19.07.2010 Moskwa (PAP) - 30 lat temu w Moskwie zapłonął znicz XXII Igrzysk Olimpijskich, zbojkotowanych przez wiele krajów za interwencję ówczesnego ZSRR w Afganistanie. Najsłynniejszym sportowcem w Polsce został wtedy Władysław Kozakiewicz, którego gest przeszedł do historii sportu.
19.07.2010 Moskwa (PAP) - 30 lat temu w Moskwie zapłonął znicz XXII Igrzysk Olimpijskich, zbojkotowanych przez wiele krajów za interwencję ówczesnego ZSRR w Afganistanie. Najsłynniejszym sportowcem w Polsce został wtedy Władysław Kozakiewicz, którego gest przeszedł do historii sportu.
Otwarcia imprezy dokonał 19 lipca Leonid Breżniew. Sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego wyciągnął tekst przemówienia i zaczął od słów: O...! Oo...! Ooo! Błyskawicznie podszedł do niego ktoś z otoczenia, mówiąc: Tekst zaczyna się niżej, a to, co teraz czytacie towarzyszu, to kółka olimpijskie!
Jurij Koroczkin, który wówczas był blisko trybuny honorowej, nie pamięta dziś takiego zdarzenia. Jak powiada, humorystycznych opowieści o przywódcy ZSRR jest mnóstwo, a ta ze stadionu na Łużnikach sprzed 30 lat jest z pewnością jedną z nich. Natomiast przypomniał sobie jak wiele było zabiegów, by podczas ceremonii nie padał deszcz.
"Chodziło zwłaszcza o pokazanie światu, że ZSRR ma wpływ na wszystko, nawet na pogodę. Skorzystano wtedy z bogatego doświadczenia pierwszomajowych defilad, kiedy nie miało prawa być deszczu, a na to się zanosiło 19 lipca. Przez dwa dni samoloty rozpylały nad Moskwą odpowiednie środki chemiczne i Breżniew otworzył igrzyska w pełnym słońcu" - powiedział Koroczkin.
Innym "cudem" były sklepy pełne zachodnich towarów i produktów, których - jak wspomina pracująca 40 lat w rosyjskiej agencji prasowej Itar-Tass (wówczas Tass) Irina Pawłowa - mieszkańcom Moskwy nie wolno było kupować.
"To wszystko było na pokaz, by zagraniczni kibice, i w ogóle osoby przybyłe spoza ZSRR na olimpijskie zawody widziały, jak u nas jest dobrze, a mówienie czy pisanie, że wszystkiego nam brakuje było nieprawdą i antyradziecką propagandą. W przygotowanie igrzysk zainwestowano ogromne środki, ponad dziewięć miliardów dolarów, głównie w rozbudowę i modernizację infrastruktury oraz obiektów sportowych" - przypomniała w rozmowie z PAP.
W igrzyskach (19 lipca-3 sierpnia 1980) wystartowało 5217 sportowców (4093 mężczyzn oraz 1124 kobiety). Ze 141 narodowych komitetów olimpijskich tylko 81 zgodziło się wziąć udział w zawodach, w tym 16 wystąpiło pod białą flagą z pięcioma kółkami, bez prawa używania emblematów narodowych. W ten sposób biegali w Moskwie m.in. najlepsi na świecie średniodystansowcy brytyjscy Sebastian Coe i Steve Ovett.
Jak zaznaczyła Pawłowa, sytuacja polityczna tamtych lat, spowodowana zimną wojną, osłabiła ducha sportowej rywalizacji. Szereg państw, m.in. Stany Zjednoczone, Kanada, Republika Federalna Niemiec, a także Chiny, zbojkotowały igrzyska w ramach sankcji względem ZSRR za interwencję w Afganistanie(grudzień 1979). Mimo że nie doszło do wielu frapujących pojedynków, to poziom rywalizacji był bardzo wysoki - poprawiono łącznie 36 rekordów świata.
Znicz olimpijski zapalił koszykarz Siergiej Biełow, a ślubowanie złożył gimnastyk Nikołaj Andrianow. Wybitną postacią był gimnastyk Aleksandr Ditiatin, który zdobył aż osiem medali: trzy złote, cztery srebrne i jeden brązowy. Sędziowie wielokrotnie przyznawali mu noty najwyższe noty (10).
Spośród 203 rozegranych konkurencji w 21 dyscyplinach najbardziej uwypuklił się konkurs skoku o tyczce. Pamięta jego przebieg Natasza Ławronowa, wtedy hostesa, a od kilkunastu lat pracująca w jednym z moskiewskich biur podróży.
"Interesowałam się sportem, zwłaszcza lekkoatletyką, od wczesnych lat młodości. Jako uczennica trenowałam skok w dal. Wiem, że w tyczce oczekiwaliśmy zwycięstwa Konstantyna Wołkowa, zwłaszcza po tym, jak zdobył w Sindelfingen tytuł halowego mistrza Europy. 30 lipca na Łużnikach przegrał z Władysławem Kozakiewiczem, zajął drugie miejsce, wspólnie z Tadeuszem Ślusarskim. Pamiętam, że publiczność gwizdała jak skakali Polacy. Nie bardzo rozumiałam wówczas to, co działo się na stadionie, ale już po paru latach inaczej patrzyłam na tą rywalizację" - wspomniała.
Kozakiewicz po wykonaniu zwycięskiego skoku (po zaliczeniu wysokości 5,74 poprawił rekord świata na 5,78) pokazał słynny gest, który został nazwany jego nazwiskiem. Po tym wydarzeniu ambasador ZSRR w Warszawie Borys Aristow domagał się wyciągnięcia poważnych konsekwencji w stosunku do zawodnika, zażądał nawet, by odebrać mu medal. Polskie władze sportowe zachowanie mistrza tłumaczyły... skurczem mięśni.
Biało-czerwona reprezentacja liczyła 321 osób i zdobyła 32 medale, w tym trzy złote (oprócz Kozakiewicza - Jan Kowalczyk w jeździectwie; skoki przez przeszkody i Bronisław Malinowski w biegu na 3000 m z przeszkodami), 14 srebrnych i 15 brązowych. Ten dorobek dał Polsce 10 miejsce w klasyfikacji medalowej.
Janusz Kalinowski (PAP)
kali/ pp/