19 listopada ma zapaść wyrok ws. apelacji w procesie skazanych na kary po dwa lata bezwzględnego więzienia byłych generałów SB Władysława C. i Józefa S. Obaj w zeszłym roku zostali nieprawomocnie uznani za winnych bezprawnych powołań opozycjonistów do wojska w stanie wojennym.
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie odbyła się blisko trzygodzinna rozprawa w tej sprawie. Ogłoszenie orzeczenia - ze względu na skomplikowanie sprawy - odroczono o dwa tygodnie i wyznaczono na 19 listopada na godz. 13.
Apelacje od wyroku I instancji złożyli zarówno prokuratura IPN, oskarżyciele posiłkowi, jak i obrona obydwu skazanych - obecnie prawie 95-letniego C. i niemal 86-letniego S.
Apelacje obrony dotyczą m.in. kwestii przedawnienia oraz wymiaru kar. Z kolei prokuratura IPN wniosła apelację w zakresie opisu czynu przypisanego oskarżonym. Chodzi m.in. o to, czy oskarżeni działali wspólnie i w porozumieniu ze sobą - sąd I instancji nie zakwalifikował w ten sposób działań oskarżonych, a chce tego IPN. O to samo w apelacji wnioskują oskarżyciele posiłkowi. Apelacje oskarżenia nie dotyczą wymierzonych oskarżonym kar.
"Chcemy ostatecznego wyroku, aby można było odróżnić, kto był katem, a kto ofiarą" - mówił we wtorek przed sądem przedstawiciel oskarżycieli Andrzej Adamczyk za Stowarzyszenia "Chełminiacy 1982" skupiającego powołanych do wojska opozycjonistów. Dodał, że jest to "de facto" ostatni z procesów dotyczących działań władz PRL podczas stanu wojennego.
Jak mówił prokurator IPN Robert Kopydłowski, po lekturze uzasadnienia sądu I instancji można odnieść wrażenie, iż oskarżeni działali niezależnie od siebie, co nie jest prawdą. "To nie jest też tak, iż powołania do wojska miały zabezpieczyć porządek publiczny, zmierzały one do zapewnienia spokojnych rządów partii komunistycznej" - zaznaczał.
"Pokrzywdzonych nie powołano też w celu umocnienia obronności, czy ze względu na potrzeby wojska. Czym więc, jak nie prześladowaniem ze względów politycznych, było skierowanie poszkodowanych do wojska" - wywodził prokurator.
Broniąca gen. C. mec. Dagmara Różyk oceniła zaś, iż wyrok I instancji "jest całkowicie niesłuszny", a decyzje dotyczące "ćwiczeń", na które powołano opozycjonistów, podejmowały właściwe organy wojskowe. Jednocześnie - nawet w przypadku uznania winy jej klienta - adwokat wniosła o "rozważenie zasadności wymierzonej C. kary dwóch lat więzienia". "Pobyt w zakładzie karnym dla osoby w tym wieku mógłby się skończyć bardzo źle. Trudno dowodzić, by taka kara miała też wypełnić swoje cele" - przekonywała.
"Gen. S. nie miał wpływu na to, kto personalnie zostanie powołany do wojska oraz w jaki sposób te ćwiczenia wojskowe będą zorganizowane i w jakich warunkach będą się odbywały" - mówił obrońca S. mec. Jarosław Baniuk. Dodał, że oskarżeni funkcjonowali wówczas w ramach ściśle określonej hierarchii ściśle wykonując polecenia, więc - jak zaznaczył - nie wiadomo dlaczego w tej sprawie analogicznie nie oskarżono osób z wojskowych komend uzupełnień, którzy na niższych szczeblach zajmowali się kwestią powołań do wojska.
Rozprawę obserwowała licznie zgromadzona publiczność. Część spośród zgromadzonych osób oklaskiwała słowa prokuratora, zaś po wystąpieniu obrońcy skandowała: "Precz z komuną".
Wyrok w tej sprawie w I instancji przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa zapadł 22 lutego ub.r. Sąd ten uznał m.in., iż zamiarem oskarżonych było naruszenie podstawowych praw człowieka do tworzenia związków zawodowych, przystępowania do związków i prawa do strajku.
Na przełomie 1982-83 opozycjoniści powołani na ćwiczenia wojskowe spędzili trzy zimowe miesiące na poligonie w Chełmnie. Spali w namiotach; dostali stare buty i mundury; zlecano im też różne - najczęściej nieprzydatne - zadania, jak np. kopanie rowów. Według IPN, warunki były tam surowsze od tych, w jakich trzymano internowanych.
Genezy powołań działaczy opozycyjnych do wojska należy upatrywać w sytuacji, jaka zaistniała w miesiącach po 13 grudnia 1981 r. Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego działalność NSZZ Solidarność została zawieszona i internowano czołowych działaczy, ale związek nie został formalnie zdelegalizowany. Jednocześnie struktury związku podjęły działalność w podziemiu. 8 października 1982 r. Sejm PRL uchwalił nową ustawę o związkach zawodowych, która definitywnie rozwiązywała wszystkie związki zawodowe istniejące przed 13 grudnia 1981 r., w tym Solidarność. W odpowiedzi podziemne władze związku zaapelowały o przeprowadzenie 10 listopada 1982 r. ogólnopolskiego strajku.
"Zapowiedź akcji protestacyjnych na 10 listopada władze stanu wojennego potraktowały bardzo poważnie" - pisał w wydanym w 2016 r. zbiorowym opracowaniu poświęconym kwestii powołań do wojska w stanie wojennym pt. "Inteligentna forma internowania" historyk IPN Marcin Dąbrowski.
Z ustaleń historyków wynika, że wówczas - od 5 listopada 1982 r. do 3 lutego 1983 r. - na "trzymiesięczne szkolenie wojskowe w ramach służby czynnej" trafiło około 1450 związkowców Solidarności i opozycjonistów - w tym 304 do "obozu" w Chełmnie.
Prokuratura IPN w tej sprawie podnosiła m.in., że gen. C. w październiku 1982 r. jako szef SB na telekonferencji z udziałem m.in. wojewódzkich komendantów MO wskazywał, że można wcielać opozycjonistów do czynnej służby wojskowej lub powoływać na okresowe ćwiczenia. Z kolei gen. S., wówczas dyrektor Departamentu V MSW - jak wskazywał IPN - 21 października 1982 r. skierował szyfrogram do zastępców komendantów wojewódzkich ds. SB, w którym zapisano m.in., by "wytypować osoby rekrutujące się głównie z dużych zagrożonych zakładów pracy - podejrzanych o: 1) inspirowanie i organizowanie ostatnich strajków i zajść ulicznych, 2) aktywne występowanie przeciwko tworzeniu nowych związków zawodowych, 3) czynną wrogą działalność, np. druk, kolportaż, łącznikowanie, itp. - a nienadających się z różnych powodów do internowania lub zatrzymania".
W marcu 2015 r. - gdy proces ten ruszał przed sądem rejonowym - oskarżony C. nazwał zarzut "absurdalnym" i "pozbawionym podstaw" oraz "wielce krzywdzącym i niesprawiedliwym". Natomiast S. mówił, że idea powołania "kompanii polowych" powstała w wojsku. Podkreślał, że nie znał poglądów ani działalności osób pokrzywdzonych i zaprzeczał zarzutowi, by "jego intencją było prześladowanie tych osób". (PAP)
autor: Marcin Jabłoński
mja/ aj/