![Zdzisław Najder. II Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ Solidarność. Gdańsk 04.1990. Fot. PAP/I. Sobieszczuk Zdzisław Najder. II Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ Solidarność. Gdańsk 04.1990. Fot. PAP/I. Sobieszczuk](/sites/default/files/styles/open_article_750x0_/public/201510/najder_zdzislaw.jpg?itok=yIcOR3fk)
Osiemdziesiąt pięć lat temu w Warszawie urodził się Zdzisław Najder. Jego biografia wydaje się być jednym z najciekawszych świadectw historii Polski po 1945 r.
Profesor Najder zasłynął w świecie jako znawca biografii Josepha Conrada Korzeniowskiego. Ten brytyjsko-polski powieściopisarz w książce „Lord Jim” napisał „Podążać za swym marzeniem, podążać wiecznie – zawsze, usque ad finem…”. Dyrektor polskiej sekcji Radia Wolna Europa przez całe swoje życie podążał za marzeniem, jakim była wolność indywidualna i wolność Polski.
Literacka młodość
Najder bardzo wcześnie doświadczył koszmaru totalitaryzmów wrogich wolności, mających naznaczyć cały wiek XX. Pod koniec września 1939 r. wraz ze swoim kolegą na wieść o kapitulacji Warszawy rozważał popełnienie samobójstwa. Później obserwował karuzelę kręcącą się w pobliżu granicy walczącego getta „w czas pięknej warszawskiej niedzieli” jak opisywał ją Czesław Miłosz w wierszu „Campo di Fiori”.
Po powstaniu warszawskim ukrywając się wraz z rodzicami na jednej z podłódzkich wsi na własne oczy zobaczył starcie dwóch potęg. Najpierw klęskę Niemców: „Niemcy się zaczęli wycofywać i w naszej zagrodzie stał czołg, jakiś tygrys i się od czasu do czasu ostrzeliwał. I potem ten czołg pojechał, a czołgista zgubił +Wstęp do metafizyki Kanta+, mam go do dziś”. I wejście wojsk sowieckich w drugiej połowie stycznia: „jakaś dzicz straszna, ludzie którzy zachowują się jak dzicz”.
Zdzisław Najder: Niemcy się zaczęli wycofywać i w naszej zagrodzie stał czołg, jakiś tygrys i się od czasu do czasu ostrzeliwał. I potem ten czołg pojechał, a czołgista zgubił "Wstęp do metafizyki Kanta", mam go do dziś”. I wejście wojsk sowieckich w drugiej połowie stycznia: „jakaś dzicz straszna, ludzie którzy zachowują się jak dzicz”.
We wspomnieniach z tego okresu Najder wciąż powraca do lektur okresu wojny. Od książki dla dzieci na początku okupacji opowiadającej o przygodach misia na frontach pierwszej wojny światowej, aż po znacznie poważniejsze lektury. Pod koniec wojny na piotrkowskim rynku kupił „Propedeutykę filozofii” Kazimierza Ajdukiewicza, książki która jak sam mówił „nauczyła go myślenia”. Po tej lekturze czytanie dzieł „marksistów było czymś tragikomicznym”.
Młodzieńcza fascynacja literaturą i filozofią zaprowadziły Najdera na studia literaturoznawcze na Uniwersytecie Warszawskim. Przypadły na okres najmroczniejszego stalinizmu. Na trzecim roku działacze ZMP złożyli na Najdera i jego kolegów donos. Ich winą, zdaniem komunistycznych aparatczyków było pisanie recenzji do jezuickiego „Przeglądu Powszechnego”. Ostatecznie pozwolono im na powrót na studia. Najder trafił na seminarium prof. Stefana Żółkiewskiego. Uczestniczyły w nim również dwie studentki: Maria Janion i Maria Żmigrodzka. Późniejsze znane autorytety w dziedzinie literatury były wówczas dogmatycznymi stalinowskimi działaczkami nie mogącymi pogodzić się z obecnością studenta związanego z katolickim miesięcznikiem. Jak wspominał Najder: „to były czołowe naganiaczki, czołowe ciotki rewolucji”.
O atmosferze stalinizmu po latach opowiadał: „jedziemy z kolegami przez obecny Plac Bankowy. Przejeżdżamy koło pomnika Dzierżyńskiego a kolega […] mówi: «A wiecie dlaczego on jest zielony? To na znak nadziei, że go niedługo nie będzie». I ja czuję, że na tej platformie tramwaju naokoło ludzie martwieją. Bo my się znamy, ale oni nas nie znają. I głuche milczenie”.
