O podjęcie działań „przywracających ład moralny w stosunkach polsko-amerykańskich, czego emanacją był monument” – Pomnik Wdzięczności Ameryce w Warszawie – apeluje w piśmie do prezydenta Andrzeja Dudy wiceprzewodnicząca Towarzystwa Jana Karskiego Wiesława Kozielewska-Trzaska.
"Generał Profesor Jan Karski, według wielu, najwybitniejsza postać relacji polsko-amerykańskich XX w., czując się na równi Polakiem i Amerykaninem uważał, że wszystko co służy budowaniu wzajemnej przyjaźni, współpracy i sojuszowi powinno być pielęgnowane i eksponowane. Dlatego przy wszelkich okazjach zwracał uwagę, że Polska, odzyskawszy suwerenność i niepodległość po 1989 r., nie jest w stanie przywrócić na swoje miejsce w centrum Warszawy Pomnika Wdzięczności Ameryce dłuta Xawerego Dunikowskiego, wystawionego w 1922 r. zbiorowym wysiłkiem Polaków, w tym głównie dzieci polskich" - podkreślono w piśmie.
Pomnik Wdzięczności Ameryce znajdował się na Skwerze Hoovera w pobliżu Krakowskiego Przedmieścia. Składał się z dwóch części: górnej (rzeźba dwóch kobiet tulących małe dzieci) i dolnej (fontanna). Rzeźba kobiet symbolizowała Polskę i Amerykę. Monument, odsłonięty w 1922 r., został rozebrany już w 1930 r., ponieważ wykonano go ze słabej jakości piaskowca.
Towarzystwo Jana Karskiego w liście do prezydenta zaznaczyło, że historia wznoszenia tego monumentu jest powszechnie znana, "podobnie jak żenująca jego destrukcja i kolejne obietnice władz Polski rekonstrukcji dzieła". "Niestety do wybuchu II wojny niedotrzymane. O ile za czasów powojennej dominacji komunistycznej brak Pomnika Wdzięczności Ameryce był stanem +naturalnym+, o tyle po 1989 r. budził już zdumienie. Jan Karski wyrażał je wielokroć" - zaakcentowano.
Towarzystwo Jana Karskiego w liście do prezydenta zaznaczyło, że historia wznoszenia tego monumentu jest powszechnie znana, "podobnie jak żenująca jego destrukcja i kolejne obietnice władz Polski rekonstrukcji dzieła". "Niestety do wybuchu II wojny niedotrzymane. O ile za czasów powojennej dominacji komunistycznej brak Pomnika Wdzięczności Ameryce był stanem +naturalnym+, o tyle po 1989 r. budził już zdumienie. Jan Karski wyrażał je wielokroć" - zaakcentowano.
Przypomniano, że od 2008 r. Towarzystwo Jana Karskiego apelowało o odtworzenie monumentu w jego historycznej lokalizacji. "Warszawa odmawiała. W grudniu 2018 r. ponownie zaapelowaliśmy do Radnych Miasta Warszawy o przewrócenie pomnika na 100-lecie stosunków dyplomatycznych Polski i Stanów Zjednoczonych (...) Otrzymaliśmy od służb podległych Urzędowi Miasta ewentualne sugestie lokalizacyjne w miejscach daleko gorszych od Skweru Hoovera, oryginalnego miejsca monumentu. Złożyliśmy propozycje własne, w tym Skweru Hoovera, pl. Piłsudskiego i pl. Bankowego. Potraktowane zostały wyniosłym milczeniem" - napisano w piśmie.
