorze, uczył nas pan, że nie można odbudowywać zabytków, bo to będą makiety, a teraz sam pan się pan bierze za makietę?!+… Zapadła chwila milczenia, po czym on siedząc za biurkiem spojrzał na mnie - stojącego - tak, iż wyraźnie poczułem, że patrzy na mnie z góry. I nie podnosząc głosu powiedział: +Panie doktorze, pan nic nie rozumie…+ - opowiadał. "To było bardziej dotkliwe niż kopniak za drzwi. Dziś, wspominam to z rozrzewnieniem i oczywiście wiem, że to on miał rację" - podsumował Łysiak, który - jak podkreślił - od dawna nie udziela żadnych wywiadów, nawet na temat ukochanego Napoleona. Ale dla PAP zrobił wyjątek, ze względu na atencję, jaką darzy Profesora.
"Od marca 1945 przyłączył się z najgłębszym przekonaniem i cechującym go spokojnym entuzjazmem do inicjatywy odbudowy podjętej przez Stanisława Lorentza" - wspominał Aleksander Gieysztor w rozmowie z Magdaleną Bajer w "Tygodniku Powszechnym" (1983).
"Z doświadczeń tamtych lat (1945–1953) wyrosły prognozy i założenia konserwacji zabytków z wprowadzonym przez Niego pojęciem ADAPTACJI jako jednym z założeń" - powiedział w tej samej rozmowie prof. Piotr Biegański. "Stare Miasto w Gdańsku np. odbudowywano wiedząc z góry, że będzie to dzielnica mieszkaniowa. Podobnie w Warszawie, wprowadziliśmy na Stare Miasto pocztę, żłobek, przedszkole, więcej sklepów. Tak radykalna odbudowa sprzeciwiała się zasadom konserwacji zabytków obowiązującym w świecie, których fundamentem, wówczas niepodważalnym, był puryzm wobec autentyku. Stosowaliśmy więc rygory współczesnej urbanistyki wobec zespołów historycznych" - wyjaśnił Biegański.
Był autorem planów rekonstrukcji m.in. Starego Miasta i bazyliki św. Jana Chrzciciela i Zamku Królewskiego w Warszawie.
Prof. Andrzej Tomaszewski, architekt, urbanista, historyk architektury i mediewista, przypomniał w filmie Krauzego, że władze stalinowskie nie chciały odbudowywać strony Barssa - był plan, by Rynek Staromiejski pozostał otwarty na Wisłę, niczym amfiteatr. Józef Sigalin miał przekonać do tej koncepcji Bolesława Bieruta.
Kiedy do Zachwatowicza dotarła wieść, że Bierut ma wizytować rynek, wspólnie z prof. Piotrem Biegańskim pośpiesznie zorganizowali brygadę by w ciągu jednego dnia i nocy postawić całą ścianę rynku strony Barssa - wysoką na cztery metry z portalami i oknami. Gdy Bierut to zobaczył miał rzec: "No tak towarzysze, nie będziemy jednak burzyć tego co klasa robotnicza zbudowała".
"Do ojca zadzwonił Sigalin i powiedział, że mury starego miasta mają być rozebrane" - opowiadała Krystyna Zachwatowicz-Wajda. "Ojciec powiedział: +chcecie zburzyć mury?… Bardzo dobrze, fantastycznie… Odsłonią się wszystkie kościoły starego miasta kościół św. Marcina, św. Jacka, będzie fantastycznie, świetnie+. (…) +To może zieleń w tym miejscu posadzić?+. Ojciec odpowiedział: +zieleń?… Oczywiście, Mussolini w Rzymie zamiast murów też posadził żywopłoty+" - relacjonowała przepychanki profesora z komunistycznymi decydentami.
Zachwatowicz-Wajda przypomniała, że istniała już wówczas gotowa makieta - zachowały się jej zdjęcia - na której zamiast Zamku Królewskiego stał socrealistyczny wieżowiec - drugi podobny górował na miejscu zamku Ujazdowskiego. Gdyby doszło do realizacji panorama Warszawy od strony praskiej byłaby zdominowana przez trzy socrealistyczne wieżowce - z Pałacem Kultury i Nauki w środku.