Bohater conradowski
Odwilż i destalinizacja jesienią 1956 r. wzbudziły w Najderze nadzieję na zmiany. W tym czasie spotkał wracającego do harcerstwa, bohatera Szarych Szeregów Aleksandra Kamińskiego. Myślał wówczas, że skoro „wychodzą ludzie II Rzeczpospolitej to może wpłynie to na jakoś na ogólną atmosferę”.
Rzeczywiście, koszmar stalinizmu już się nie powtórzył, ale PRL po październiku wystawił Najdera na jedną z najtrudniejszych prób.
Fascynujący Najdera Joseph Conrad często umieszczał swoich bohaterów w okolicznościach sprawdzających ich charakter. W „Jądrze ciemności” Kurtz odrzucił moralność i wybrał przyjemność ze sprawowania nieograniczonej władzy. Jego swoistym przeciwieństwem jest Charles Marlow, przywracający czytelnikowi wiarę w wartość honoru i prawdy. W drugiej połowie lat pięćdziesiątych Najder stanął przed wyborem ścieżki symbolizowanej przez jednego z tych dwóch bohaterów.
Pragnąc badać twórczość zapomnianego wówczas Conrada chciał otrzymać możliwość wyjazdu do Wielkiej Brytanii. Zaprowadziło go to, jak wspominał „w sidła Służby Bezpieczeństwa”. Bezpieka w zamian za możliwość wyjazdu zagranicznego stypendium zażądała podpisania zobowiązania do inwigilowania środowiska redakcji miesięcznika literackiego „Twórczość”, którego był redaktorem. Po latach Najder przyznał się do „podpisania zobowiązania, którego nigdy nie spełnił. […] Chciałem, aby się ode mnie odczepili i to skłoniło mnie do takiej dwulicowej gry, której już od dawna żałuję”.
W trakcie swojego pierwszego pobytu w Anglii w 1957 r. Najder poznał synów Josepha Conrada. To spotkanie zdeterminowało jego zainteresowania naukowe na kolejne dziesięciolecia. Biografię wielkiego pisarza Najder ukończył dopiero na początku lat osiemdziesiątych, tuż przed wyjazdem z Polski. Książka ta jest wciąż uznawana za podstawowe źródło wiedzy o twórczości i życiu Conrada. Co ciekawe wiele fragmentów rozważań Najdera poświęconych przesłaniu Conrada wydaje się nawiązywać do sytuacji Europy u szczytu zimnej wojny.
Wiele miejsca poświęca Najder książce „Autokracja i wojna”, w której Conrad opisywał politykę europejską w końcu XIX wieku. Dla Conrada Europa nie była już kontynentem lecz podzielonym zbiorem państw bezpardonowo rywalizujących o zasoby, pieniądze i władzę nad światem. Conrad nie dostrzegał w tamtym świecie miejsca nie tylko dla wyższych wartości, ale i małych narodów takich jak Polacy. Najder uważa, że brytyjski pisarz był w swoim myśleniu przedstawicielem polskiego romantyzmu. Co ciekawe, ten polityczny, conradowski nurt myślenia Najdera będzie miał wpływ na jego późniejsze decyzje jako dyrektora Radia Wolna Europa. Różnić go będzie od Conrada optymistyczna wiara w przyszłość Polski i Europy.
„Głos Wolnej Polski”
W drugiej połowie lat siedemdziesiątych Najder stał się jednym z twórców opozycji antykomunistycznej. Na przełomie 1975 i 1976 r. grupa intelektualistów, wśród których byli między innymi Aleksander Gieysztor, Jan Józef Lipski, Wojciech Roszkowski i Tadeusz Mazowiecki rozpoczęła prace nad najdalej idącym programem zmian politycznych i społecznych w dotychczasowej historii PRL. Ich efektem było powstanie programu Polskiego Porozumienia Niepodległościowego, o którym Najder napisał później: „uznaliśmy za aksjomat, że tylko Polska niepodległa jest do przyjęcia dla Polaków. Był to dla mnie, dla nas wszystkich, dogmat: tylko dążenie do niepodległości nadaje właściwy sens wszystkim politycznym działaniom. Polska, która godziłaby się z brakiem niepodległości, wyrzekałaby się tym samym ogromnej części swojej kultury. Nie byłaby naprawdę Polską”.
