Niemiecka SPD oddała w sobotę hołd swoim partyjnym kolegom, którzy 80 lat temu w parlamencie jako jedyni sprzeciwili się przyznaniu kanclerzowi Adolfowi Hitlerowi nadzwyczajnych pełnomocnictw, ostatecznie likwidujących ustrój demokratyczny w Niemczech.
Szef klubu parlamentarnego SPD Frank-Walter Steinmeier złożył wieniec w Berlinie w miejscu, gdzie 23 marca 1933 roku odbywała się sesja parlamentu, podczas której uchwalono Ustawę o pomocy dla narodu i Rzeszy znajdujących się w potrzebie, przyznającą Hitlerowi prawo do wydawania rozporządzeń z mocą ustawy z pominięciem parlamentu.
"Chylimy czoło przed parlamentarzystami, którzy walczyli o demokrację i byli wzorem cywilnej odwagi" - oświadczył Steinmeier.
"Można nam odebrać wolność i życie, ale nie godność" - powiedział przed 80 laty ówczesny szef SPD Otto Wels przed głosowaniem, zdając sobie sprawę, że naraża swoją postawą życie swoje i pozostałych członków klubu parlamentarnego SPD. Postawa Welsa jest uważana do dziś za chlubną kartę w historii niemieckich socjaldemokratów, obchodzących w tym roku 150. rocznicę powstania partii.
Hitler, po objęciu 30 stycznia 1933 roku urzędu kanclerza w koalicyjnym rządzie nazistowskiej NSDAP i Niemieckiej Narodowej Partii Ludowej (DNVP), systematycznie dążył do ograniczania swobód obywatelskich i likwidacji ustroju demokratycznego.
Ze 120 wybranych w marcu 1933 r. posłów SPD co piąty nie mógł wziąć udziału w posiedzeniu ze względu na aresztowanie lub ucieczkę z kraju. Pomimo nacisków, wszyscy obecni na sali socjaldemokraci (94) zagłosowali przeciwko ustawie. "Wcale nie chcę, żebyście głosowali +tak+. Niemcy odzyskają wolność, ale bez was" - powiedział Adolf Hitler.
Wykorzystał pożar Reichstagu w lutym 1933 roku do wprowadzenia stanu wyjątkowego i rozprawy z komunistami. W przyspieszonych wyborach na początku marca nie uzyskał, mimo terroru stosowanego wobec przeciwników politycznych, większości w parlamencie. Zdobywając niemal 44 proc. głosów, NSDAP skazana była nadal na koalicję z DNVP. Specjalne pełnomocnictwa miały zapewnić Hitlerowi możliwość rządzenia bez oglądania się na parlament.
Do uchwalenia ustawy potrzebna była większość dwóch trzecich głosów; NSDAP Hitlera oraz jej koalicjanci dysponowali 340 mandatami na 647 miejsc. Do przeforsowania ustawy nazistom potrzebne było poparcie partii centrowych.
Przed posiedzeniem parlamentu, który po pożarze Reichstagu obradował w budynku teatru Krolloper, posłowie poddani zostali ogromnej presji. Szef MSW, nazista Wilhelm Frick, groził publicznie, że parlamentarzyści, którzy nie poprą ustawy, będą musieli liczyć się z konsekwencjami swego postępowania. Przed budynkiem parlamentu bojówkarze SA i SS lżyli posłów partii demokratycznych, strącali im kapelusze z głów, grozili im. Nazistowskie bojówki obsadziły przed głosowaniem korytarze i przejścia w parlamencie.
Apelując o przyjęcie ustawy Hitler zapewnił, że wykorzysta nadzwyczajne uprawnienia tylko dla dobra kraju i że będą one obowiązywały jedynie przez cztery lata. Na wniosek NSDAP aresztowanych lub będących na emigracji 81 posłów Komunistycznej Partii Niemiec (KPD) pozbawiono mandatów, co dodatkowo ułatwiło uzyskanie wymaganej większości.
Ze 120 wybranych w marcu posłów SPD co piąty nie mógł wziąć udziału w posiedzeniu ze względu na aresztowanie lub ucieczkę z kraju. Pomimo nacisków, wszyscy obecni na sali socjaldemokraci (94) zagłosowali przeciwko ustawie. "Wcale nie chcę, żebyście głosowali +tak+. Niemcy odzyskają wolność, ale bez was" - powiedział Hitler.
Wszystkie pozostałe partie, w tym katolicka Niemiecka Partia Centrum, poparły ustawę o nadzwyczajnych pełnomocnictwach. Minister propagandy Joseph Goebbels zanotował w swoim dzienniku po głosowaniu: "Teraz jesteśmy także w świetle konstytucji panami Rzeszy".
Otto Wels wyemigrował w maju 1933 do Pragi, a potem do Paryża, gdzie zmarł w 1939 roku.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ ap/