Nie udało się wówczas Profesorowi uratować ocalałych murów warszawskiego Zamku Ujazdowskiego, wobec którego miało zakusy ludowe wojsko. Kiedy w 1954 roku zaczęto je rozbierać zaalarmował ówczesnego ministra kultury Włodzimierza Sokorskiego - ten umył ręce, podobnie zachował się minister budownictwa Roman Piotrowski. Dotarł do premiera Józefa Cyrankiewicza, który oznajmił mu, że nie może pomóc. "W jakim państwie ja jestem, żeby mnie premier mówił, że nic nie może zrobić!" - wybuchnął Zachwatowicz. Zaskoczony Cyrankiewicz obiecał wstrzymanie rozbiórki.
Profesor wyjechał do Hagi na konferencję międzyrządową w sprawie ochrony dóbr kulturalnych w razie konfliktu zbrojnego. "Jak wróciłem po miesiącu, to z zamku nie było śladu" - wspominał Zachwatowicz.
Niejako w zamian powstał "ślad Profesora", na który można się dziś natknąć w wielu miejscach na świecie. W uchwalonej wówczas Konwencji Haskiej określono symbol Błękitnej Tarczy (Blue Shield) służący do oznakowania obiektów kultury, w celu zapewnienia im ochrony w razie konfliktu zbrojnego. Autorem tego emblematu jest profesor Jan Zachwatowicz.
W 1964 r. współredagował Kartę Wenecką, czyli Międzynarodową Kartę Konserwacji i Restauracji Zabytków.
Już na emeryturze, na którą został przeniesiony w 1970 r., pokierował odbudową Zamku Królewskiego. "Była to praca całkowicie społeczna ze strony profesora, a była pracą niezwykle wyczerpującą i trudną" - mówił w filmie Krauzego prof. Andrzej Rottermund. Dodał, że podczas cotygodniowych wielogodzinnych narad "każdy rysunek musiał być zaakceptowany i podpisany przez profesora".
"Profesor okazał się niezwykłym znawcą rzemiosła artystycznego i równocześnie znawcą technologii tego rzemiosła. Znał się na wykonywaniu sztukaterii, pozłoceń, szlifowaniu kryształów w żyrandolach zabytkowych. Dla rzemieślników był rzeczywistym autorytetem" - wspominał Rottermund.
Mimo obfitości nieprzeciętnych dokonań, nigdy nie spoczął na laurach. "Moim niezrealizowanym marzeniem było przeprowadzenie pełnych, metodycznych badań jednego zabytku i opublikowanie ich we wzorcowej monografii. Nie było mi to dane. Moje życie potoczyło się tak, że pod presją okoliczności musiałem wybierać nie to, co najbardziej chciałbym robić, lecz to, co było najważniejsze i najbardziej potrzebne" - wyznał, nieskory na co dzień do zwierzeń, profesor Jan Zachwatowicz.
"Można porównać odbudowę Starówki do dzieł Bacha" - mówił w filmie Krauzego prof. Andrzej Gruszecki, Generalny Konserwator Zabytków w latach 1983-87. "To jest tak cudowne. Tam nie ma stereotypu, to jest wielka miłość, to jest wielki entuzjazm, to jest wielka radość, ale to jest wielka radość całego narodu. To nie są slogany, to jest prawda…" - podsumował dzieło Zachwatowicza.
Profesor Jan Zachwatowicz zmarł 18 sierpnia 1983 roku. "Jeden z największych bohaterów bohaterskiego miasta Warszawy" do dziś nie ma w stolicy swego placu czy ulicy. W wrześniu 2011 r. "Międzymurzem Jana Zachwatowicza" nazwano skwerek wzdłuż murów obronnych Starówki, ciągnący się od Barbakanu do ul. Piekarskiej. Od Piekarskiej do pl. Zamkowego przebiega "Międzymurze Piotra Biegańskiego".
7 marca o godzinie 16. w stołecznym Domu Spotkań z Historią odbędzie się spotkanie inaugurujące program upamiętnienia 75. rocznicy odbudowy, poświęcone postaci profesora Jana Zachwatowicza. (PAP)
autor: Paweł Tomczyk
pat/ wj/