"Wyrażając swoją dezaprobatę dla takiego traktowania pamięci narodowej, której fundamentalnym składnikiem są relacje z Ameryką i wdzięczność za to, że Polskę przywróciła na mapę Europy, nie widać realnej perspektywy odpowiedzi na apel o przywrócenie Pomnika – zwracamy się do Pana Prezydenta o podjęcie działań przywracających ład moralny w stosunkach polsko-amerykańskich, czego emanacją był monument. Jest jeszcze czas, aby w roku 100-lecia relacji naszych państw kamień węgielny pod ten pomnik został wmurowany" - podkreślono w liście podpisanym przez Wiesławę Kozielewską-Trzaskę, wiceprzewodniczącą Towarzystwa Jana Karskiego, przedstawicielkę jego rodziny.
Jerzy Kozielewski przypomniał w rozmowie z PAP, że pomnik powstał, ponieważ taka "była wola naszego narodu" jako wyraz wdzięczności Ameryce za udzielone Polsce wsparcie w sprawie odzyskania niepodległości i pomoc gospodarczą po 1918 r. "Była to pomoc nie tylko moralna, ale także namacalna. Dzięki temu wiele dzieci w Polsce przestało być wówczas głodnych. Cały naród polski dostrzegł tę pomoc i chciał w jakiś sposób upamiętnić. Zorganizował więc zbiórkę, dzięki której powstał monument" - relacjonował.
Stryjeczny wnuk Jana Karskiego, Jerzy Kozielewski przypomniał w rozmowie z PAP, że pomnik powstał, ponieważ taka "była wola naszego narodu" jako wyraz wdzięczności Ameryce za udzielone Polsce wsparcie w sprawie odzyskania niepodległości i pomoc gospodarczą po 1918 r. "Była to pomoc nie tylko moralna, ale także namacalna. Dzięki temu wiele dzieci w Polsce przestało być wówczas głodnych. Cały naród polski dostrzegł tę pomoc i chciał w jakiś sposób upamiętnić. Zorganizował więc zbiórkę, dzięki której powstał monument" - relacjonował.
Jego zdaniem odtworzenie pomnika jest szczególnie ważne jeżeli chcemy dbać o właściwe relacje z USA. "To oczywiście tylko gest, ale w tej sferze relacji to znaczący symbol, że pamiętamy o tej pomocy. I wydaje się, że te więzi dzięki takim zachowaniom się zacieśniają. Ten pomnik to także przypomnienie o ważnych wydarzeniach z naszej historii i lekcja wychowawcza dla młodego pokolenia, które na szczęście nie wie co znaczy być głodnym" - powiedział Kozielewski.
Dodał, że odtworzenie pomnika to taki czyn symboliczny, tym bardziej, że nie jest on dziełem jakiegoś anonimowego twórcy, tylko artysty Xawerego Dunikowskiego. Zaznaczył także, że pomnika tego nie można postawić "gdziekolwiek". "Nie chodzi o to, by dokonać tej czynności, +upchnąć+ gdzieś pomnik, ale żeby miał odpowiednią oprawę i lokalizację (...), o miejsce gdzie jest odpowiedni przepływ ludzi" - zaakcentował Kozielewski.
Podkreślił, że nikt nie zaprzecza idei odtworzenia pomnika, każdy mówi, że to słuszne, tyle że nie ma decyzji. "Nie odpuścimy tego tematu" - dodał.
W odpowiedzi na przesłane przez PAP zapytanie w sprawie apelu Kancelaria Prezydenta poinformowała, że "nie będzie komentować sprawy".
W rozmowie z PAP Magdalena Łań z Wydziału Prasowego stołecznego Ratusza przyznała, że rozmowy w sprawie odbudowy pomnika "utknęły w martwym punkcie". "Wszystkie nasze propozycje dotyczące lokalizacji były odrzucane przez Towarzystwo, które stale pozostaje przy przywróceniu pomnika w pierwotnej lokalizacji na Skwerze Hoovera, która nie jest możliwa do zrealizowania z różnych przyczyn, podobnie jak inne proponowane przez nich lokalizacje, np. na pl. Piłsudskiego" - powiedziała. (PAP)
autor: Anna Kondek-Dyoniziak
akn/ itm/