15.07. 2009 Warszawa (PAP) - 16 lipca 1984 r., po wyreżyserowanym przez władze komunistyczne procesie, ogłoszono wyrok w sprawie zabójstwa 19-letniego maturzysty Grzegorza Przemyka, który w maju 1983 r.
15.07. 2009 Warszawa (PAP) - 16 lipca 1984 r., po wyreżyserowanym przez władze komunistyczne procesie, ogłoszono wyrok w sprawie zabójstwa 19-letniego maturzysty Grzegorza Przemyka, który w maju 1983 r. został zatrzymany przez funkcjonariuszy MO, a następnie ciężko pobity w komisariacie na warszawskim Starym Mieście, w wyniku czego zmarł dwa dni później w szpitalu.
Na podstawie wymuszonych w śledztwie nieprawdziwych zeznań na 2 i 2,5 roku więzienia skazano dwóch sanitariuszy, którzy wieźli G. Przemyka z komisariatu do szpitala. Od zarzutów pobicia sąd uwolnił natomiast milicjantów.
12 maja 1983 r. Grzegorz Przemyk, 19-letni maturzysta stołecznego Liceum im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, został zatrzymany przez funkcjonariuszy MO na Placu Zamkowym w Warszawie, a następnie zabrany do komisariatu przy ul. Jezuickiej na Starym Mieście.
Tam dyżurujący milicjanci skatowali go. Otrzymał ponad 40 ciosów pałkami po barkach i plecach oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch.
Przewieziony do szpitala, zmarł po dwóch dniach w wyniku ciężkich urazów jamy brzusznej.
Pogrzeb Grzegorza Przemyka, który odbył się 19 maja na Cmentarzu Powązkowskim, stał się wielką manifestacją sprzeciwu wobec władzy komunistycznej. Wzięło w nim udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi, w tym wielka liczba młodzieży.
Pogrzeb poprzedziła msza święta odprawiona dzięki staraniom księdza Jerzego Popiełuszki w kościele św. Stanisława Kostki.
W 1983 r. prokuratura wszczęła wprawdzie śledztwo w sprawie śmierci Przemyka, ale jednocześnie władze podjęły bezprawne działania mające uchronić milicjantów przed karą. Winą chciano obarczyć sanitariuszy, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala.
W ocalonych aktach sprawy zachowała się notatka ówczesnego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka: "Ma być tylko jedna wersja śledztwa - sanitariusze".
O tej tezie, jako jedynie słusznej, mówiła oficjalna propaganda, prowadząca również kampanię zniesławiania otoczenia Przemyka oraz jego matki Barbary Sadowskiej, poetki, osoby mocno zaangażowanej w prace Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom. Barbara Sadowska była jedną z ofiar działań nieumundurowanych funkcjonariuszy MSW, którzy wtargnęli 3 maja 1983 r. do siedziby Prymasowskiego Komitetu, mieszczącej się w kościele św. Marcina na warszawskim Starym Mieście.
Do sprawy śmierci Przemyka Biuro Polityczne Komitetu Centralnego PZPR powołało specjalny zespół pod kierownictwem sekretarza KC i członka BP gen. Mirosława Milewskiego (byłego szefa MSW).
Realizując wytyczne zespołu, SB zastraszała Cezarego F., który wraz z Przemykiem był w komisariacie. Próbowano go skompromitować, wcielić do wojska, namawiano do wyjazdu za granicę, otoczono gronem współpracowników SB, którzy namawiali go do zmiany zeznań i inwigilowali.
Szykanowano również pełnomocników B. Sadowskiej: pod zmyślonymi zarzutami aresztowano mec. Macieja Bednarkiewicza, a przeciwko mec. Władysławowi Sile-Nowickiemu wszczęto postępowanie karne, zarzucając mu "poniżanie naczelnych organów władzy państwowej".
Pracę stracił również prokurator, który sprzeciwiał się bezprawnym praktykom MSW.
W lipcu 1984 r., po wyreżyserowanym przez władze procesie, sąd uwolnił od zarzutu pobicia Przemyka dwóch milicjantów - Ireneusza K. i Arkadiusza Denkiewicza - dyżurnego komisariatu z ul. Jezuickiej.
Natomiast na 2 i 2,5 roku więzienia skazani zostali, po wymuszeniu w śledztwie nieprawdziwych zeznań, dwaj sanitariusze, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala. Bezprawne działania SB i MO wobec nich doprowadziły do tego, że zaczęli oskarżać się wzajemnie.
