Przemówienie Churchilla o "żelaznej kurtynie" zdefiniowało brytyjską politykę zagraniczną, stawiając pytania, które są obecne nawet w referendum o przyszłości Unii Europejskiej - mówi w rozmowie z PAP Allen Packwood, dyrektor Archiwum Churchilla na Uniwersytecie w Cambridge.
PAP: 70 lat temu Winston Churchill ogłosił w przemówieniu na Westminster College w amerykańskim Fulton, że "od Szczecina nad Bałtykiem do Triestu nad Adriatykiem zapadła żelazna kurtyna dzieląc nasz kontynent". Jaki był kontekst polityczny tego przemówienia?
Allen Packwood: Kontekst polityczny tego wystąpienia był niezwykle istotny. Dziesięć miesięcy po zaprzestaniu walk w Europie i sześć miesięcy po zakończeniu drugiej wojny światowej, Rosja wciąż była teoretycznie krajem alianckim, ale coraz bardziej oczywiste stawało się, że relacje pomiędzy Wielką Brytanią, Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim się psują. Churchill był pierwszym znaczącym politykiem, który to zauważył i postanowił publicznie skomentować, wysyłając jasny sygnał i zapowiadając późniejszą zmianę polityki wobec ZSRS.
PAP: Jak zostało to przyjęte w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych?
Allen Packwood: Nie najlepiej. Wiele amerykańskich mediów postrzegało to jako brytyjską próbę wciągnięcia Stanów Zjednoczonych we wspieranie Imperium Brytyjskiego pod pretekstem rosyjskiej agresji. Kiedy Churchill wrócił po tym wystąpieniu do Nowego Jorku, czekały na niego protesty na ulicach. Podobnie krytyczne reakcje ukazały się w brytyjskiej prasie, m.in. w "The Timesie".
Oczywiście, jego słowa dotarły także do Moskwy, zmuszając Stalina do odpowiedzi za pośrednictwem komentarza w "Prawdzie", w którym oskarżył Churchilla o niepotrzebne straszenie imperialną Rosją i próbę zdestabilizowania przyjaznych relacji z nowymi rządami państw wschodnioeuropejskich.
W efekcie prezydent Truman zdystansował się oficjalnie od treści przemówienia Churchilla i to mimo tego, że na nagraniach z wydarzenia widzimy, że klaskał i z entuzjastycznie reagował na najważniejsze akapity przemowy. Podkreślano - i robił to także nowy brytyjski rząd Partii Pracy - że Churchill występował jako osoba prywatna, po tym, jak rok wcześniej stracił stanowisko premiera Wielkiej Brytanii.
Allen Packwood: Ciekawe jednak, jak pod wieloma względami główne zagadnienia, które Churchill poruszył w Fulton są do dzisiaj obecne w brytyjskiej debacie o polityce zagranicznej. Ledwie kilka miesięcy później przecież nakreślił ideę "Zjednoczonych Stanów Europy" i francusko-niemieckiego zbliżenia, co nie przeszkadzało mu wciąż nawoływać także do zbliżenia ze Stanami Zjednoczonymi. Dla Churchilla obie te idee uzupełniały się.
PAP: Trudno sobie wyobrazić, żeby tak poważny polityk wygłaszał takie przemówienie bez konsultacji z nikim.
Allen Packwood: Prawda jest taka, że Truman niemal na pewno wiedział o tym, co Churchill powie w swoim wystąpieniu. Razem podróżowali przez osiemnaście godzin i jest oczywiste, że rozmawiali o polityce międzynarodowej i o treści przemowy. Wiemy też, że Churchill pokazał tekst otoczeniu amerykańskiego prezydenta, a także brytyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych.
Myślę, że ta próba rozdzielenia jego prywatnej opinii od stanowisk rządowych była tylko zasłoną. Rządy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii w ten sposób pozwoliły powiedzieć byłemu premierowi to, czego same oficjalnie jeszcze nie chciały przyznać. Wystąpienie Churchilla miało wysłać sygnał i zapowiedź zaostrzenia pozycji wobec Związku Sowieckiego. Pamiętajmy o kontekście tego przemówienia: narastającym konflikcie sowiecko-tureckim na morzu Marmara, gdzie, pod pretekstem przewozu ciała byłego ambasadora Turcji w Stanach Zjednoczonych, pojawił się amerykańskim statek wojenny USS Missouri.
Kiedy spojrzy się na wydarzenia w kolejnych miesiącach, ciąg wydarzeń jest bardzo widoczny: amerykańskie działania w Europie, ponowne przyjęcie polityki wobec Europy, wprowadzenie Planu Marshalla, blokada Berlina, a w końcu - powstanie NATO.
PAP: Chce Pan powiedzieć, że w jakimś stopniu to jest konsekwencja przemówienia Churchilla?
Allen Packwood: Oczywiście niebezpośrednia, ale jego wystąpienie odegrało kluczową rolę w zwróceniu uwagi na narastający problem polityki radzieckiej. Churchill w swoich notatkach i pamiętnikach pisał o żelaznej kurtynie jeszcze w 1945 roku i irytował się brakiem reakcji ze strony Stanów Zjednoczonych.
Te obawy są jeszcze od czasu konferencji jałtańskiej i poczdamskiej, kiedy odbywały się dyskusje o przyszłości Polski. Walka i pokonanie nazistów jest głównym priorytetem dla wszystkich sojuszników, ale Churchill bardzo wyraźnie podkreślał, że wraz z mocarstwową rolą Stanów Zjednoczonych pojawia się problem odpowiedzialności, także za Polskę.
