Instytut Pamięci Narodowej często nadal kojarzony jest z „teczkami”, czyli aktami. Jednak w jego zasobach znajduje się również wiele innej ciekawej, a niekiedy wręcz bezcennej dokumentacji. I to nie tylko w formie papierowej.
Do cennych zbiorów należą z pewnością również materiały audiowizualne – zarówno nagrania magnetofonowe, jak i filmowe. W tym przypadku kilka lat temu głośne stały się np. nagrania Służby Bezpieczeństwa z Magdalenki, ukazujące kulisy rozmów przedstawicieli władz PRL z częścią opozycji (tzw. konstruktywną opozycją). Jednak tego rodzaju cennych filmów czy nagrań magnetofonowych jest zdecydowanie więcej. Mimo ich niszczenia – szczególnie w latach osiemdziesiątych – w ogólnie dostępnym zasobie IPN znajduje się ponad 1500 filmów, z czego ponad tysiąc jest „dziełem” funkcjonariuszy SB, a ponad dwieście wojskowej bezpieki, czyli Wojskowej Służby Wewnętrznej. W większości to materiały operacyjne i szkoleniowe. Oprócz nich Instytut Pamięci Narodowej dysponuje materiałami audiowizualnymi z postępowań prowadzonych przez peerelowską prokuraturę.
Do tej ostatniej grupy należą m.in. nagrania filmowe, które powstały w trakcie śledztwa w sprawie zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. I trzeba od razu powiedzieć, są one materiałem niezwykłym, poszerzającym naszą wiedzę o tej zbrodni. Przedstawiają nie tylko kulisy zabójstwa warszawskiego kapłana, ale – i to przede wszystkim – samych zabójców, a także funkcjonowania SB. Pozwalają lepiej zrozumieć, jak do tego potwornego mordu mogło dojść. Zachowały się one w aktach sprawy karnej przeciwko funkcjonariuszom Departamentu IV MSW Grzegorzowi Piotrowskiemu, Leszkowi Pękali, Waldemarowi Chmielewskiemu i wicedyrektorowi tej jednostki Adamowi Pietruszce, prowadzonej przed Sądem Okręgowym w Toruniu. Dzięki temu nie zostały zniszczone na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, kiedy w resorcie spraw wewnętrznych zacierano ślady działalności – często przestępczej – Służby Bezpieczeństwa. Składają się na nie wizje lokalne z udziałem Chrostowskiego i Pękali, okazania z udziałem Waldemara Chrostowskiego – kierowcy ks. Popiełuszki, który był naocznym świadkiem jego porwania – oględziny i sekcja zwłok zamordowanego kapłana, konfrontacje funkcjonariuszy MSW (np. Piotrowskiego z Pietruszką), a także eksperymenty śledcze i zeznania. Zeznania zarówno oskarżonych, jak i świadka porwania, dzięki któremu – o czym wielu, szczególnie żądnych sensacji dziennikarzy zapomina – nie mieliśmy do czynienia z kolejną ofiarą „nieznanych sprawców”.
Można wzruszyć ramionami i powiedzieć, że to żadna rewelacja. Proces zabójców był przecież transmitowany przez Polskie Radio, jego obszerne fragmenty pokazywała Telewizja Polska. O zabójstwie pisało wielu historyków i dziennikarzy. A efektem ich pracy jest m.in. publikacja wielu dokumentów, na czele ze stenogramami procesu toruńskiego, czy przesłuchań sprawców mordu. Cóż zatem nowego mogą przynieść taśmy? Okazuje się, że jednak całkiem sporo. Sam bowiem proces zabójców ks. Popiełuszki był starannie wyreżyserowanym spektaklem propagandowym, wymierzonym zarówno w zamordowanego kapłana, jak i szerzej Kościół katolicki. Z kolei w przypadku przesłuchań zabójców – jak wynika z zachowanych stenogramów – również widoczne są ślady sterowanie nimi. Jest ono szczególnie widoczne w sytuacjach, gdy któryś z morderców zaczynał mówić zbyt dużo czy poruszać bardziej drażliwe kwestie. Wówczas „dziwnym trafem” przesłuchujący go zarządzali przerwę, albo na obiad, albo na spacer… Co zaskakujące, ograniczenia te – przynajmniej częściowo, zwłaszcza w przypadku konfrontacji – łamią nagrania filmowe dokonane w trakcie śledztwa. Nie dzieje się tak często, ale dzięki temu możemy np. poznać kulisy tzw. działań nękających prowadzonych przez Służbę Bezpieczeństwa przeciwko warszawskiemu kapłanowi. Działań przestępczych, których ślady SB zacierała w pierwszej kolejności.
