Pojecie Europy Wschodniej przestało być użyteczne po 1989 roku - uważa Anne Applebaum, która w swojej najnowszej książce "Za żelazną kurtyną" analizuje sposób, w jaki sowietom po wojnie udało się wprowadzić dość jednolity ustrój w bardzo różniących się od siebie krajach tzw. bloku wschodniego.
PAP: W swojej najnowszej książce "Za żelazną kurtyną. Ujarzmianie Europy Wschodniej 1944-1956" opisuje Pani, jak powstawał byt określany przez dekady jako Europa Wschodnia, kwestionując jednocześnie aktualność tego pojęcia.
Anne Applebaum: Nie ma sensu mówić o Europie Wschodniej, bo to jest określenie polityczne, opisujące grupę krajów, które pomiędzy 1945 r. a 1989 r. miały podobne systemy polityczne i ekonomiczne. Obecnie stosowanie takiego pojęcia straciło sens. Gospodarczo Polska ma teraz więcej wspólnego z takimi krajami jak Szwecja niż z Albanią, a Niemcy obecnie mają więcej wspólnego z Polską niż z Grecją. Teraz podziały w Europie układają się zupełnie inaczej.
Anne Applebaum: "Moja książka pokazuje, że komunizm był możliwy do wprowadzenia wszędzie. W 1945 roku zaprowadzono go w bardzo różnych krajach, pod wieloma względami bardzo do siebie niepodobnych, takich jak posthitlerowskie Niemcy, Polska, która miała największy antyhitlerowski ruch oporu, poza Jugosławią, czy Węgry".
PAP: Czy określenie Europa Wschodnia nie nabrało czasem w drugiej połowie XX wieku wydźwięku nieco paternalistycznego?
Anne Applebaum: Odnosiło się do krajów biednych, mających za sobą doświadczenie komunizmu i wiele problemów. Do Europy Wschodniej wysyłało się zachodnich ekspertów, aby pomogli zorganizować te kraje na wzór demokracji zachodnich. Ale ten czas już się skończył. Stało się to szczególnie widoczne po kryzysie z 2008 roku, kiedy kraje tzw. Europy Wschodniej radziły sobie lepiej, niż grupa krajów zaliczanych dotąd do zamożnej, stabilnej Europy Zachodniej. Polska, w porównaniu z Grecją czy Hiszpanią, nie doświadczyła recesji. Teraz można by wręcz mówić, że kraje wschodnie mają lepszy wzrost gospodarki od tych z Zachodu.
PAP: W swojej książce opisuje Pani okres, gdy Europa przedzielona była żelazna kurtyną. Czy w krajach, które znalazły się po jej wschodniej stronie było coś, co ułatwiało wprowadzenie w nich komunizmu?
Anne Applebaum: Moja książka pokazuje, że komunizm był możliwy do wprowadzenia wszędzie. W 1945 roku zaprowadzono go w bardzo różnych krajach, pod wieloma względami bardzo do siebie niepodobnych, takich jak posthitlerowskie Niemcy, Polska, która miała największy antyhitlerowski ruch oporu, poza Jugosławią, czy Węgry.
PAP: Wszędzie jednak etapy wprowadzania nowego ustroju przebiegały zadziwiająco podobnie?
Anne Applebaum: Kiedy przyjrzymy się działaniom nowych władz w całej Europie Wschodniej, zauważymy pewne różnice wynikające z lokalnej specyfiki, ale podobieństw znajdziemy o wiele więcej. Od momentu przekroczenia granic danego kraju przez posuwającą się w kierunku Berlina Armię Czerwoną, sowieci działali według przygotowanego planu. Policja polityczna, liderzy służb bezpieczeństwa byli szkoleni w Moskwie już pod koniec lat 30. We wszystkich krajach jednym z pierwszych posunięć sowietów było przejęcie radia, jako narzędzia masowej propagandy. Kolejnym posunięciem było przejęcie kontroli nad wszelkimi instytucjami społeczeństwa obywatelskiego, takimi jak stowarzyszenia, harcerstwo, Liga Kobiet. Celem mojej książki jest dokładne opisanie tych poszczególnych „cegiełek” nowego ustroju, a następnie pokazanie, jaki wpływ wywierały na życie codzienne.
Anne Applebaum: "We wszystkich krajach jednym z pierwszych posunięć sowietów było przejęcie radia, jako narzędzia masowej propagandy. Kolejnym posunięciem było przejęcie kontroli nad wszelkimi instytucjami społeczeństwa obywatelskiego, takimi jak stowarzyszenia, harcerstwo, Liga Kobiet".
PAP: Kwestionuje Pani w swojej książce przyjmowany niekiedy pogląd, że pierwsze miesiące władzy komunistów to okres względnej demokracji.
Anne Applebaum: Takie wrażenie mógł dawać fakt, że w niektórych krajach rzeczywiście po wojnie doszło do wolnych wyborów - na przykład w Niemczech, na Węgrzech, w Czechosłowacji. To wynikało z pewności siebie komunistów, którzy byli przekonani, że bez problemu wygrają z opozycją i potem będą spokojnie wprowadzać nowy system. Okazało się jednak, że tam, gdzie przeprowadzono wolne wybory, komuniści wcale nie wygrali. Już od 1947 roku musieli przyjąć do wiadomości, że uczciwymi sposobami nie utrzymają władzy. Pozory demokracji były komunistycznym sposobem na ograniczenie wolności.
PAP: Wybrała Pani do analizy trzy kraje - NRD, Węgry i Polskę. Gdzie był najsilniejszy opór przeciwko komunizmowi?
Anne Applebaum: Zaraz po wojnie to w Polsce była najsilniejsza antysowiecka partyzantka, choć walczono zbrojnie także w krajach bałtyckich i na zachodniej Ukrainie. Ale to się zmieniało - w 1956 roku do najsilniejszych antykomunistycznych wystąpień doszło na Węgrzech. Po śmierci Stalina, w latach 60. i 70. polski ruch opozycyjny był zdecydowanie najsilniejszy w całym bloku wschodnim. Wiązało się to także z faktem, że polska partia komunistyczna był w porównaniu z analogicznymi strukturami w innych krajach, słabsza.
PAP: We wstępie przywołuje Pani cytat z Hannah Arendt, która powiedziała, że powojenna historia krajów bloku wschodniego jest nieinteresująca. Chyba jednak tak nie jest?
Anne Applebaum: Myślę, że Arendt nie znała dobrze tej historii. Uznała, że system totalitarny stwarza totalitarnego człowieka, który sam z siebie raczej się nie zmieni. Okazało się jednak, że nie miała racji, że ludzie są jednak bardziej skomplikowani, niż zakładała - można było rano iść na pochód pierwszomajowy, a wieczorem słuchać Wolnej Europy, można było jednocześnie być kolaborantem i umiarkowanym opozycjonistą. Historia krajów bloku wschodniego doskonale pokazuje, jak ludzie reagują na narzucany im totalitaryzm.
Książka "Za żelazną kurtyną. Ujarzmienie Europy Wschodniej 1944-1956" ukazała się nakładem wydawnictwa Świat Książki.
Rozmawiała Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ abe/