PPN była więc projektem rewolucyjnym, zakładającym pełną niezależność Polski od ZSRS, zarówno w wymiarze politycznym jak i gospodarczym. W swoich postulatach członkowie PPN opowiadali się również za zjednoczeniem Niemiec, bez których - ich zdaniem - nie mogło być wolnej Polski.
Program wydawał się wówczas całkowitą utopią. Ale już latem 1980 r. pojawił się cień szansy na jego częściową realizację. „Byłem przy narodzinach Solidarności” - stwierdził Najder trzydzieści pięć lat później. Po usłyszeniu o strajku wyjechał do Gdańska: „w Stoczni największe wrażenie zrobiły na mnie rozmowy z robotnikami, ich determinacja żeby wytrwać przy swoim”. Kilkanaście miesięcy później oszołomił go pierwszy zjazd NSZZ Solidarność: „czułem się jak w kompresorze. Pamiętam, że kilka razy po obradach jechałem na plażę do Orłowa, aby pospacerować i wrócić do zmysłów. To wszystko wydawało się tak niesamowite”.
Najder wyczuwał jednak koniec karnawału: „miałem pełną świadomość, że jesteśmy w rezerwacie, który w każdej chwili może zostać zamknięty i zlikwidowany”. Brutalny koniec „rezerwatu” nastąpił 13 grudnia 1981 r. Najder był wówczas w Wielkiej Brytanii. Niemal natychmiast otrzymał informację, że w momencie powrotu do kraju zostanie aresztowany. Postanowił przyjąć wielokrotnie ponawianą ofertę pracy w Radiu Wolna Europa. Po latach żartobliwie komentował: „to Jaruzelski wpędził mnie w te sidła”.
Przez kolejne pięć lat kierował radiem nazywanym przez Jana Nowaka-Jeziorańskiego „głosem wolnej Polski”. Jego celem było wytrącanie komunistom argumentu, według którego RWE było wyłącznie „propagandową szczekaczką”.
Przez kolejne pięć lat kierował radiem nazywanym przez Jana Nowaka-Jeziorańskiego „głosem wolnej Polski”. Jego celem było wytrącanie komunistom argumentu, według którego RWE było wyłącznie „propagandową szczekaczką”: „moim zdaniem Polacy dobrze wiedzieli co sądzić o komunistach”. Nową misją radia miało być informowanie i edukowanie: „mówiliśmy Polakom jak we Włoszech rozwinęły się małe przedsiębiorstwa, które stały się dźwignią ich gospodarki”. Monachijska rozgłośnia miała również przekazywać Polakom wiedzę o zachodniej Europie: „moim oczkiem w głowie była Wspólnota Europejska, bo Polacy nie wiedzieli o jej istnieniu”.
Powrót
Dla Najdera wydany na niego przez komunistyczną juntę wyrok śmierci jest szczególnym powodem do dumy. Był jedynym cywilem w całym okresie schyłku PRL skazanym zaocznie na śmierć za rzekome szpiegostwo na rzecz USA. Do Polski wrócił w początkach przemian okrągłostołowych. Tu niemal natychmiast stanął na czele Komitetu Obywatelskiego, szykującego się do startu w wyborach 4 czerwca. Z powodu wielu konfliktów z częścią środowiska „Solidarności” nie odegrał większej roli politycznej, do której jednak - jak sam mówił - nie czuł się predestynowany.
W kolejnych latach był między innymi doradcą premiera Jana Olszewskiego i członkiem Rady Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Pamiętając czasy II Rzeczpospolitej porównuje ją do dzisiejszej Polski: „przed wojną, my młodzi ludzie byliśmy zachwyceni tą Polską, w której żyjemy. Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy nawet na godzinę usnąć, ale musimy nad nią pracować. Wpisane w tradycję i program Piłsudskiego było założenie, że nie jest źle ale musi być lepiej”. Według profesora tą zasadą powinny kierować się również dzisiejsze młode pokolenia.
Michał Szukała
W pracy nad artykułem korzystałem z:
J. Pawelec, P. Szeliga „Nadgonić czas… Wywiad rzeka ze Zdzisławem Najderem”, Warszawa 2014.
Z. Najder „Nad Conradem”, Warszawa 1965.
Z. Najder „Obywatelskie rozmyślania”, Kraków 2009.
oraz filmowego zapisu wywiadu ze Zdzisławem Najderem przeprowadzonym dla Muzeum Historii Polski.