Dziś znamy notatki z rozmów w Jałcie i wiemy, że kiedy dyskutowano o Polsce, Roosevelt powiedział wprost, że nie ma to dla Amerykanów strategicznego znaczenia, pozwalając Stalinowi na przedstawienie argumentacji za uzyskaniem kontroli nad tą częścią Europy. Churchill znalazł się dokładnie pomiędzy, wiedząc, że to przyszłość Polski przecież była powodem, dla którego Wielka Brytania włączyła się do wojny, a także, że jeśli nie zadba o interesy Polaków będzie musiał zmierzyć się z krytyką w Izbie Gmin - co później się potwierdziło.
W przemówieniu w Fulton, Churchill chciał wrócić do tej dyskusji, skupiając ponownie uwagę Amerykanów na Europie, ale było już za późno dla Polski.
PAP: Wiele osób zarzuca Churchillowi bliskie personalne relacje ze Stalinem.
Allen Packwood: Churchill był zawsze zagorzałym przeciwnikiem bolszewizmu, socjalizmu i komunizmu. Kiedy jednak Hitler w 1941 roku zaatakował Rosję, oczywiste stało się, że kluczowe będzie pokonanie Hitlera. W jego pamiętnikach znajdziemy zapisaną anegdotkę, że gdyby Hitler najechał piekło, Churchill musiałby powiedzieć w Izbie Gmin coś miłego o diable.
W 1945 roku jego żona, Clementine, była nawet szefową misji Czerwonego Krzyża w Moskwie, widząc na własne oczy konsekwencje wojny. Przez pewien czas Churchillowi wydaje się nawet, że udało mu się wypracować osobistą relację ze Stalinem - coś, co później okazało się złudzeniem - ale to nie zmienia faktu, że był coraz bardziej krytyczny wobec planów dalszej ekspansji.
Od momentu przemówienia w Fulton, Churchill powtarza swoje zastrzeżenia głośno i wyraźnie, grając także na powrót na urząd premiera Wielkiej Brytanii. Kiedy jednak znów wraca na Downing Street, jest już za późno - amerykański prezydent Eisenhower nie wierzy w moc dialogu i szczytów liderów, ale w dyplomację opartą na sile militarnej.
PAP: Czy ten żal Churchilla związany z przegranymi wyborami w 1945 roku miał wpływ na powstanie tego przemówienia?
Allen Packwood: W pewnym sensie tak. Churchill nie spodziewał się porażki w wyborach parlamentarnych w 1945 roku, oczekując, że pozostanie premierem i nadal będzie mógł prowadzić politykę międzynarodową wobec Europy. Kiedy przegrał, a jego żona Clementine powiedziała - odnosząc się do tego, że będzie mógł odpocząć po trudach wojny - że "może jest to szczęście ukryte w nieszczęściu", odparł, że "chyba jest całkiem skutecznie ukryte".
Wiele miesięcy zajęło mu przystosowanie się do nowej sytuacji i wystąpienie w Fulton miało być dla niego właśnie nowym otwarciem. Został tam zaproszony osobiście przez Trumana, który na oficjalnym liście dopisał ręcznie, że to jest jego okręg polityczny, więc szczególnie zależy mu na obecności Churchilla i osobiście go zapowie. Były brytyjski premier wiedział, że to wyjątkowa okazja.
Mam jednak wrażenie, że często pomijamy jeszcze jeden aspekt tego wystąpienia i fakt, że jego nazwa, nadana przez Churchilla, odnosiła się nie tyle do "żelaznej kurtyny", co do idei powojennego pokoju, która według niego opierała się na współpracy anglojęzycznych państw dawnego imperium i Stanów Zjednoczonych, budując znaczące struktury międzynarodowe.
PAP: 70. lat to tamtym wystąpieniu i 25. lat po upadku Związku Radzieckiego, koncept "żelaznej kurtyny" wciąż funkcjonuje w umysłach wielu Europejczyków, pojawiając się w doniesieniach medialnych w dyskusjach np. o bazach NATO lub kryzysie uchodźczym. Słusznie?
Allen Packwood: Jego wystąpienie miało bardzo konkretny, historyczny kontekst: opowiadał o konieczności zbudowania anglo-amerykańskiego sojuszu, który pobudzi Europę przeciwko sowieckiemu zagrożeniu.
Ciekawe jednak, jak pod wieloma względami główne zagadnienia, które Churchill poruszył w Fulton są do dzisiaj obecne w brytyjskiej debacie o polityce zagranicznej. Ledwie kilka miesięcy później przecież nakreślił ideę "Zjednoczonych Stanów Europy" i francusko-niemieckiego zbliżenia, co nie przeszkadzało mu wciąż nawoływać także do zbliżenia ze Stanami Zjednoczonymi. Dla Churchilla obie te idee uzupełniały się.
W pewnym sensie to samo pytanie wraca w zaplanowanym na 23 czerwca referendum o członkostwie Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, które wiąże się nieuchronnie z dalszym poszukiwaniem odpowiedzi na churchillowskie pytanie o kierunek polityki zagranicznej.
Allen Packwood jest brytyjskim historykiem, dyrektorem Archiwum Winstona Churchilla w Churchill College na Uniwersytecie w Cambridge.
Z Londynu Jakub Krupa (PAP)
jakr/ ls/