W związku z zakończonym procesem szef MSW gen. Cz. Kiszczak w rozkazie wydanym 2 września 1984 r. dotyczącym wyróżnienia funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa prowadzących śledztwo w sprawie okoliczności śmierci Grzegorza Przemyka pisał m.in.: "Resort spraw wewnętrznych, nie poczuwając się w najmniejszym stopniu do jakiegokolwiek zawinienia śmierci G. Przemyka, nie mógł pozostać obojętnym wobec jawnej prowokacji i kampanii oszczerstw skierowanej na nasz aparat. Podjęte zostały wielokierunkowe działania zmierzające do nadania śledztwu obiektywnego charakteru, ustalenia faktycznych sprawców, pociągnięcia ich do odpowiedzialności i ujawnienia wobec opinii publicznej rzeczywistej prawdy. W wyniku długotrwałej, żmudnej pracy, prowadzonej przez wielu funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa, zgromadzono materiał procesowy obrazujący faktyczny przebieg zdarzenia i rolę jego uczestników, stanowiący zarazem podstawę do uniewinnienia funkcjonariuszy MO i skazania rzeczywistych sprawców śmierci G. Przemyka. Wyrok sądu był nie tylko moralną satysfakcją oskarżonych funkcjonariuszy MO, ale stanowił jednocześnie zadośćuczynienie dla wszystkich, przez szereg miesięcy atakowanych w niewybredny sposób, funkcjonariuszy naszego resortu. Stanowił on swoistą rehabilitację naszego aparatu w oczach społeczeństwa. Była to też dotkliwa porażka tych, którzy na osobistej tragedii młodego człowieka chcieli zbić swój kapitał polityczny, a zostali publicznie zdyskredytowani. W toku postępowania karnego ujawnione zostały mechanizmy tworzenia ordynarnych prowokacji dla osiągnięcia ogólniejszych celów politycznych przez opozycję antysocjalistyczną. Z tymi środkami walki politycznej opinia publiczna została zapoznana w toku przewodu sądowego".(Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej nr 5/2004)
Wyroki wydane w procesie z 1984 r. uchylono po 1989 r.
W 1997 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił Ireneusza K., natomiast Arkadiusza Denkiewicza - dyżurnego z komisariatu - skazał na dwa lata więzienia (nie odsiedział ani dnia, gdyż według psychiatrów na skutek wyroku doznał w psychice zmian, które uniemożliwiają odbywanie kary). Kazimierz Otłowski, oficer KG MO, został skazany na półtora roku w zawieszeniu za próbę zniszczenia akt sprawy Przemyka w 1989 r. W wyniku apelacji w 1998 roku Otłowski został uniewinniony.
W kwietniu 2000 r. Sąd Okręgowy w Warszawie trzeci raz rozpoczął proces w sprawie śmiertelnego pobicia Przemyka. W czerwcu 2000 roku były milicjant Ireneusz K. został uniewinniony z braku dowodów.
W stycznia 2001 roku Sąd Apelacyjny orzekł, że od 1 stycznia 2000 r. sprawa śmierci Grzegorza Przemyka jest przedawniona. 12 września 2001 roku Sąd Najwyższy zdecydował, że sprawa wraca do Sądu Apelacyjnego. Sąd Najwyższy uznał, że przedawnienie upłynie dopiero w 2005 roku.
W 2003 roku rozpoczął się kolejny proces. W styczniu 2004 roku Sąd tak jak poprzednio, nie znalazł dowodów pozwalających przypisać winę za pobicie oskarżonemu. W czerwcu 2004 roku Sąd Apelacyjny ponownie uchylił wyrok uniewinniający Ireneusza K. od tego zarzutu.
W grudniu 2004 roku rozpoczął się piąty proces.
W maju 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał na 8 lat więzienia (karę zmniejszono na mocy amnestii o połowę) Ireneusza K. - oskarżonego o śmiertelne pobicie Przemyka. Sąd nie miał wątpliwości, że był on jednym z trzech milicjantów, którzy bili Przemyka w komisariacie MO na Starym Mieście w Warszawie.
Czyn ten nie został uznany przez sąd za zbrodnię komunistyczną, bo nie ma dowodów, że było to świadome represjonowanie za poglądy lub działalność Grzegorza lub jego matki Barbary Sadowskiej. W ocenie sądu, milicjant nie wiedział, kim jest Przemyk; jego zatrzymanie było przypadkowe i wiązało się z tym, że nie miał on przy sobie dowodu osobistego.
Sąd uznał - wbrew twierdzeniom obrony - że czyn milicjanta - jako czyn karalny funkcjonariusza publicznego z PRL - nie przedawnił się. W związku z tym postanowieniem obrona zapowiedziała apelację.
Był to piąty proces w sprawie Przemyka, wcześniej sądy cztery razy uniewinniły K. od stawianego mu zarzutu, ale w wyniku decyzji wyższych instancji - także Sądu Najwyższego - sprawa wracała do ponownego osądzenia.
17 czerwca 2009 r. Sąd Apelacyjny zdecydował, że Sąd Najwyższy wypowie się, jakie przepisy dotyczące przedawnienia karalności zastosować do sprawy Ireneusza K.
Prokuratura oraz oskarżyciel posiłkowy - jest nim ojciec Grzegorza Przemyka - będą wnosić o utrzymanie wyroku skazującego.
W 2007 r. pion śledczy IPN postawił pierwsze zarzuty za utrudnianie śledztwa w sprawie Przemyka. B. oficer KG MO Zdzisław C. i b. wiceszef ds. SB Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych z Radomia Stefan O. nie przyznają się do zastraszania głównego świadka pobicia, kolegi Przemyka Cezarego F. - tak aby wycofał się z zeznań, że bili milicjanci. Podejrzanym grozi do trzech lat więzienia.
Obu podejrzanym zarzucono też, iż przekroczyli swe uprawnienia w czasie "szeroko zakrojonych" czynności operacyjnych, podejmowanych przez SB wobec Cezarego F. Według IPN, chodziło o wytworzenie poczucia osaczenia wobec F. i jego rodziny, by wzbudzić w nich strach. (PAP)
mjs/ wal/ wkt/ ls/ jbr/