Nie wiedząc, kiedy właściwie żył nowo odkryty gatunek ludzki, Homo naledi z południowej Afryki, bardzo trudno jest interpretować jego niezwykle ciekawe cechy budowy czy fakty związane z lokalizacją szczątków - mówi PAP antropolog, prof. Bogusław Pawłowski.
Wiadomość o odkryciu nieznanego dotychczas gatunku ludzkiego, Homo naledi, obiegła świat w czwartek. W jednej z jaskiń na południu Afryki naukowcy natrafili na prawdziwe cmentarzysko kości: 1550 szczątków (zarówno kości, jak i zębów). Ustalono, że szczątki należały do co najmniej 13 osobników w różnym wieku. Zespołem złożonym z ponad 60 naukowców kierował prof. Lee Berger z Uniwersytetu w Witwatersrand (RPA). Znalezisko przedstawili w piśmie "eLife".
"Jeśli potwierdzą się przypuszczenia odkrywców, że należy te szczątki datować na ponad 2 mln lat, to jest to bezprecedensowe odkrycie. Do tej pory nie znaliśmy stanowiska w Afryce, na którym znaleziono by tak dużo materiałów kostnych, z tak odległego okresu historii ewolucji człowieka. To duży materiał, na podstawie którego można zyskać wizję niemal całego szkieletu. Co więcej, ponieważ odkryto szczątki kostne osobników w różnym wieku, możemy mieć lepszy wgląd w to, jak z wiekiem osobnika mógł się zmieniać u tego gatunku szkielet" - komentuje prof. Bogusław Pawłowski z Katedry Biologii Człowieka Antropologii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Cechy budowy H. naledi są na tyle oryginalne i inne od dotychczas znanych, kopalnych krewnych człowieka, że naukowcy mówią o nowym gatunku Homo. "Szkielet H. naledi stanowi ciekawą mieszankę cech prymitywnych i zaawansowanych" - podkreśla polski antropolog. Jak wyjaśnia, jego zęby były podobne do ewolucyjnie zaawansowanych form człowiekowatych. Trzonowce H. naledi są nawet mniejsze niż u Homo erectus, nie mówiąc o masywnej formie australopiteka zwanej parantropusem, z którym H. naledi mógł równolegle występować. Jego siekacze przypominają za to zęby australopiteków.
"Jeśli potwierdzą się przypuszczenia odkrywców, że należy te szczątki datować na ponad 2 mln lat, to jest to bezprecedensowe odkrycie. Do tej pory nie znaliśmy stanowiska w Afryce, na którym znaleziono by tak dużo materiałów kostnych, z tak odległego okresu historii ewolucji człowieka" - komentuje prof. Bogusław Pawłowski z Katedry Biologii Człowieka Antropologii Uniwersytetu Wrocławskiego.
"Zaskoczeniem było stwierdzenie, że znalezione w jaskini osobniki miały stosunkowo niewielki mózg, którego średnia objętość wynosiła ok 500 cm sześc., co oznacza, że mógł ważyć 500-550 g. Wielkość mózgoczaszki była więc porównywalna z tą u australopiteków, czyli prymitywna. Tymczasem mózg Homo habilis, uważanego dotychczas za najwcześniejszego przedstawiciela naszego rodzaju, mierzył średnio już ponad 600 cm sześc. Wydawało się, że to Rubikon, a teraz okazuje się, że niekoniecznie, bo mózg Homo mógł być jeszcze mniejszy" - zauważa.
Profesor podkreśla, że poza nietypowo małym mózgowiem wiele cech czaszki H. naledi było dosyć zaawansowanych ewolucyjnie, dlatego nowego gatunku nie uznano za australopiteka, a zaliczono do rodzaju Homo.
"Różne ciekawostki mamy też w budowie ciała - zwraca uwagę prof. Pawłowski. - Łopatki H. naledi mają budowę prymitywną, podobną jak u australopiteków, która umożliwia dobry nachwyt rękoma na drzewach. Bardziej ludzki charakter mają dłonie, o stosunkowo długim kciuku, co sugeruje większe zdolności manipulacji. Cechą dość prymitywną są za to mocno zakrzywione paliczki, zwiększające chwytność rąk potrzebną do poruszania się na drzewach".
Rozszerzona miednica H. naledi kojarzy się z budową australopiteka, ale jego stopa przypomina ludzką. "Taką mieszankę cech uczeni nazywają czasami mozaikowatością, co zwykle oznacza problemy z tym, jak zaklasyfikować takson" - zauważa antropolog.
Największe problemy dotyczące znaleziska mają związek z jego wiekiem. Autorzy publikacji tylko sugerują, że kości mogą mieć 2-2,5 mln lat.
"Nie wiedząc, z jakiego okresu pochodzi H. naledi, nie da się go umiejscowić w drzewie ewolucyjnym człowieka" - mówi profesor. Jego zdaniem, gdyby faktycznie H. naledi żył tak dawno, jak sugerują naukowcy, odkrycie pasowałoby do ogólnego obrazu ewolucji człowiekowatych. Uznano by, że oto znaleziono kolejny gatunek, obecny na naszym drzewie rodowym. "Co jednak, jeśli jest to gatunek zasadniczo młodszy?" - zastanawia się.
I choć antropologiczną nowość media okrzyknęły brakującym ogniwem w ewolucji człowieka, zdaniem eksperta równie dobrze mogła ona stanowić ślepą uliczkę, jakich w naszej historii ewolucyjnej nie brakowało. "Jeżeli faktycznie żył 2,5-3 mln lat temu, to teoretycznie mógł być jednym z naszych przodków, i dać początek ewolucyjnej linii prowadzącej do H. erectus. Jeżeli jednak był młodszy, mógł żyć równolegle z formami takimi, jak Homo erectus, i z czasem wymrzeć" - powiedział polski antropolog.
Zdaniem prof. Pawłowskiego bardzo zagadkowa jest również lokalizacja znaleziska. "Na pewno uczeni będą mieli wiele przemyśleń na temat tego znaleziska" - mówi.
Autorzy odkrycia analizowali, w jaki sposób szczątki trafiły do jaskini. Sądzą, że jaskinia nie była miejscem, w którym mieszkali, gdyż szkieletom nie towarzyszyły narzędzia ani szczątki pokarmu. Nie przywlekły ich tam drapieżniki, gdyż na kościach nie ma śladów zębów czy pazurów. Kości nie przyniosła też woda, bo nie towarzyszą im typowe w takiej sytuacji osady czy kamienie.
"Jeżeli szczątki są tak stare, jak podejrzewają ich odkrywcy, możemy mieć do czynienia z najstarszym przypadkiem zdeponowania zwłok ludzkich w jednym miejscu, co wskazywałoby na charakter ceremonialny" - mówi antropolog. - Byłoby to bardzo, bardzo zaskakujące, gdyż najdawniejsze znane intencjonalne pochówki czy deponowanie zwłok, są wiele młodsze, i zdarzyły się kilkaset tysięcy lat temu. Jeśli składano te zwłoki celowo, świadczyłoby to o zdolnościach kognitywnych tego gatunku i bardziej złożonych zachowaniach - np. w stosunku do zmarłych - u pierwszych przedstawicieli Homo, niż to wcześniej zakładano". (PAP)
zan/ mrt/