W tym przypadku w trakcie konfrontacji „wysypuje się” Grzegorz Piotrowski. Wspomina on o sposobach „dokuczania” warszawskiemu kapłanowi, jak i o niezrealizowanych pomysłach swoich przełożonych, w tym o możliwości „wypadnięcia” ks. Popiełuszki z pociągu. Niemniej interesujące są wizje lokalne, zwłaszcza z udziałem pełniącego w czasie porwania głównie, choć nie jedynie, rolę kierowcy Leszka Pękali, który – co może zaskakiwać – jest w stanie bez problemu odtworzyć nawet takie szczegóły, jak to, w którą leśną ścieżkę sprawcy (po ciemku) wjechali po porwaniu warszawskiego kapłana, gdzie zatrzymał samochód itp.
Jednak nagrania filmowe przynoszą nie tylko nowe szczegóły w sprawie tej okrutnej zbrodni, ale również kilka znaków zapytania, wątpliwości. Czasem zresztą poważnych. Zaskakiwać może np. przebieg eksperymentu śledczego, którego celem było stwierdzenie zapachu Waldemara Chrostowskiego, kierowcy księdza, w samochodzie porywaczy, do którego – jak zeznał – wsiadł po zatrzymaniu pod pretekstem kontroli drogowej prowadzonego przez niego auta. Nie udaje się to dwóm specjalnie przeszkolonym psom tropiącym. To jednak szczegół, choć oczywiście istotny. Największą zagadką jest rozbieżność zeznań Chmielewskiego i Pękali w kwestii wrzucenia ciała ks. Jerzego Popiełuszki do Zalewu Wiślanego z tamy we Włocławku, a dokładniej na temat ich ustawienia w tym momencie, czyli który z nich trzymał nogi, który tułów, a który głowę warszawskiego kapłana. Zaiste zadziwiająca, zaskakująca – szczególnie w kontekście ich spójnych precyzyjnych (zwłaszcza tego pierwszego) zeznań w innych kwestiach. Można jedynie żałować, że nie zostało nagrane w tym przypadku zeznanie Piotrowskiego…
Przede wszystkim jednak filmy powstałe w trakcie śledztwa po zabójstwie ks. Popiełuszki zwierają inny bezcenny element, którego nie ma ani w aktach, ani w innych materiałach – emocje i zachowanie się morderców oraz ich bezpośredniego zleceniodawcy, wicedyrektora Departamentu IV MSW Adama Pietruszki po ich zatrzymaniu. W przypadku tego ostatniego widoczna jest irytacja z powodu oskarżenia go o współudział w zabójstwie. Z kolei po Grzegorzu Piotrowskim nie widać żadnych emocji, zachowuje on niemalże zimny wręcz spokój. Niemniej ciekawa jest obserwacja Waldemara Chmielewskiego. Każdy, kto oglądał fragmenty procesu toruńskiego, zapamiętał go zdenerwowanego, wyraźnie jąkającego się. Tymczasem na filmach powstałych w trakcie śledztwa widać, że jego zachowanie zmieniało się z czasem. Ewidentnie dopiero w jego trakcie zdał sobie sprawę z powagi swojej sytuacji, z tego, że jednak poniesie konsekwencje swego zbrodniczego czynu – wcześniej Piotrowski obiecywał swym podwładnym bezkarność – i zaczyna mieć problemy z wymową… Spore wrażenie robią również okazania sprawców mordu z udziałem Waldemara Chrostowskiego, kierowcy zamordowanego księdza. Jest on w ich trakcie w stanie wskazać praktycznie jedynie Leszka Pękalę, który pilnował go w samochodzie porywaczy. Tak na marginesie, było to możliwe dzięki temu, że poznał on tego funkcjonariusza SB w trakcie wcześniejszych działań przeciwko warszawskiemu kapłanowi.
Co więcej – jak wynika z relacji tajnego współpracownika „Klemensa”, czyli ks. Jerzego Więckowiaka – jednymi z pierwszych, którzy mogli obejrzeć nagrania ze śledztwa, byli hierarchowie kościelni. „Kiszczak zaprosił biskupów Bronisława i Jerzego Dąbrowskich na 16-godzinną projekcję filmu z czynności procesowych wykonanych w sprawie ks. Popiełuszki. Jest to film makabryczny i bp Dąbrowski Bronisław nie mógł znieść zanotowanych scen, wyszedł w czasie projekcji” – relacjonował on na podstawie rozmowy z bp. Marianem Przykuckim. To zresztą bardzo ciekawy wątek wskazujący na to, jak Czesław Kiszczak i Wojciech Jaruzelski próbowali uwiarygodnić się – i to chyba dość skutecznie – w oczach kościelnych hierarchów…
Oczywiście zachowane filmy, podobnie jak i inne materiały ze śledztwa w sprawie zabójstwa ks. Popiełuszki, nie udzielają odpowiedzi na wszystkie pytania i wątpliwości związane z nim. Jednoznacznie wskazują np., że Piotrowski, Pękala i Chmielewski przygotowywali się wcześniej do wyrzucenia ciała warszawskiego kapłana do wody, a tym samym do jego zamordowania. Przed porwaniem księdza wrzucili oni (w ramach próby) worek obciążony kamieniami do Jeziorka Czerniakowskiego – na jednym z zachowanych filmów nagrano jego odnalezienie, a następnie wyciągnięcie. Nawet jednak tak mocna poszlaka nie przekona zwolenników tezy, że funkcjonariusze Departamentu IV MSW byli kozłami ofiarnymi, a prawdziwymi zabójcami była inna, dotychczas nieujawniona ekipa. Nie spowodują też wycofania podejrzeń, oskarżeń wobec Chrostowskiego. I to mimo że – o czym była już mowa – bez niego wskazanie i skazanie zabójców byłoby po prostu niemożliwe. Tak na marginesie, pierwszym, który formułował wobec niego podejrzenia, był – w rozmowach z przedstawicielami Kościoła tuż po porwaniu warszawskiego kapłana – minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak... Bo rzeczywiście mimo wszystko – o czym za chwilę – trudno zrozumieć, dlaczego w sytuacji, kiedy esbekom ucieka naoczny świadek porwania, decydują się oni na zabójstwo porwanego ks. Popiełuszki.
Jedynie po części tłumaczą to ich zarejestrowane zeznania, które oddają nie tylko ich poczucie bezkarności (Piotrowski, jak mówił Pękala, obiecywał swoim podwładnym wręcz pomoc ze strony resortu spraw wewnętrznych – przeniesienie do innej jednostki pod zmienionym nazwiskiem w przypadku ewentualnych kłopotów) czy po prostu zwykłą głupotę, wręcz prymitywizm (o czym świadczy np. kradzież tablic rejestracyjnych przed porwaniem na parkingu przed blokiem, w którym mieszkał jeden z nich). Nie do końca również tłumaczy to fakt, że nie było to pierwsze ich przestępcze działanie. Niemniej dzięki zachowanym nagraniom filmowym ze śledztwa przeciwko sprawcom mordu na warszawskim kapłanie możemy dzisiaj dowiedzieć się o tej zbrodni więcej. Poznać jej anatomię, nieznane dotychczas kulisy. Lepiej zrozumieć, jak mogło do niej dojść.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN
Źródło: MHP